Ostatnio było głośno o jamajskich bobsleistach – a to za sprawą ich występu na zimowych igrzyskach – teraz media interesują się tamtejszym futbolem. Otóż niejaki Usain Bolt może zostać reprezentantem Jamajki… w piłce nożnej. Najszybszy człowiek świata jakiś czas temu zapowiedział, że w 2016 roku, zaraz po olimpiadzie w Brazylii, zakończy karierę. Karierę, jak się okazuje, lekkoatlety, ale niekoniecznie sportowca.

Winfried Schaefer, selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Jamajki, powiedział, że "chciałby go sprawdzić w zespole narodowym Jamajki". Bolt, miłośnik piłki nożnej, nie potwierdził ani nie zaprzeczył tej informacji. Natomiast zamieścił zdjęcie (na swoim profilu na Instagramie) w piłkarskim trykocie. Z podpisem "wszystko jest możliwe". Już kilka lat temu Usain Bolt zdradził, że jeśli tylko dostałby możliwość gdy w jego ukochanym Manchesterze United, zrezygnowałby z biegania.  Nie wiadomo,  jak drybluje Bolt, ale jedno jest pewne: szybko. Messi i Ronaldo mogą zacząć się bać. Jamajka - z Boltem - w składzie może dać wszystkim zdrowo (?) popalić!

Główny Sponsor Piłkarskiej Reprezentacji Polski podjął decyzję o nieprzedłużaniu umowy z kadrą na kolejne lata. Kontrakt wygasa z końcem lipca, tak więc do meczów eliminacyjnych Euro 2016 polska reprezentacja przystąpi już z nowym sponsorem głównym. Jeszcze nie wiadomo, kto nim będzie, ale internauci już drwią. Że sponsorowaniem drużyny jest podobno zainteresowany pewien cyrk. Albo lokalny sklepik - który stawia "tylko jeden warunek": przynajmniej jeden remis w kolejnych dziesięciu meczach. Sponsorem mógłby też zostać tartak (z hasłem: "takiego drewna jeszcze nie widzieliście"), firmy wydobywające muł rzeczny, a nawet zakłady hm... ostatniej posługi.  Internauci piszą też ogłoszenia "w imieniu kadry": "Używana reprezentacja do sponsorowania. Francuz płakał, jak ją oddawał". Jak tłumaczy wycofujący się sponsor, jego decyzja wynika ze zmiany strategii wizerunkowej firmy. Nawiązując do kampanii tejże - może stracili serce do naszych piłkarzy, ale, jak widać, mają jeszcze rozum.

Wszyscy pamiętamy zdjęcie sinej stopy, które przyprawiało nas o ból głowy. Justyna Kowalczyk wreszcie ujawniła, jak doszło do najsłynniejszej kontuzji tej zimy. Otóż doszło bardzo przypadkowo. "Uderzyłam w nogę od stołu" - wyznała biegaczka. Noga od stołu niestety odparowała cios, co poskutkowało złamaniem stopy. "Stało się to wieczorem, w dzień moich urodzin, dlatego tego wcześniej nie mówiłam. Wiadomo, pojawiły by się głosy, jaka to niby była impreza" -  zdradziła Kowalczyk w programie Tomasza Lisa. Faktycznie, była impreza. Wielka impreza. I tę imprezę będziemy Justynie długo "wypominać": klasyczny melanż na 10 kilometrów, z finiszem jak złoto!