"Nie chodzi o oszczędności, chodzi o to, aby państwo nie wyręczało obywateli i ci sami mogli zdecydować, czy chcą przekazywać 0,3 proc. podatku na Kościoły" - tak minister Michał Boni uzasadniał przedstawiony dziś projekt zakładający likwidację Funduszu Kościelnego. Strona kościelna deklaruje otwartość i przyznaje, ze fundusz był reliktem PRL-u. Na awanturę się więc nie zanosi.

Na razie nic nie wskazuje na to, by projekt miał wywołać burzę - no może oprócz sejmowej, bo ta jest gwarantowana. Strona kościelna domagała się co prawda wyższego odpisu, czyli 1 procenta zamiast 0,3 proc, ale hierarchowie chyba nie spodziewali się, że w tym projekcie pojawią się jakiekolwiek ustępstwa.

Teraz wszystko będzie zależało od prac w zespołach finansowych komisji konkordatowej. Jeśli to rozwiązanie się ostanie, będzie testem przede wszystkim dla Kościoła katolickiego, bo to wierni zdecydują, czy chcą go wspomagać finansowo. Chcę - przekazuję, mam taką wolę - przekazuję. Uważam, że to jest w nowoczesnym państwie XXI wieku rozwiązanie racjonalne - podkreślał Michał Boni podczas spotkania z Episkopatem.

Racjonalne również dla budżetu, bo choć podobno nie chodzi o oszczędności, to budżet oszczędzi prawie 100 milionów złotych.