Premier przeprowadzi się do swojego sejmowego gabinetu. Spędzi tam co najmniej dwa i pół miesiąca. Zapowiedzi mówią, że do świąt Bożego Narodzenia tam zostanie. Na razie szef rządu nie będzie jednak świętował, ale pilnował ustaw.

Na razie czterech, bo tyle na razie przyjął rząd. Że nie dużo? No, to trudno, ale i tak w przyszłym tygodniu Donald Tusk wkroczy do sejmowego gabinetu. Przejdzie przez mały sekretariat, skręci w prawo i zasiądzie przy ciemnobrązowym drewnianym biurku wyposażonym w telefon, komputer i lampkę, a właściwie lampy, żeby nie było żadnych dwuznaczności.

Oprócz telewizora w tym niewielkim pokoju, niewielkim w porównaniu do gabinetów marszałka czy prezydenta, znalazło się miejsce na zabytkowy stolik, kilka krzeseł, regał, no i właściwie tyle. Na podłodze parkiet i wzorzysty dywan w odcieniach brązu, w oknach firany, dziś zresztą z rana zabrane do pralni.

A gdzie będą siedzieć najbliżsi współpracownicy premiera? To największa zagadka, bo dla nich gabinetów nie przewidziano. Zostaje stolik u szefa rządu, dywan albo poszukiwanie miejsca u kolegów posłów. Podpowiadamy, że najbliżej gabinetu Donalda Tuska znajdują się pokoje Tomasza Tomczykiewicza i Jarosława Kaczyńskiego.