​Jedni stoją, inni siedzą na rurze, która przetrwała z metalowej konstrukcji. Są schludnie ubrani. Niektórzy mają na sobie plecaki, inni trzymają w rękach torby. To autobusowy przystanek - Mariupol. Nie znają się. Nie rozmawiają. Patrzą nieobecnie w dal, jakby ich tam nie było. Kiedy zobaczyłem to zdjęcie w komputerze, zamarłem. Za podróżnymi wznoszą się wraki mieszkalnych bloków z wypalonymi oczodołami. Widać siwy kawałek nieba i absolutnie nic, co żyje. Ludzie ci są w różnym wieku. Najmłodszy z nich - nastoletni chłopak - ogląda się przez ramię, jakby gwizdał na niego kolega. Pani z elegancko uformowaną fryzurą mogłaby być profesorem.

REKLAMA

MariupolBus stopAugust 2022https://t.co/CJKgWX71sW#russiaisaterrorisstate pic.twitter.com/MfTnhskGoB

Gerashchenko_enAugust 13, 2022

Ukraińska i światowa społeczność IT rozpoczęła akcję zmieniania nazwy "Rosja" na "Rosja państwo terrorystyczne". Na stronach i w systemach online, gdzie można wybrać kraj lub język, można już podziwiać nową odsłonę. Nie brzmi to dumnie, ale jest precyzyjne. Rosja nie kojarzy się już z niczym innym niż agresją, mordem i gwałtem. Stała się rezerwatem zła. To terytorium, które tylko udaje państwo. W rzeczywistości odgryzło zawleczkę granatu i rzuciło się na sąsiada z gromkim "urrraaaaaa!" na pysku. Sprawdzam w Wikipedii. Tam jest wciąż po staremu. Nikt jeszcze nie odważył się przypisać Rosji terrorystycznej funkcji.

W Mińsku zapadła seria wyroków. Nie napiszę, że sądowych, bo staram się dbać o znaczenie tego słowa. Konstanyn Jemirłowicz skazany został na 16 lat więzienia, Witalij Minkiewicz na 15, Igor Kozłow otrzymał 14 lat, Nadieżda Polkina 2 i tyle samo Natalia Ked. To ludzie, którzy po inwazji Rosji na Ukrainę rozkręcali białoruskie tory, żeby powstrzymać wojskowe transporty zmierzające na południe. Właśnie minęły dwa lata od masowych protestów w Białorusi - pamiętacie tych dzielnych ludzi brutalnie bitych przez policję? Demonstracje trwały długo, aż w końcu zostały stłumione. Aresztowani palili paszporty, żeby nie deportowano ich z kraju.

A co w Ukrainie? Dziennikarz Wołodymyr Żółkin od początku wojny prowadzi wywiady z rosyjskimi jeńcami wojennymi. Oglądam każdy, bez wyjątku. Zadaje im merytoryczne pytania, czasami bardzo trudne, nie tracąc ani przez chwilę spokoju. Mówi płynnie, nie jąka się. Gdyby zapomnieć, o czym są te rozmowy, przypominają sesje terapeutyczne. Żółkin daje świadectwo profesjonalnego dziennikarstwa i człowieczeństwa zarazem. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś spisze te wywiady i opublikuje. Słowo w słowo. Z każdą oskarżycielską sekundą ciszy, z każdym drżeniem głosu, gdy jeńcy mówią o swoich oficerach dobijających rannych żołnierzy.

Tymczasem na zajętym nielegalnie Krymie wyleciała w powietrze rosyjska baza wojskowa. Wylegujący się na plaży wczasowicze nie mogli uwierzyć własnym oczom. Widać to na filmie. Zabierają w pośpiechu ręczniki i uciekają do domów. Nazajutrz plaża jest pusta. Na horyzoncie unoszą się kłęby spalin i wciąż niby nie wiadomo, kto jest sprawcą tego ataku. Ukraińcy się nie przyznają, a Rosjanie nie chcą powiedzieć, że dostali bolesnego łupnia. W bazie spłonęło kilka samolotów agresora, ale z dymem poszło też poczucie bezpieczeństwa. Bandyci nie będą już mogli bezkarnie używać Krymu jako zaplecza dla swoich zbrodniczych działań.

"Znaleźli sposoby, by dokonać rzeczy, o których nawet nam się nie śniło" - to ocena efektywności Ukraińskich Sił Zbrojnych dokonana przez Pentagon. Amerykanie dali obrońcom dwanaście punktów w dziesięciopunktowej skali. Brytyjski minister obrony Ben Wallace uważa, że rosyjskie natarcie się na wschodzie Ukrainy się zatrzymało, a wielu miejscach zostało złamane. Kolejne partia HIMARS-ów - prezent z Wielkiej Brytanii - ostrzeliwuje skutecznie pozycje wroga z bezpiecznej odległości 90 km. W Europie upały. Wczoraj, po raz pierwszy od wielu lat, ogłoszono na Wyspach stan suszy. Ziemia przypomina planetę ulepioną z pieprzu. Znikają rzeki i jeziora.