Emmanuel Macron /YOAN VALAT /PAP/EPA

1. Le Grand Remplacement czyli Wielka Podmiana

"Wielka Podmiana" - tak niekontrolowany napływ imigrantów do Europy określa francuski pisarz Renaud Camus, budzący swoimi poglądami kontrowersje w swoim kraju.  "Ludzie nie chcą, aby inni przybywali na ich terytorium, do ich kraju, podmieniali ich kultury i ich religię, styl życia, zwyczaje kulinarne, sposób ubierania się. To troska, która ma kluczowe znaczenie dla istoty bycia człowiekiem. Bycie człowiekiem nie jest wymienne. Oznacza to, że człowiek nie jest obiektem, nie jest rzeczą" - podkreśla Camus. "Francuzi jako naród są zagrożeni we wszystkich wymiarach - etnicznym, kulturowym, cywilizacyjnym. Jesteśmy szczególnie narażeni na zagrożenia: szybko tracimy swoje terytorium, z własną kulturą i cywilizacją. Ulegamy szybkiej kolonizacji" - diagnozuje filozof.

Jakże odmienna to opinia od poglądu lansowanego przez prezydenta Francji. Emmanuel Macron wprawdzie deklaruje, że chce ograniczyć niekontrolowany napływ migrantów z Afryki do Europy. Zaproponował jednak na szczycie w Paryżu, by już w Afryce rozpoczynać procedurę przyznawania azylu tym, którzy mają do niego prawo. Do Pałacu Elizejskiego Macron zaprosił szefów rządów Niemiec, Włoch i Hiszpanii, prezydentów Czadu i Nigru, gdzie są setki tysięcy uchodźców z różnych krajów, oraz premiera Libii, która jest krajem tranzytowym dla dziesiątek tysięcy migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Wszyscy obierają jeden kierunek. Udają się do bogatych krajów Unii Europejskiej.

Macron nie chce tego zastopować. Chce tylko - jak każdy unijny polityk - poddać to regulacji! Jak się ma otwartość Macrona wobec imigracji z południa do antypolskiej retoryki i walki z pracownikami delegowanymi? Ten ton zauważalny jest już nawet w Niemczech, też przecież nieprzychylnych wobec rządu Prawa i Sprawiedliwości. Niemiecki publicysta Dirk Schuemer ocenił, że ostatnie ataki prezydenta Francji i Unii na Polskę, przypominają jako żywo czasy Układu Warszawskiego. Czy zatem powracamy do epoki komunistycznego kacyka, towarzysza Leonida Breżniewa? "Krytykując Polskę (za dyrektywę dotyczącą pracowników delegowanych) Macron obnaża swoje zakłamanie. Prezydent zarzuca Polsce nacjonalizm, a przecież jego chęć zaostrzenia dyrektywy wynika właśnie z pobudek nacjonalistycznych. Epitety kierowane pod adresem Polski są bezczelne" - ocenił Dirk Schuemer.

A może to nie przypadek? Może to wcale nie są emocje? Może to nawet nie jest zemsta za rezygnację rządu PiS z kupna francuskich helikopterów Caracali? Otwarcie na imigrację z Afryki i walka z pracownikami delegowanymi z Polski ma moim zdaniem wspólny mianownik. Ta płaszczyzna ukazała mi się po lekturze artykułu w rosyjskiej gazecie "Wzgljad" o Emmanuelu Macronie jako prezydenckim kandydacie bankowego klanu Rothschildów. Autor określa Macrona jako najbardziej niezwykłego pretendenta do francuskiej prezydentury. To człowiek bez realnego doświadczenia politycznego. Nie był członkiem żadnej z głównych partii, a trzy lata (2006-2009) w szeregach socjalistów można uznać za formalność. Macron dołączył do nich "oficjalnie", ale nie płacił składek i nie uczestniczył w imprezach partyjnych. Z zawodu Macron jest bankierem inwestycyjnym specjalizującym się w fuzjach oraz przejęciach i odniósł sukces w swojej karierze. Ukończył Narodową Szkołę Administracji (ENA), wiodącą uczelnię francuskiej elity. Przez kilka lat pracował jako inspektor w Ministerstwie Gospodarki. 2007 był kluczowym rokiem w jego karierze. Obiecującego 29-letniego ekonomistę dostrzegł Jacques Attali i zaprosił do swojej Komisji do stymulowania wzrostu gospodarczego.

Attali jest bardzo ciekawą osobą. - zauważa "Wzgljad". Formalnie jest filozofem-globalistą, autorem futurystycznych utopii. W jego wizjach wszystkie narody i państwa znikną z powierzchni ziemi podczas krwawych konfliktów, a ocaleni zjednoczą się pod sztandarem demokracji i pod kontrolą Rząd Światowego. Co więcej, Attali ma dobre dojścia do Pałacu Elizejskiego. Jest jednym z najbardziej wpływowych doradców pokoleń francuskich prezydentów, od François Mitterranda po François Hollande’a. Media w Paryżu określały go nawet "prawdziwym prezydentem Francji". Jak twierdzi autor artykułu nie ma w tym przesady. To Jacques Attali był architektem mostów między finansowym kapitałem a elitą rządzącej partii socjalistycznej, którą popiera. Potrafi umiejętnie opakować drapieżne plany bankierów w piękne, szlachetne i wzniosłe lewicowe hasła. I tu przechodzę do sedna!

2. 300 décisions pour changer la France czyli trzy setki propozycji radykalnych cięć

W 2008 r. Komisja Attali przedstawiła prezydentowi Nicolasowi Sarkozy'emu "300 decyzji zmieniających Francję". Był to plan modernizacji gospodarki, który miał wygenerować oszczędności. Główną ideę można sformułować następująco: aby uniknąć utraty konkurencyjności na rynku globalnym, kraj nad Sekwaną i Loarą musi drastycznie zmniejszyć koszty pracy. Jednym ze sposobów ma być zwiększenie imigracji do Francji! Nisko opłacani imigranci, którzy nie będą mogli się zorganizować w związki zawodowe, wyrzucą miejscowych pracowników z produkcji i usług. Ten plan jest imponujący także z powodu propozycji znacznego zmniejszenia wydatków publicznych na opiekę zdrowotną, edukację i świadczenia emerytalne. Prezydent Sarkozy nie odważył się zaakceptować tych radykalnych propozycji. Hollande też, jak u nas Tusk i Komorowski, wolał "ciepłą wodę w kranie".

A Macron? Podczas prac w Komisji Jaquesa Attali zyskał wielką sympatię tego wizjonera, który wkrótce go przedstawił swojemu przyjacielowi Francois Enronowi. Enron z kolei jest najlepszym przyjacielem i głównym partnerem Davida Rothschilda. W 2008 Macron przeszedł do pracy w bankowości inwestycyjnej w Rothschild & Cie Banque, gdzie był zatrudniony do 2012. W ciągu czterech lat zrobił karierę od analityka do partnera. Jego prowizje przekraczały milion euro rocznie. Jednak znacznie cenniejsze są nowe kontakty w świecie biznesu i reputacja "finansowego Mozarta".

Czy zatem Emmanuel "Wolfgang Amadeusz" Macron popisze się wirtuozerią gry na instrumentach finansowych? Czy zagra... związkowcom na nosie zgodnie z partyturą minimalistycznego płacowego kompozytora Jacquesa Attali? Mam wrażenie, że tak! Jego agenda dotycząca imigrantów, cięć kosztów pracy i pracowników delegowanych jest tego dowodem. Wciąż mam go przed oczyma, kiedy w momencie prezydenckiej inauguracji idzie samotnie, śmiało i dumnie  przed Luwrem, zmierzając pod masońską piramidę swego poprzednika François Mitteranda, jak w wolnomularskim rytuale, a w tle rozbrzmiewa unijny hymn, Beethovenowska "Oda do radości". Te moje aluzje nie są czczym wymysłem. Ten marsz Macrona ku symbolicznej piramidzie reżyser politycznych spektakli Mitteranda - Serge Moati- określił mianem "koniecznego rytu inicjacyjnego" ("Un rite initiatique, indispensable!") Wolność Macrona to "uświadomiona konieczność". On nie żywi złych uczuć do Polski. On jest bez uczuć. 

3. Czy Macron nawija makaron na uszy?

To pytanie jest jak kwestia wypowiedziana przez lekkoducha, ale dotyka spraw poważnych i projektów ciężkich do przeprowadzenia. Zadałem je znakomitemu francuskiemu dziennikarzowi i tłumaczowi Frédérikowi Schneiderowi z portalu www.VoxEurop.eu

(ph)