Najkrócej w historii rządząca brytyjska premier Liz Truss poparła kandydaturę Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. Dziś dużo na jej temat w brytyjskich mediach.

REKLAMA

Liz Truss wydała książkę o śmiałym tytule: "10 lat na uratowanie świata". Jak głosi angielskie powiedzenie, to zwycięzcy piszą historię. Pani Truss najwyraźniej o nim nie słyszała. Nic dziwnego, że komentatorzy nie zostawiają na niej i na jej 350 stronicowym dziele suchej nitki. W ciągu 49 dni sprawowania urzędu zdewastowała brytyjską gospodarkę, ale świat to co innego - apetyt Liz Truss nie maleje, podkreślają. W książce i udzielanych z okazji jej promocji wywiadów była premier otwarcie popiera Donalda Trumpa i przewiduje, że będzie przyszłym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Jej zdaniem świat potrzebuje obecnie mocnych przywódców i byłby bardziej bezpieczny, gdy Trump był gospodarzem Białego Domu.

Uszczypliwi komentatorzy zauważają, że pani Truss przetrwała na stanowisku krócej niż sałata zachowuje swoją świeżość w lodowce (to ponoć uwodniono naukowo) Co znamienne, nie wyklucza ponownego starania się o przywództwo Partii Konserwatywnej.

Downing Street

Rezydencja premiera to zdaniem Liz Truss bezduszny i zaniedbany budynek. Ma pluskwy (!). I nie o urządzenia podsłuchowe w tym przypadku chodzi. Skarży się, że będąc premierem, sama musiała sobie robić fryzurę i nakładać makijaż. Miała też problemy z dostarczaniem zakupów, bo gdy zamawiała przez Internet, ludzie myśleli, że to żart. Liz Truss potrafi "hide grudges", czyli przygryźć język i pogodzić się z porażką. Ma za złe prezydentowi Joe Bidenowi, że skrytykował publicznie jej rządy. To może tłumaczyć w pewnym sensie słabość do jego rywala, Donalda Trumpa.

Jak zauważają komentatorzy, Liz Truss otrzymała od wydawcy zaliczkę na konto jej pamiętników. Obliczono, że było to niewiele ponad 1.5 tys. funtów - czyli 0,29 proc. tego, co otrzymał jej poprzednik, Boris Johnson.

Ekspresowe wyjście

Lizz Truss wpadła na pomysł wprowadzania korekty budżetowej, która polegała na radykalny obcięciu podatków. Chciała się przymilić elektoratowi, ale międzynarodowe rynki - z którymi będąc przywódcą piątej gospodarki świata należy się liczyć - zareagowały dramatycznie i pogrążyły brytyjską ekonomię w chaosie. Obniżono zdolność kredytową Wielkiej Brytanii, a funt nabił sobie dużego guza. Do dziś pani Truss nie uważa, że popełniła błąd. Wini wszystkich, tylko nie siebie.

Warto obejrzeć jej wystąpienia w Ameryce, gdzie pojawia się na imprezach organizowanych w ramach poparcia dla Donalda Trumpa - przemawia do pustych sal, przyjmując na przemian pozy Mussoliniego i Margaret Thatcher. Zawsze chciała zostać druga Żelazną Damą, a okazała się papierowym politykiem.