W kolejnym odcinku mojego gonzo-gnozo, zaangażowanego kolażowego reportażu z najważniejszych bieżących wydarzeń, powracam do kwestii rasowych, egzorcyzmowanych przez dziennikarski mainstream. Ja uważam je za dominantę dzisiejszych czasów, dowód na to, że przekleństwo XX wieku wcale się jeszcze nie skończyło, a jego oznaki można ujrzeć tam, gdzie mało kto się ich spodziewa.

1. Skonał Antychryst - Syn Człowieczy - Manson

Prowadziłem jak każdego ranka poranne Fakty RMF FM, kiedy na plotkarskim amerykańskim portalu TMZ pojawiła się wiadomość o śmierci Bestii. "Nie żyje Charles Manson" - krzyczał wielki czarny tytuł na białym tle. W wieku 83 lat umarł człowiek, który zaplanował jedną z najgłośniejszych zbrodni w amerykańskiej historii. Informację podała Debra Tate - siostra jego słynnej ofiary - Sharon Tate, aktorki, żony Romana Polańskiego. Pani Debra przekazała TMZ wieść, że otrzymała telefon z więzienia. Usłyszała, że Manson zmarł w niedzielę o 20:13.  Według urzędników więziennych zmarł z przyczyn naturalnych. Z pryczy w Corcoran przewieziono go wcześniej do szpitala w Bakersfield, w eskorcie pięciu policjantów. Źródło TMZ stwierdziło wówczas: "Jego śmierć to tylko kwestia czasu".  Manson przykryty kocami, transportowany na noszach, blady na twarzy, wyglądał już jak śmierć. Cierpiał na krwotoki z jelit. Miał przejść operację, ale uznano ją za zbyt ryzykowną. Przebywał w więzieniu od czasu aresztowania w grudniu 1969 roku. Otrzymał karę śmierci w 1971 roku, ale gdy została uznana za niekonstytucyjną, zamieniono ją na 9 kolejnych wyroków dożywocia. Skazano go za intrygę w celu popełnienia zabójstw, do których doszło niedługo potem. On sam nie brał udziału w serii mordów. To członkowie jego gangu, tzw. Rodziny, zabili 5 osób, w tym aktorkę Sharon Tate w jej domu w Beverly Hills. Celem Mansona było rozpoczęcie wojny rasowej, którą nazwał Helter Skelter od tytułu piosenki Beatlesów. 

Kompozytor tego utworu Paul McCartney zainspirował się wywiadem zamieszczonym w magazynu Guitar Player z 1967 roku. W tej rozmowie  członek grupy The Who Pete Townshend opisał swój najnowszy singiel "I Can See for Miles". Chwalił się, że jest to najgłośniejsza, najbardziej brudna brzmieniowo piosenka, jaką kiedykolwiek nagrał. Ambitny Beatles postanowił go przelicytować tempem, wrzaskiem, brudem i rykiem gitar. Tak napisał "Helter Skelter"- z najbardziej ochrypłym wokalem, najgłośniejszą perkusją. Wyjaśnił także, że to obraz jazdy w górę i nagłego pikowania, wzrostu i upadku - jak dzieje Imperium Rzymskiego.

W miesiącach poprzedzających morderstwa z sierpnia 1969 r. Charles Manson często rozmawiał z członkami swojej "Rodziny" o Helter Skelter. Ta ostra rockowa piosenka, której tytuł można przetłumaczyć jako "Na złamanie karku" albo "Na łapu capu" dla szalonego "proroka" kontrkultury była hymnem zwiastującym apokaliptyczną wojnę na tle rasowych napięć między Czarnymi a Białymi. Inspiracją dla tej "chimerycznej wizji" - jak to określił sąd- była nie tylko muzyka Beatlesów (szczególnie utwory z ich podwójnego wydawnictwa z 1968 r. zwanego "Białym Albumem") ale i biblijna księga Apokalipsy. 

Manson przewidywał wojnę rasową już wcześniej, zanim jeszcze zaczął używać terminu "Helter Skelter".  Pierwszy raz wspomniał o nim podczas spotkania "Rodziny" w Sylwestra w 1968 roku. Miało to miejsce w bazie bandy w Myers Ranch, w pobliżu Doliny Śmierci w Kalifornii. W ostatecznej formie, którą stworzył w połowie lutego 1969 r., to Manson miał być ostatecznym beneficjentem wojny, oraz jej muzycznym inspiratorem. Razem z "The Family" mieli stworzyć album z piosenkami, których przesłania dotyczące wojny byłyby tak subtelne, jak te, które "słyszał" w utworach Beatlesów. Chciał przyciągnąć do siebie  białą młodzież Ameryki. Młode hipiski miały dołączyć do niego, opuszczając kontrkulturową dzielnicę Haight-Ashbury w San Francisco. Czarni mężczyźni zostaliby w ten sposób pozbawieni białych kobiet, które stały się dla Murzynów dostępne seksualnie w wyniku zmian politycznych w latach sześćdziesiątych. Frustracja erotyczna Czarnych, która nie miałaby naturalnego ujścia, byłaby źródłem ich agresji, brutalnych zbrodni przeciwko białym. Wynikiem tego byłby morderczy, odwetowy szał przerażonych Białych, którzy zaczęliby masowo zabijać murzyńskich współobywateli.  I tak nakręcałaby się krwawa spirala śmierci. W tym holokauście członkowie Rodziny, rozszerzonej o nowych adeptów, nie musieliby się niczego obawiać. Czekaliby tylko na rozwój dramatycznych wypadków w tajnym mieście pod Doliną Śmierci, do którego dotarliby przez "dziurę w ziemi".  Jako jedyni ocaleni prawdziwi Biali, po wojnie wyłoniliby się z podziemia, by rządzić usatysfakcjonowanymi Murzynami. Bowiem, jak wkrótce by się okazało, Czarni nie byliby w stanie kierować światem. W tym momencie Manson "kopnąłby w tyłek Murzyna, kazał uprawiać bawełnę i być dobrym czarnuchem".

Szalona wizja, jak już napisałem, miała źródło w błędnym, obłędnym odczytaniu utworu Beatlesów "Helter Skelter". Odnosiła się ona tak naprawdę do brytyjskiego parku rozrywki o tej nazwie. Piosenka znalazła się w Białym Albumie, po raz pierwszy usłyszanym przez Mansona miesiąc od wydania płyty w listopadzie 1968 r. Była zwolenniczka Mansona Catherine Share w dokumencie z 2009 r. tak opisała jego muzyczną obsesję: "Kiedy ukazał się Biały Album Beatlesów, Charlie słuchał go w kółko, był pewien, że Beatlesi postąpili zgodnie z jego ideą, jego prawdą. Nie chodziło o to, że Charlie słuchał Białego Albumu i usłyszał w nim rewolucyjne przesłanie. Było odwrotnie, myślał, że to Beatlesi mówią o tym, co on sam wyjaśniał od lat. Każda piosenka na Białym Albumie miała być o nas. Utwór ‘Helter Skelter’- interpretował jako znak, że Czarni pójdą w górę, a Biali spadną w dół." Na złamanie karku!  

Na kilka miesięcy przed serią morderstw Manson i jego zwolennicy zaczęli przygotowywać się do Helter Skelter. Uważali tę wojnę za nieuchronną.  Oprócz pracy nad utworami na zaplanowany album, przygotowali wojenne pojazdy i inne rzeczy potrzebne do ucieczki z Los Angeles do Doliny Śmierci, gdy nadejdą dni przemocy. Przeglądali mapy, aby wytyczyć trasę, która omijałaby autostrady i bezpiecznie doprowadzała ich na pustynię.  Rzeczywiście, Manson był przekonany, że utwór "Helter Skelter" zawiera zakodowany przewodnik, wskazówki co do trasy, którą powinni podążać.

 Manson przepowiedział, że wojna rozpocznie się latem 1969 roku. Pod koniec czerwca tego roku, kilka miesięcy po tym, jak zaczął odczuwać frustrację z powodu problemów z wydaniem albumu, oświadczył jednemu z członków Rodziny, że Helter Skelter jest "gotowy, aby się wydarzyć". "Czarni nigdy nie zrobią niczego bez Białych. Wygląda na to, że będziemy musieli pokazać Czarnuchom, jak mają wywołać wojnę." 8 sierpnia 1969 r. Manson poinstruował swoich zwolenników, jak mają dokonać pierwszego z dwóch głośnych mordów: "Przyszedł już czas na Helter Skelter". Kiedy mordercy wrócili do Spahn Ranch, "rodzinnej kwatery głównej", po dokonaniu zbrodni, Manson zapytał Texa Watsona, czy to był Helter Skelter. "Tak, to pewne, to był Helter Skelter," odpowiedział Watson. Na koniec drugiego z mordów, w następną noc (9-10 sierpnia), jeden z zabójców napisał błędnie "Healter Skelter" na lodówce domu ofiar. Ten napis, wraz z innymi odniesieniami do piosenek Beatlesów, np. "Piggies" (pogardliwe "Świnki"), namazano krwią. Manson w bardzo wielu utworach Beatlesów dostrzegał sekretne przesłania. W "Rocky Raccoon" wyszczególnił "coon", wulgarne przezwisko czarnego człowieka.  "Happiness Is A Warm Gun" ("Szczęście jest jak ciepła broń") oznaczało, że czarnoskórzy mają dostać broń i walczyć z białymi.  A co znaczy "Blackbird"? "Kos"? "Blackbird śpiewa w środku nocy / Złóż swe złamane skrzydła i naucz się latać / Przez całe twoje życie / Tylko czekałeś na ten moment." Czarny człowiek jest jak kos: powstanie i obali białego człowieka. The Beatles chcą zaprogramować czarnoskórych, aby wywołali powstanie. Jednym z najbardziej znaczących dla Mansona utworem Beatlesów z Białego Albumu był dźwiękowy kolaż "Rewolucja numer 9". To rzecz, o której "Syn Człowieczy" opowiadał najwięcej. Kompozycja trwająca ponad osiem minut, jest pozbawiona tekstu.  Manson usłyszał w niej strzały z karabinu maszynowego, kwiczenie świń i słowo "Powstań!". Utwór miał być dźwiękowym obrazem nadchodzącego konfliktu. A powtórzona wypowiedź -"Numer 9, Numer 9"-  miała odnosić się do rozdziału 9 Księgi Apokalipsy.  

I piąty anioł zatrąbił: i ujrzałem gwiazdę, która z nieba spadła na ziemię, i dano jej klucz od studni Czeluści. I otworzyła studnię Czeluści, a dym się uniósł ze studni jak dym z wielkiego pieca, i od dymu studni zaćmiło się słońce i powietrze. A z dymu wyszła szarańcza na ziemię, i dano jej moc, jaką mają ziemskie skorpiony. I powiedziano jej, by nie czyniła szkody trawie na ziemi ani żadnej zieleni, ani żadnemu drzewu, lecz tylko ludziom, którzy nie mają pieczęci Boga na czołach. I dano jej nakaz, by ich nie zabijała, lecz aby pięć miesięcy cierpieli katusze. A katusze przez nią zadane są jak zadane przez skorpiona, kiedy ugodzi człowieka. I w owe dni ludzie szukać będą śmierci, ale jej nie znajdą, i będą chcieli umrzeć, ale śmierć od nich ucieknie. A wygląd szarańczy - podobne do koni uszykowanych do boju, na głowach ich jakby wieńce podobne do złota, oblicza ich jakby oblicza ludzi, i miały włosy jakby włosy kobiet, a zęby ich były jakby zęby lwów, i przody tułowi miały jakby pancerze żelazne,  a łoskot ich skrzydeł jak łoskot wielokonnych wozów, pędzących do boju. I mają ogony podobne do skorpionowych oraz żądła;  a w ich ogonach jest ich moc szkodzenia ludziom przez pięć miesięcy. Mają nad sobą króla - anioła Czeluści;  imię jego po hebrajsku: ABADDON,  a w greckim języku ma imię APOLLYON. Minęło pierwsze "biada":  oto jeszcze dwa "biada" potem nadchodzą.

Czeluść - to podziemny schron Rodziny. Szarańcza o włosach kobiet to the Beatles, mężczyźni z długimi fryzurami. Moc skorpiona to siła Mansona. W Objawieniu jest też mowa o czterech Aniołach Zagłady. Piątym Aniołem Holocaustu jest sam Manson. To wszystko rozgrywa się w czerni i bieli. O, "Biały Album"! Nie ma żadnych pomyłek w kolorach. Wszystko się tu zgadza. I to co do joty! 

2. Zszargana REPUTACJA Taylor Swift 

Czytam artykuł Clausa Brinkera - publicysty amerykańskiej alternatywnej prawicy- na temat krążka REPUTATION, najnowszej płyty Taylor Swift, mega-gwiazdy muzyki pop. CD ukazało się 10 listopada i już wtedy chciałem o nim napisać, bo byłem pod ogromnym wrażeniem liczby zapowiedzi, recenzji i analitycznych artykułów zarówno na temat samego longplaya jak i fenomenu artystki, okrzykniętej nową Madonną i następczynią Lady Gagi. Trudno pracować w komercyjnym medium o nazwie Radio Muzyka Fakty i nie wiedzieć nic o tak popularnej piosenkarce, nawet kiedy jest się melomanem 50+.

Teraz mam jednak inny, poważniejszy powód, aby zainteresować się tą postacią z show-biznesu, ponieważ jako dziennikarz informacyjny odkryłem polityczną stronę fascynacji postacią Taylor Swift. Dowiedziałem się bowiem, że w ostatnich latach stała się ona ikoną dla alt-right, radykalnej prawicy, która wprawdzie zyskała na znaczeniu po prezydenckiej wiktorii Donalda Trumpa, ale wciąż pozostaje na politycznym marginesie.

Claus Brinker podejmując rasowe wątki, tak ważne dla alt-right, w twórczości Taylor Swift podkreśla, że to delikatna sprawa. To jak stąpanie po cienkim lodzie, ponieważ artystka bardzo się oburza, kiedy jest łączona z rasistowską ideologią. Ostatnio groziła procesem sądowym blogerce Meghan Herning z PopFront Magazine, która dostrzegła w teledysku singla "Look What You Made Me Do" propagandę hierarchii rasowej. Wideo miało rzekomo nawiązywać do filmowego wizerunku Adolfa Hitlera. 

Zdaniem Herning utwór nawołuje do wspierania białych supremacjonistów, propagując ideologię skrajnej prawicy. Blogerka zasugerowała, że Swift jest ukrytą zwolenniczką prezydenta Donalda Trumpa. Słowem był to typowy lewacki hejt, na który zareagowali adwokaci piosenkarki. Na tym jednak sprawa się nie zakończyła, bo na groźby prawników odpowiedziała American Civil Liberties Union (ACLU). Ta amerykańska organizacja chroniąca konstytucyjne prawa obywatelskie bardzo się oburzyła solidaryzując się z blogerką i broniąc jej praw do interpretacji tekstów piosenek oraz wideo.

Claus Brinker zauważa z przekąsem: "niezależnie od tego, czy pozew jest rzeczywiście dobrym pomysłem, fakty są takie, że jeśli w obecnych czasach jakaś sławna osoba nie mówi otwarcie o swojej nienawiści do Donalda Trumpa, lewica od razu oskarża ją o milczące popieranie supremacji białej rasy". To nie pierwszy raz, gdy lewacy w żałosny sposób zaatakowali Taylor Swift, żądając od artystki wyjaśnień i potępień. Brinker radzi Swift, by zamiast pozywania swoich krytyków dowiodła, jak są beznadziejni i zgorzkniali, pisząc o nich piosenkę. Czyli niech Taylor zrobi to, co potrafi najlepiej.

Autor artykułu zastanawia się, dlaczego alt-right tak lubi Taylor Swift? Oczywiście można bawić się w szukanie w jej twórczości ukrytych komunikatów, aluzji do prawicowych ideologii. Jednak to jeszcze nie czyni z Taylor Swift "Aryjskiej Bogini" dla radykalnej prawicy. Po pierwsze, ważny jest jej wygląd, jej blond look. Istotna jest jednak także treść jej piosenek, które, jeśli potraktować je jako teksty o relacjach międzyludzkich z elementami autobiograficznymi, ujawniają postawę "uczciwej, honorowej kobiety". Nie chodzi o honor na polu bitwy, ale po prostu stawanie po stronie dobra. Według Brinkera było to godne uwagi na wszystkich jej poprzednich albumach, a szczególnie na drugim i piątym krążku: "Fearless" oraz "1989". Na przykład utwór "The Best Day" z "Fearless" był prawdziwie kontrkulturowy w tym wieku degeneracji. Piosenka jest bowiem odą do rodziny, a konkretnie do matki. Utwór wyraża wdzięczność za pomocną matczyną rolę w życiu.  Prawdziwą mocą tej piosenki jest odrzucenie popkultury, której celem jest zachęcanie nastolatków do buntu przeciwko rodzicom lub obrażanie ich. Taylor miała 18 lat, kiedy ten album został wydany.  Z tej samej płyty pochodzi utwór "Love Story". Jest to ballada, która zaczyna się jak tragiczna opowieść o Romeo i Julii, jednak zakończenie jest optymistyczne: Romeo zostaje zaakceptowany przez ojca Julii i może poprosić o jej rękę. Małżeństwo jest tu happy endem. Te zdrowe treści wypełniały od początku piosenki Taylor Swift, jednak z każdym kolejnym albumem staje się ona coraz bardziej cyniczna. Claus Brinker podkreśla, że nie lubi plotek o gwiazdach, więc nie dochodzi, o czym konkretnie opowiadają autobiograficzne fragmenty piosenek Swift, jednak wystarczy posłuchać każdego następnego utworu, aby odtworzyć historię jej życia. W pewnym sensie jest to tragiczna opowieść o utracie niewinności.

Jednak nawet na jej piątym albumie "1989", który był znaczącym odejściem od stylu country w sferę popu, znajdujemy tę samą bohaterkę - honorową kobietę. Jak zauważa Brinker miłość między mężczyzną a kobietą nie jest bezsensownym uczuciem, które prowadzi donikąd.  Miłość prowadzi do założenia rodziny. Rodziny tworzą naród. A narody toczą wojny, aby bronić tego, co uczyniła miłość. Mimo coraz ciemniejszych tonów, na płytach Swift wciąż można odnaleźć wiele pozytywnych przekazów.  

Ale co z jej dalszą reputacją? Co z REPUTACJĄ, najnowszym wydawnictwem "prawicowej" gwiazdy?    

Zdaniem Brinkera najbardziej rozczarowującą cechą tej płyty jest jej całkowita muzyczna kapitulacja wobec popowego hip-hopu. Krążek "1989" był jeszcze w stanie zachować wyjątkowe brzmienie, mimo że był to album pop. Każda piosenka była na swój sposób piękna. Oprócz wad muzycznego stylu, REPUTACJA to najbardziej cyniczny album Taylor. Tę nową postawę "cool" zapowiadał wydany w sierpniu pierwszy singiel "Look What You Made Me Do". Pod koniec utworu dzwoni telefon i słyszymy:  "Przykro mi, ale dawna Taylor nie może teraz podejść do telefonu",  "Czemu?", "Och, bo ona już nie żyje!". Na końcu teledysku różne poprzednie artystyczne wersje Taylor w strojach z dawnych wideoklipów stoją, najwyraźniej zdezorientowane. Te zużyte "stare Taylorki", które kiedyś widzieliśmy w filmowych ilustracjach do całkiem szczerych piosenek, są teraz tylko rekwizytami, elementami postmodernistycznego żartu? Taylor zerwała więzy i stała się kosmopolitką bez korzeni?

Nowy album jest świadectwem, w jaki sposób reputacja osoby, która jest sławna, może być zmanipulowana przez media, co utrudnia prezentację autentycznej wersji własnego ja. - konstatuje Brinker. Autor artykułu uważa REPUTACJĘ za bardzo osobisty album Taylor Swift. Sugestię, że istnieje w nim jakiś głębszy polityczny przekaz, recenzent uznaje za zbyt daleko idącą. Niemniej jednak są na tej płycie pewne implikacje polityczne. Artystka już dobrze wie, na czym polega trauma, która pojawia się w momencie, gdy jest się ofiarą polowania na czarownice. A to codzienne zjawisko w społeczeństwie, które występuje przeciwko odważnym ludziom kwestionującym obecne społeczne warunki- powody alienacji jednostek. Zdaniem Brinkera szczególnie Biali żyją w strachu przed polowaniem na czarownice. Przeciętny biały człowiek żyje z dnia na dzień, nigdy nie wypowiadając się nawet w myślach w swojej obronie. Nie angażuje się w sferę polityczną w obawie, by nie stać się celem ataku.  Nie musisz być celebrytą, by mainstream zrujnował ci życie, jeśli powiesz coś, co uzna za myślo-zbrodnię. Większość ludzi ma niewielką szansę ucieczki, kiedy ich reputacja zostanie nadszarpnięta medialnym uderzeniem. Podczas gdy Swift zidentyfikowała ten problem, niewiele w REPUTACJI można znaleźć recept, jak go rozwiązać. Status gwiazdy daje jej poczucie bezpieczeństwa, na które większość nie może sobie pozwolić. - Ocenia autor. Brinker podsumowuje, że REPUTACJA  jest smutnym albumem.  Jest to portret kobiety uwięzionej w świecie stworzonym przez jej własny sukces. W tym świecie nie mogła znaleźć osoby, której można zaufać. Niestety powodzenie w naszym społeczeństwie może skazić i zepsuć każdego. Taylor nie jest już tą honorową kobietą, którą była. Upadła. Ale struktura albumu sugeruje, że sama rozumie, co się z nią stało. Wkroczyła w sferę "dorosłej" muzyki, ale nie jest to dorosłość, w której ludzie się żenią, mają dzieci i zakładają rodziny. To wypaczona dorosłość, gdy trzydziestolatkowie nadal zachowują się jak niezdyscyplinowane dzieciaki.  

Rada alt-prawicowca? Wyjść z tego stanu, opuścić świat pustego blichtru, na powrót zapuścić korzenie we własnym kraju, zostać matką i powrócić do bliskich ludzi. Alt-right stoi po stronie Taylor Swift, nawet jeśli gwiazda zbłądziła. Jest to przesłanie, które Biali Nacjonaliści mają dla wszystkich białych ludzi. Wciąż jest szansa, abyśmy na powrót stali się jedną nacją. Nadal możemy mieć swój własny dom. Jest to najlepszy sposób na walkę z wrogim systemem, który chce nas zepsuć i zniszczyć zarówno jako jednostki jak i jako naród.