Prezydent UEFA Michel Platini lubi zaskakiwać. Za swojej kadencji rozszerzył Euro (do 24 drużyn w 2016 roku) i „rozbił” je na 13 krajów-gospodarzy (w 2020). Ale na tym nie koniec. Chce też, by w rozgrywkach mogły wziąć udział takie hm… europejskie potęgi futbolowe, jak Brazylia czy Argentyna. Super, w takim razie może my zagramy w Copa America? Mamy szansę: w eliminacjach do tego turnieju jeszcze nigdy nie przegraliśmy!

Najnowszy pomysł Platiniego też jest z gatunku rewolucyjnych. Prezydent UEFA proponuje, by zlikwidować żółte kartki. Zawodnik, który popełni wykroczenie, opuści boisko na 10 lub 15 minut. Brzmi ciekawie, a jeszcze ciekawiej może wyglądać - np. gdy na murawie zostanie po 3 zawodników z każdej drużyny. Albo gdy na 10 minut zejdzie bramkarz. Albo kiedy faulujący zawodnik będzie musiał opuścić murawę w 89. minucie - no właśnie, co wtedy? A niech siedzi na ławie 9 minut po meczu, a co! Można iść jeszcze dalej niż myśl Platiniego. Zamiast żółtej kartki - 10 minut pauzowania, za pociągnięcie za koszulkę - 5 minut, za szturchańca - 2 minuty na ławce. W przypadku czerwonej kartki trzeba będzie posiedzieć trochę dłużej i w trudniejszych warunkach: np. 3 kolejne mecze w sektorze kibiców przeciwnej drużyny.

Pamiętacie wpadkę Macieja Dowbora z "fałszywą" Agnieszką Radwańską? Znany dziennikarz sportowy przeprowadził wywiad z (umówmy się: średnio "sobowtórowym") sobowtórem tenisistki, podstawionym dla żartu przez Szymona Majewskiego. U nas dał się wkręcić jeden Dowbor, tymczasem w Chinach - miliardy Chińczyków. No, może miliard. Niejaki Donnie, twórca filmików internetowych, postanowił pospacerować ulicami Szanghaju, udając Rogera Federera. Strój tenisisty, charakterystyczna opaska i ochroniarze przy boku: to wszystko sprawiło, że Donnie był oblegany przez tłumy przechodniów. "Tenisista" przytulał fanki i podpisywał się na koszulkach, torebkach oraz różnych częściach ciała. I absolutnie nikt nie zauważył, że ten "Federer" jest raczej "made in China". Cóż, już nawet w świecie sportu trudno odróżnić oryginał od chińskiej podróbki.

Brytyjczycy mają cudowne poczucie humoru! Najpierw swój powrót ogłosiła legendarna grupa Monty Pythona, teraz - chyba równie legendarny - Eddie "Orzeł" Edwards. 50-letni Anglik, zwany najgorszym skoczkiem narciarskim świata, chce wziąć udział w Turnieju Czterech Skoczni. Jeśli jego marzenia się spełnią, wystąpi jako przedskoczek w noworocznym konkursie w Ga-Pa. Przypomnijmy, Edwards (z twarzy podobny zupełnie do naszego Jacka Gmocha), zasłynął podczas igrzysk w Calgary w 1988, zajmując zaszczytne ostatnie miejsca. To z jego powodu wymyślono kwalifikacje: po to, by w konkursie nie pojawiali się tak słabi zawodnicy. Edwards zaskarbił sobie rzesze fanów: może i niespecjalnie skakał, ale poczucie humoru zawsze miał zaskakująco błyskotliwe. Odnosząc się do swojego ewentualnego skoku w Ga-Pa  (i do wady wzroku - pamiętamy go ze słynnymi okularami korekcyjnymi na goglach), powiedział:  "Ponieważ przeszedłem operację oczu, będę teraz widział, gdzie lecę. Mogę przez to nie oderwać się od deski startowej". 

Do wszystkich znudzonych skokami: będą już dwa powody, by je śledzić z zapartym tchem - wywiady z Piotrem Żyłą i Eddie "Orzeł" Edwards!