Okładka książki pt. "Dziewczyna o siedmiu imionach" /Materiały prasowe

Przywódcy reżimu Korei Północnej, słynna dynastia Kimów, to trzej masowi mordercy noszący tytuły  „Wielki Wódz”, „Umiłowany Przywódca” i „Drogi Szanowny Przywódca”.

Atawizmem politycznym, pozostałością po XX wieku - stuleciu zbrodniczych totalitaryzmów - jest państwo położone na północy Półwyspu Koreańskiego, więzienie dla milionów.     

Ńewiarygodne - tym nieortograficznym neologizmem reaguję na tak koszmarne, że aż niewiarygodne historie opowiedziane przez uciekinierkę z tego piekła na ziemi, panią Hyeonseo Lee.      

System opresji to inwigilacja, powszechne donosicielstwo, obozy koncentracyjne, publiczne egzekucje, a także głód tak wielki, że prowadzący do aktów kanibalizmu: skąd to znamy?     

Totalitaryzm na świecie mocno ewoluował, stał się bardziej podobny do wizji rodem z książki Aldousa Huxleya "Nowy wspaniały świat" - jesteśmy poddawani raczej hipnagogii.     

Wojenny komunizm znany z czasów stalinowskiego Związku Sowieckiego z inżynierią społeczną przy pomocy krwawych metod i wykuwaniem siłą nowego człowieka to przeszłość.

Obie ojczyzny komunistycznej ideologii - Rosja i Chiny - przeszły poważną ewolucję i stosując mimetyzm upodobniły się nieco do zewnętrznego świata, zachowując swoją istotę.   


Łagodniejsze oblicze bolszewickiej satrapii, nie tak groźne jak dziobata morda Jakowa Josifowicza Dżugaszwili, wciąż nas usypia w głupim pseudokapitalistycznym samozadowoleniu.  

Autorytarne reżimy w stylu państwa Kimów odgrywają w obecnym czasie rolę budzików, z ostrym dzwonkiem, co cały świat wzywa na plac apelowy pod czujną wieżą strażniczą.   

Gnębieni przez lata ludzie, którzy potrafili zwiać losowi, wcielonemu w funkcjonariusza politycznej policji, przynoszą nam wszystkim przesłanie zza granicy za kolczastym drutem. 

Intensywnie wsłuchiwałem się w przekaz Koreanki Hyeonseo Lee, kobiety jak z dawnych mitów, podlegającej ciągłym przemianom osobowości, rodem z "Metamorfoz" Owidiusza.  

Elementarna wiedza o potwornościach azjatyckiego reżimu nie wystarcza do adekwatnej oceny, koniecznie trzeba przeczytać jej książkę pt. "Dziewczyna o siedmiu imionach".     

Rozmowa z autorką pozwoliła mi na wzbogacenie wiedzy o zmysłowe szczegóły w książce nieprzekazywalne: jak te westchnienia wrażliwej osoby, kiedy wspomina egzekucje.  

Bogdan Zalewski:  Mam zaszczyt gościć znamienitego gościa w studiu RMF FM w Warszawie- uciekinierkę z Korei Północnej, bardzo mądrą, odważną i piękną kobietę. Dzień dobry!

Hyeonseo Lee: O, dziękuję bardzo za zaproszenie.

Proszę mi wybaczyć, czy mogłaby mi pani podpowiedzieć jak się wymawia pani imię i nazwisko. Hyeonseo Lee - czy dobrze wymawiam?

Hyeonseo Lee.

Ach, to bardzo trudne!

Hyeonseo Lee. Wielu ludzi ma z tym problem.

Nie jestem w stanie powtórzyć. Ale mamy oryginalną wersję wymowy. Tytuł pani książki brzmi "Dziewczyna o siedmiu imionach". To nie jest metafora. Pani faktycznie musiała często zmieniać swoją tożsamość. To długa i skomplikowana historia, jednak proszę opowiedzieć naszym słuchaczom parę anegdot na temat tych przemian?

Hyeonseo Lee to moje ostatnie imię i mam nadzieję, że tak już pozostanie. Urodziłam się w Korei Północnej i mam bardzo specyficzne korzenie rodzinne, otrzymałam dwa różne imiona, co jest niezwykłe. Od tamtego czasu moje życie się zmieniało i musiałam zmieniać swoje imiona. Kiedy uciekłam do Chin, żyłam w napięciu jako nielegalna imigrantka. Chińskie władze cały czas polowały na Koreańczyków z Północy, a schwytanych odsyłały  z powrotem do ojczyzny. Musiałam więc chronić prawdę o sobie i dlatego ciągle zmieniałam swoją tożsamość. Miałam naprawdę straszne doświadczenia z chińską policją, zostałam zatrzymana, potem przeniosłam się do innej chińskiej prowincji. W sumie więc zmieniałam imiona sześć razy. A teraz noszę siódme. Kiedy przybyłam do Korei Południowej, z radością uświadomiłam sobie, że mogę powrócić do prawdziwego imienia, które po moim narodzeniu dali mi moi rodzice. Jednak z innego powodu postanowiłam je zmienić. Ci z nas, którzy żyją w Południowej Korei uznawani są przez reżim z Północy za szpiegów. A przecież zostawiliśmy w kraju swoich bliskich, członków rodzin, którzy mogą trafić do więzień, mogą ich spotkać straszne rzeczy. Muszę z pełną odpowiedzialnością ich chronić, dlatego postanowiłam raz jeszcze zmienić swoją tożsamość.  

Wspomniała pani policję. Bowibu to nazwa tajnej policji w Korei Północnej.

O pan rzeczywiście przeczytał książkę!

Tak! Zacytuje pani słowa: "Żaden przekład nie odda tego, jaką grozą przejmuje to słowo każdego mieszkańca Korei Północnej. Na sam jego dźwięk, jak to ujął poeta Jang Jin-sung, dziecku płacz zamiera na ustach." To fragment pani książki. Proszę opisać zbrodniczą działalność bowibu.

Prawdziwym celem działalności bowibu nie jest łapanie morderców, czy tych, który coś ukradli. To robi policja państwowa. Natomiast bowibu łapie szpiegów, to znaczy tych, których za szpiegów uznano. Oni tak naprawdę nie szpiegują, nie są prawdziwymi agentami. Tak są traktowani przez władze, jako ci, którzy potępiają rząd i jego liderów. Tak więc bowibu jest tajną policją, która ich wyłapuje. Budzi ona strach. Jej funkcjonariusze noszą mundury nieco różniące się od uniformów zwykłych policjantów. Bowibu jest wszędzie w Korei Północnej, w każdym mieście. Każde miasto ma swoją własną jednostkę bowibu. Jest bardzo wielu funkcjonariuszy bowibu w każdym mieście i w całym kraju. Obywatele Korei Północnej mają zakazane wspominać po imieniu liderów państwa bez użycia specyficznych tytułów je poprzedzających. To nielegalne mieć to samo imię, co przywódca. Ludzie, którzy mają to samo imię, są zmuszani to zmiany imienia. Jako obywatele Korei Północnej nie możemy nawet marzyć o tym, aby winić za coś reżim. Ci, którzy to robią, są zsyłani do obozów dla więźniów politycznych i czasami uśmiercani w publicznych egzekucjach.

Mówi pani o obozach koncentracyjnych?

Tak, tak! My dorastamy, mając często przed oczyma widoki publicznych egzekucji. Znam ludzi, których krewni znikali, aresztowani w środku nocy. Wiele osób nie wie, gdzie zatrzymani zostali zesłani i z jakiego powodu. Tak było na przykład ze znajomym mojego ojca. Ten człowiek powiedział do swojego najlepszego przyjaciela - "ten system jest niesprawiedliwy" - i został uwięziony w obozie dla przestępców politycznych. Tajni agenci bowibu wszędzie mają swoich informatorów, tajni współpracownicy szpiegują wszystkich. System działa tak, że nikt nie może ufać nikomu. Każdy każdego szpieguje, nawet sąsiedzi nie wierzą sąsiadom.

To tak jak w innych totalitarnych systemach.

Tak i nawet mąż z żoną nie mogą ufać sobie nawzajem. Dlatego, że nawet bliscy sobie ludzie przekazują bowibu informacje, co się dzieje, co usłyszeli. Uznaje się to za przejaw lojalności wobec władz. Ludzie uważają, że muszą eliminować "zdrajców", tych którzy nagadują na reżim.

Wspomniała pani o egzekucjach. Kiedy miała pani zaledwie siedem lat, widziała pani egzekucję. Zobaczyła pani mężczyznę zwisającego z mostu. "Na głowę naciągnięto mu brudny, parciany worek, a ręce związano za plecami. (...) Nie poruszał się, ale jego ciało kiwało się lekko na zwisającej ze stalowych wsporników linie." Czy pani wciąż przeżywa koszmary związane z pani dzieciństwem w Korei Północnej?

To było bardzo szokujące, widzieć to jako siedmioletnia dziewczynka. Ja w ogóle w tym czasie nie wiedziałam, co to takiego "egzekucja", publiczne wykonanie wyroku. Kiedy zobaczyłam, jak mężczyzna powieszony za szyje zwisa z kolejowego mostu, uświadomiłam sobie, jak człowiek umiera, jak szybko umiera wisielec. To zajmuje ledwie kilka minut. To koszmar. A nie była jedyna publiczna egzekucja, którą widziałam. Obywatele Północnej Korei w ciągu całego życia widzą ich wiele. Czytaliśmy często rządowe obwieszczenia o publicznie wykonywanych karach śmierci- z datą, czasem, nazwiskiem egzekutora. Zabijani byli traktowani jako kryminaliści. My w tym czasie nie wiedzieliśmy, że to były ofiary systemu. Sądziliśmy, że skoro każdy z nich był kryminalistą, musiał być publicznie zlikwidowany. Nie mogliśmy tego odnieść do zewnętrznego świata. Nie mieliśmy porównania z żadnym innym krajem. Kryminalista to kryminalista.

To był rodzaj "horror show"?

Ten, kto oglądał publiczną egzekucję, nie mógł się do nikogo odezwać, nie był w stanie się śmiać. Wszyscy byli w stanie depresji. Ona malowała się na twarzach. Każdy się bał. Publiczne egzekucje były dla mnie przestrogą, że nie mogę robić niczego, co byłoby uznane za akt nieposłuszeństwa wobec rządu, że nie mogę złego słowa powiedzieć na władze. Inaczej zostanę stracona tak, jak ci ludzie, jak te ofiary. Teraz już wiem, że to były ofiary, a nie kryminaliści. Najgorsze były egzekucje osób bliskich, krewnych. Rodziny musiały stać bardzo blisko, w pierwszej linii. Wyobraź sobie, że najbliższa ci osoba umiera na twoich oczach, na przeciwko ciebie.

To straszne, potworne.

Wielu członków rodzin ofiary mdlało, natychmiast, na sam widok. Te omdlenia były traktowane jako występowanie przeciwko reżimowi i tajnej policji. Ci ludzie byli piętnowani. Nie wolno było też płakać na widoku.

Trzeba było powstrzymywać emocje.

Jeśli ktoś płakał, to znaczyło, że współczuje ofierze, więc jest sprzedawczykiem i miał problem. To było naprawdę szalone. Chora sytuacja.

Proszę opowiedzieć jeszcze o bardzo istotnym elemencie totalitarnego systemu w Korei Północnej. Mam na myśli songbun. To system kastowy tam funkcjonujący. Co on oznacza?

W Korei Północnej powszechny jest wielki slogan, widoczny w całym kraju. "Jesteś kowalem własnego losu!". Mamy wiele podobnych haseł. Jednak codzienne życie w Korei Północnej to całkowite zaprzeczenie tej propagandy. Nie jesteśmy "mistrzami swego życia, kowalami losu". To rząd zawsze decyduje o naszej drodze życiowej, wtłaczając nas w hierarchiczny system. Mamy trzy odmienne klasy społeczne. Przedstawiciele najwyższej klasy stanowią mniejszość, natomiast ludzie z najniższej kasty stanowią więcej niż połowę społeczeństwa. Co decyduje, że człowiek trafia tak nisko? Korzenie sięgają lat 50. XX wieku, czyli czasów wojny koreańskiej. Jeśli ktoś w tym czasie uciekł do Korei Południowej, to reszta jego rodziny stawała się automatycznie najniższą grupą społeczną.                                                    

Możemy to porównać z wizją społeczeństwa w książkach George'a Orwella "1984" oraz "Folwark zwierzęcy"?

Tak, chociaż są osoby, które twierdzą, że sytuacja w Północnej Korei jest znacznie gorsza od opisanej w obu tych książkach.

Bardzo dziękuję za tę rozmowę i wizytę w studiu.

Dziękuję, miłego dnia.

Uwaga! Egzemplarze książki Hyeonseo Lee trafią do trzech osób, które jako pierwsze rozwiązały zagadkę. Są to: Marcin Czarnecki ze Świdwina, Bożena Włodarczyk z Warszawy oraz Marzena Terczyńska z Rzeszowa. Hasło brzmiało: PAŃSTWO ŁAGIER. Bardzo dziękuję wszystkim uczestnikom konkursu. Niestety liczba książek jest ograniczona. Zapraszam do udziału w kolejnej zabawie! Pozdrawiam serdecznie Czytelników!