Dziś Sejm na ostatnim setnym posiedzeniu zajmie się czterema obywatelskimi projektami ustaw. Wszystkie te projekty powstały poza gabinetami polityków, dlatego w przeciwieństwie do pomysłów rządowych, poselskich czy komisyjnych nie tracą ważności po zakończonej kadencji. Mnie jednak bardzo zainteresował ten nagły zwrot ku obywatelom na finiszu. Sprawdziłam, jak posłowie do tej pory troszczyli się o obywatelskie inicjatywy. Po analizie losów wszystkich takich ustaw, odpowiedź o intensywność tej troski brzmi: Bywało różnie, aby nie powiedzieć: mizernie.

Dzisiaj posłowie rozpoczną rozważania nad przywróceniem obowiązku edukacyjnego od siódmego roku życia i koniecznością dofinansowania z budżetu przedszkoli. Potem pochylą się nad losem zwierząt, aby w końcu zająć się planami podwyższenia płacy minimalnej do 50procent przeciętnego wynagrodzenia i zobowiązać Skarb Państwa do zachowania większościowego pakietu akcji w spółce Lotos.

Na 19 obywatelskich projektów zgłoszonych w tej kadencji finału nie doczekało się aż 10 ustaw. Większość z nich w zapomnieniu przeleżała w komisyjnych szufladach spędzając tam miesiące, a nawet lata. Najbardziej drastyczny przykład to ustawa o Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

Wpłynęła do Sejmu w styczniu 2008. Leżakowała dwa lata aby "już" w styczniu 2010 raz zajęła się nią komisja. Raz i od tej pory cisza. I nie przesądzam tutaj czy to był dobry projekt, czy zły. Uważam jednak, że powinien zostać ostatecznie rozstrzygnięty. Tym bardziej, że w ostatnim miesiącu byliśmy świadkami ekspresowego przepychania ustaw przygotowanych przez rząd. Ot mały przykład: ratyfikacja Konwencji o pracy na morzu. Początek prac: 30 sierpnia 2011, koniec czyli głosowanie 31 sierpnia. Tylko 2 dni.

W tej kadencji, poselskiej akceptacji doczekały się tylko 4 projekty obywatelskie. Najgłośniejszy dotyczył przejęcia przez państwo obowiązku pokrywania kosztów prowadzenia przedszkoli publicznych. Tak, wiem jak to dziś brzmi. Niemniej walka o tę akurat inicjatywę wyglądała dramatycznie. Dokument pojawił się w Sejmie w kwietniu 2008, powędrował do komisji, ta pracowała nad nim niemal rok. Przegłosowany w styczniu 2009, zawetowany przez prezydenta, powrócił na ulicę Wiejską w marcu 2009. Weto odrzucono i jeszcze w tym samym miesiącu Lech Kaczyński złożył podpis pod ustawą, której tytuł i uzasadnienie brzmią dziś jak żart.

Mniej szczęścia miały dwie inicjatywy obywatelskie w sprawie wolnego dnia w święto Trzech Króli. Sejm najpierw odrzucił projekt poparty ponad 500 tysiącami podpisów obywateli, potem jeszcze raz odrzucił projekt poparty prawie milionem podpisów obywateli. Dziś, jak wiemy, ów dzień jest wolny, ale z woli ....Platformy OBYWATELSKIEJ.