zdj. ilustracyjne /Tomasz Gzell /PAP

Komiczni są dla mnie - nic na to nie poradzę - etatowi obrońcy "konstytucyjnego ładu" w naszym kraju, dyżurni "strażacy" gaszący pożary wywołane przez "PiS-owskich" podpalaczy. Jednym z największych "humorystów" wbrew sobie jest moim zdaniem profesor Andrzej Zoll, strojący się w togę niezależnego sędziego i prawnego arbitra elegancji. To człowiek, który zwykle mnie śmieszy, tumani i próbuje przestraszyć, a nigdy mu się to nie udaje, czego dowodem jest ten mój lekki w formie i treści felieton. Może dlatego, że przeżyłem już  w Polsce całe półwiecze i naoglądałem się już wielu podobnych postaci, występujących w telewizji na tym samym tle: półek z rzędami ksiąg i książek w ozdobnych okładkach.

Tezy stawiane w wiodących telewizjach, dla utrwalenia w pamięci ogółu, profesor Zoll powtórzył- a jakże!- w weekendowym wydaniu "Gazety Wyborczej", używając tych samych wielkich słów opatrzonych wykrzyknikami. Cóż to się stało, co jest powodem takiego wzburzenia Autorytetu z Krakowa?!  Jestem tym bardzo poruszony i zgnębiony. Skończyło się dwudziestopięciolecie Polski demokratycznej (...) Nie przesadzam: wracamy do PRL. Będziemy mieli konstytucję, która jest tylko pustą deklaracją polityczną. Ojojojojoj! Koniec świata! Czas się już pakować i emigrować! Jakiż inny wniosek demokrata taki jak ja ma wyciągnąć po lekturze biuletynu III RP? Trza wiać z kraju PiS-owskich "nazistów". Może do Rosji?

Otóż według Zolla, zmiany, jakie w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym przeforsowało Prawo i Sprawiedliwość oznaczają, że zniszczona została skuteczna ochrona praw człowieka i obywatela przed władzą publiczną. Strach się bać! Przypomnę więc może Panu Profesorowi, owej nadwornej krakowskiej Kasandrze prawniczego "Salonu Niezależnych", co poprzedziło ten niesamowity zamach stanu dokonany przez strasznych faszystów z Prawa i Sprawiedliwości. Przypomnę, co już na koniec swego rządzenia wypichciła Platforma zwana Obywatelską, strażniczka praw i obrończyni "ładu Konstytucyjnego". I nie będę tutaj wchodził wcale w polityczne gierki ze skracaniem kadencji sędziów, po to aby wstawić swoich.   

Konstytucja jako pusta deklaracja polityczna? Trybunał Konstytucyjny był zabezpieczeniem praw człowieka? A teraz to się nazywa totalitaryzm? Tak to teraz po dojściu do władzy Prawa i Sprawiedliwości będzie niby wyglądało, Panie Profesorze Zoll? A czytał Pan może artykuły prasowe sprzed paru miesięcy, kiedy przy Trybunale Konstytucyjnym majstrowała Platforma Obywatelska? Może coś przegapiłem, ale nie widziałem wtedy Pana oblicza, z obłędem w oczach wieszczącego koniec dwudziestopięciolecia Polski demokratycznej. W maju dziennikarz "Rzeczpospolitej" Wiktor Ferfecki napisał artykuł pod wiele mówiącym tytułem: Jak usunąć prezydenta? O, ludzka pamięci wielceś ty ulotna! Ileż cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił ...

Omawiał w maju autor artykułu przedziwną sytuację. Chodziło o projekt wniesiony przez ówczesnego prezydenta Komorowskiego i forsowany przez rząd PO-PSL. Jak podkreślił Ferfecki w praktyce przepisy te napisali ... ówcześni sędziowie Trybunału Konstytucyjnego. Od początku zastrzeżenia do propozycji mieli posłowie PiS. Krytykowali m.in. nową procedurę wyłaniania sędziów. Teraz jednak na pierwszy plan wysunął się inny wątek - przepisów o tymczasowym zdjęciu prezydenta z urzędu. Pachniało to tym, że niepewni wyników wyborów cwaniaczki z Obywatelsko-Ludowej waaadzy, chciały się podwójnie zabezpieczyć: zaklepać sobie skład Trybunału Konstytucyjnego i dać mu moc usunięcia głowy państwa.

Groziło to tym, że prezydent żyje, a mimo to zostaje odsunięty od władzy. Bowiem, gdy prezydent umiera, zastępuje go marszałek Sejmu. Podobnie dzieje się, gdy głowa państwa sama zawiadamia o niemożności sprawowania władzy. Natomiast w tym projekcie przewidziano inną sytuację. Posłanka PiS prof. Krystyna Pawłowicz alarmowała, że ustawa będzie dawała każdej większości sejmowej ogromną władzę. Będzie mogła ona tak interpretować przepisy, by czasowo złożyć prezydenta z urzędu. Tym bardziej, że zgodnie z nowym prawem to marszałek sejmu wskazuje na kryteria uniemożliwiające sprawowanie władzy przez głowę państwa. A jeśli stwierdzi np., iż prezydent ... zwariował? 

Oczywiście, to czyste wariactwo, ale nie takie rzeczy działy się w naszej ukochanej III Rzeczypospolitej. To dlatego tak śmieszy mnie to darcie szat i tóg przez "konstytucyjne autorytety". A propos, z tego co pamiętam, to Wielce Szanowny Profesor Andrzej Zoll sprawował zaszczytną funkcję prezesa Trybunału Konstytucyjnego do końca kadencji. Jestem ciekaw -  to zupełnie teoretyczna konstrukcja- jak ów Cerber Praw skomentowałby sytuację, że jakaś większość parlamentarna skraca mu to urzędowanie przed czasem, jak to uczyniła PO z PSL-em w przypadku dwóch sędziów.  Czy swoje komentarze uzależniłby od tego, czy uczyniła to Platforma Obywatelska czy też Prawo i Sprawiedliwość? Na pewno nie czyniłby różnicy, nie On!