Oj, pechowo premier wybiera czas urlopu. Ilekroć w kraju wybuchają afery, Donald Tusk odpoczywa za granicą. To już tradycja. W zeszłym roku w styczniu, gdy rosyjski MAK ogłaszał swoje smoleńskie rewelacje, Donald Tusk szusował we włoskich Dolomitach. Gdzie tym razem udał się szef rządu?

Premier prawdopodobnie wybrał się w góry, choć pewności nie ma, bo to najpilniej strzeżona tajemnica państwowa. Gdy pytałam osoby, które muszą wiedzieć, gdzie jest szef rządu, padały tylko trzy słowa: Nie mogę powiedzieć. Złośliwi wskazują na modowy blog córki premiera, na którym w ostatnich dniach królują stylizacje narciarsko-tyrolskie.

Pod nieobecności Donalda Tuska w rolę wicepremiera wcielił się Bronisław Komorowski. W Pałacu Prezydenckim odbyło się spotkanie prezydenta z naczelnym prokuratorem wojskowym Krzysztofem Parulskim w sprawie próby samobójczej prokuratora Mikołaja Przybyła i "konfliktu strukturalnego w prokuraturze".

Donald Tusk głos w tej sprawie zabierze dopiero jutro. W Warszawie zostanie zorganizowana konferencja prasowa. Potem szef rządu pojedzie do Kopenhagi, gdzie odbędzie się uroczyste przekazanie prezydencji.

Nie wiadomo, czy szef rządu wróci wtedy do pracy czy ponownie uda się na urlop? Na to pytanie nie sposób dziś odpowiedzieć.

I nie chodzi tu o to, że premier nie może mieć urlopu czy że powinien go przerywać na żądanie. Chodzi przede wszystkim o ukrywanie faktu, że szef rządu pojechał na narty. Czy nie łatwiej byłoby poinformować ustami rzecznika: Donald Tusk od jutra bierze tydzień wolnego. Spędzi go w Dolomitach, w Tyrolu czy gdziekolwiek będzie chciał.