Pół wieku temu człowiek stanął na Księżycu. Choć zrobił to w imieniu ludzkości, zostawił za sobą amerykańską flagę. W tym samym czasie te same barwy lśniły na samolotach bombardujących Wietnam. Historia lubi takie heroiczne gesty, bo pozwalają zapomnieć o potwornościach. Naszym prawem jest cieszyć się z osiągnięć człowieka - to oczywiste - ale obowiązkiem o wszystkim pamiętać. Szczególnie o chwilach, gdy uruchamia instynkt nie po to, by podbijać Kosmos, lecz by zabijać drugiego człowieka.

Po lądowaniu Apollo 11 wybuchła wojna na Synaju, potem Iran ciął się z Irakiem, a Rosjanie krwawili w Afganistanie. Inwazja Kuwejtu dała początek konfliktowi w Zatoce Perskiej, a jedno przemówienie Milosevica rozpłatało Bałkany. Zdarzyła się Srebrenica i Rwanda. Z nadejściem nowego tysiąclecia było już tylko gorzej. Samobójcze ataki Stanach Zjednoczonych wysłały nas na wojnę z Al-Kaidą. No i ten najtragiczniejszy w skutkach konflikt z Irakiem - on naruszył grawitację naszej planety. Od tego czasu Ziemia obraca się wokół osi inaczej. 

Czekam na to, by człowiek raz jeszcze bezinteresownie zrobił coś w imię człowieka. Amerykański program kosmiczny nie był wyłącznie romantyczną przygodą. Jankesi ścigali się na niebie z Sowietami i przez dłuższy czas przegrywali w tym biegu. W kosmicznej rywalizacji znokautował ich dopiero wyczyn Armstronga i ten pierwszy ślad odciśnięty w srebrnym pyle. Ale najciemniej jest pod latarnią - to powiedzenie ma sens w każdym języku. Oto obchodząc 50. rocznicę lądowania Apollo 11 na Księżycu stajemy wobec jeszcze większego wyzwania. I nie w przestworzach należy mu stawić czoła, ale tu, na Ziemi.

Naszym wspólnym lotem nie będzie ekspedycja na Marsa. W sumie już lecimy, choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Zmierzamy w kierunku zagłady nie podnosząc się w powietrzu nawet o milimetr. W końcu to morze się podniesie, a słońce nas spali. Na nic zdadzą się promy kosmiczne i wyrzutnie rakietowe - w  przestworzach nie znajdziemy ratunku, gdy zabranie nam  żywności i wody. Człowiek potrafi być genialny i potrafi być głupi. Nie umie się dogadać z drugim człowiekiem nawet dla zachowania gatunku. Putin w Rosji, Trump w Stanach, a Europa z brexitem. To jest nasza załoga Apollo - miliardy ludzi trzymają za nią kciuki. Pytanie: kto z nas pozostawi ostatni ślad na Ziemi?