"Idę powiedzieć mojej żonie, że jest wspaniała i cudowna" - takimi słowami pożegnał się ze mną wczoraj późnym wieczorem w Sejmie jeden z bardzo waznych polityków Platformy Obywatelskiej. Było to oczywiście nawiązanie do wyczynu Nelly Rokity (wczoraj urosła Ona w szeregach PO do rozmiarów demona, pozbawiającego biednego Jasia - bo tylko tak mówiono w piątek wieczorem o Rokicie - tlenu jakim dla niego jest polityka) i konsekwencji owego wyczynu.

Koledzy Jana Rokity z PO zarzekali się również w rozmowach nieoficjalnych (w których to świat zwykle wygląda inaczej niż ten prezentowany oficjalnie przed mikrofonem) , że Rokita został absolutnie zaskoczony przez własną żonę, bo Ta co prawda od dłuższego czasu groziła przejściem na drugą stronę, ale nikt nie traktował tego do końca poważnie. Wszyscy za to jak jeden mąż odrzucali scenariusz, w którym Jan Rokita znużony walką o własna pozycję w PO, postanowił wycofać się wykorzystując wczorajsze wydarzenia jako pretekst. Za takim ciągiem wydarzeń przemawiają:

a) trudno uwierzyć, żeby nic nie wiedział o spotkaniach żony z Michałem Kamińskim czy Adamem Bielanem i trudno uwierzyć, żeby nie miał świadomosci jakie konsekwencje owe spotkania mogą przynieść.

b) Jan Rokita od dawna jest spychany w Platformie na boczny tor

c) Jego wielokrotne wystąpienia wbrew linii Tuska mogły być odczytywane jak komuniakt lub prośba "wyrzućcie mnie w końcu z tej Platformy, wtedy bedę mógł honorowo zmienić front"

d) jeszcze wczoraj rano Jan Rokita kręcił nosem sugerując, że nawet poprawione przez Donalda Tuska małopolskie listy mogłyby zabrudzić jego "białe futerko", choc sam Tusk od rana powtarzał, że poszedł Rokicie na rękę we wszystkich punktach i spełnił wszystkie jego żądania.

Ten na pozór logiczny scenariusz ma jednak jedną ale za to sporą lukę. Rokita wycofując się ze startu w wyborach, ale pozostając w Platformie wybrał najgorsze z najgorszych dla ambitnego polityka rozwiązanie. Dobrowolnie skazał się na polityczny aut. I to przekonuje mnie do tego, że rzeczywiście został całkowicie zaskoczony.

P{olitycy Platformy od razu zaczeli szukać jakiegoś pocieszenia w tej czarnawej dla nich godzinie i doszli do wniosku, że PO zyska na tym transferze, bo ludzie zobaczą jakimi nieuczciwymi metodami gra Pis (pozyskuje nie do końca świadomą żonę, która nie ma pojęcia, że została wykorzystana) i współczując Janowi Rokicie zagłosują na Platformę. W tym punkcie zupełnie się nie zgadzam, bo Rokita to nie jest postać odbierana jako ktoś sympatyczny, komu można współczuć. Czasami arogancki, czasami wyniosły może cieszyć się szacunkiem ale raczej na pewno nie wzbudzi pożądanego w tej chwili uczucia litości. Chociaż kto wie....?