Nie żyje Daria Dugina, córka ultraprawicowego, rosyjskiego ideologa. Samochód, którym podróżowała, wyleciał w powietrze i stanął w ogniu. Miał nim jechać jej ojciec, Aleksander, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. Wsiadł do innego auta. Prawdopodobnie to on był zamierzonym celem ataku. Jest jednym z apologetów rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Marzy o ostatecznym starciu RusoAzji z liberalnym Zachodem. Na filmie, jaki pojawił się w internecie, widać płonącą toyotę. Aleksander Dugin stoi na środku ulicy i trzyma się za głowę. Zginęła młoda kobieta, która podzielała opinie swojego ojca. Los mógł wybrać, ale jak widać, niechętnie wybiera.

REKLAMA

Do przeprowadzania ataku przyznała się Narodowa Armia Republikańska. Ma się składać z "rosyjskich aktywistów i polityków" przeciwnych Kremlowi. "Ogłaszamy prezydenta Putina uzurpatorem władzy i przestępcą wojennym, który zmienił konstytucję, rozpoczął bratobójczą wojnę pomiędzy słowiańskimi narodami i wysłał rosyjskich żołnierzy na pewną i bezsensowną śmierć. Trumny dla jednych, pałace dla innych - oto sens jego polityki" - czytamy w oświadczeniu. Władze rosyjskie szybko ustaliły sprawcę zamachu. Ma nim być obywatelka Ukrainy, która wjechała do Rosji z 12 letnią córką. Bombę detonowała zdalnie, po czym wyjechała do Estonii. Abrakadabra!

Napadając na Ukrainę, Putin zapewne nie brał pod uwagę takiego obrotu sprawy. W ciągu 48 godzin miało być po wszystkim - zwykły blitzkrieg. Tymczasem pół roku później front stoi w miejscu, płoną rosyjskie bazy na Krymie, a w zamachach bombowych pod Moskwą giną cywile. Największym ciosem dla Rosjan miały być zamknięte restauracje McDonalda i kłopoty z częściami zamiennymi do luksusowych samochodów. Sankcje? Jakie znowu tam sankcje! Drwili w telewizji kamerdynerzy cara. Rosja otworzy się na daleki Wschód i wszystko rozejdzie się po kościach. Propagandyści postraszą świat nuklearną zagładą, Zachód się przestraszy i da za wygraną.

Samochód, którym jechała Daria Dugina, spłonął doszczętnie na oczach jej ojca. Ten nie zamienił się jednak w Hioba. "Była piękną, ortodoksyjną kobietą. Patriotką, dziennikarką i filolożką. Moja córka złożyła ofiarę na ołtarzu zwycięstwa!" - napisał w wydanym przez siebie oświadczeniu. Choć nie odmawiam mu prawa do przeżywania straty, rodzą się pytania: ilu jest jeszcze jest takich ślepców? Jak długo zwolennicy Putina będą wysysali sobie z oczodołów ścięte białko. Jakiego kataklizmu trzeba, by potępili zbrodnie i akty bestialstwa popełnione w Ukrainie? Aleksander Dugin żyje. Stał się Abrahamem złego boga. Tej winy nie odkupią żarliwe oświadczenia.

W najbliższą środę Ukraina obchodzić będzie Dzień Niepodległości - kolejną rocznicę oderwania się od sowieckiego cycka. Ten sam dzień odkreśli sześć miesięcy od rozpoczęcia wojny. Na głównej ulicy w Kijowie ustawiono spalone rosyjskie czołgi i transportery opancerzone. Zwiezione zostały z przedmieść miasta. Posłusznie rdzewieją i czekają na rozkaz, który nigdy nie padnie. Potem nie ruszą z miejsca, by nie przejechać wzdłuż nieistniejącej trybuny, na której nie będzie Putina. Nie o takiej defiladzie marzyli mandaryni na Kremlu, posyłając armię przez granicę, która wciąż uparcie istnieje i jest świadkiem. Ukraina o niej nie zapomniała. Ukraińcy także.