Janusz wiedział czy nie wiedział? Wicepremier Piechociński pokazuje w studiu telewizyjnym opasłą instrukcję przygotowaną przez jego współpracowników i twierdzi, że nie wiedział o zamiarze podpisania memorandum. Szef EuroPolGazu, czyli spółki, która owe memorandum podpisała, pisze notatkę i utrzymuje, że informował wicepremiera zarówno o propozycji Gazpromu odnośnie tzw. Projektu Jamał-Europa 2, a także o zamiarze podpisania w Sankt Petersburgu memorandum o wzajemny zrozumieniu dotyczącego oceny na etapie przedinwestycyjnym możliwości realizacji gazociągu z Białorusi przez Polskę w kierunku Słowacji.

Wicepremier przyznaje jedynie, że na godzinę przed odlotem został poinformowany o jakimś technicznym porozumieniu polskiej i rosyjskiej spółki, ale szczegółów nie znał i proponuje ujawnienie instrukcji, jaką miał otrzymać z Kancelarii Premiera. Ujawnienie owej instrukcji nic nie zmienia, bo nie ma w niej mowy o memorandum. Nikt w rządzie nie miał przecież pojęcia, że taki projekt istnieje. Propozycja Piechocińskiego, aby odtajnić dokumenty wywołała w Kancelarii Premiera całkowite zdumienie i podejrzenia, że wicepremier celowo chce wmanewrować samego szefa rządu w ten problem i potęgować chaos, za który odpowiedzialność ponosi zarówno minister skarbu jak i gospodarki, bo ten ostatni jako jedyny już w czwartek miał pełną wiedzę (jak twierdzi szef EuroPolGazu), albo przynajmniej sygnały (jak sam twierdzi), które powinny obudzić jego czujność.

Z gazowych manewrów wyłania się obraz całkowitego chaosu. Zdziwione miny premiera i ministrów, beznadziejne tłumaczenia szefowej spółki PGNiG, która jest współwłaścicielem EuroPolGazu, wszystko to sprawia wrażenie, że kwestie bezpieczeństwa energetycznego leżą w rękach ludzi niekompetentnych i niemających pojęcia, że gaz to nie tylko biznes, a wielka polityka. A  wydawałoby się, że to powinna być wiedza podstawowa. Jeśli ktoś tego nie wie, nie powinien zajmować takich stanowisk.

Kolejna kwestia to sprawa nadzoru ministerialnego. Choć Mikołaj Budzanowski na razie zachowa stanowisko, bo premier obawia się zarzutów, że to Putin rekonstruuje polski rząd, ale z całą pewnością minister skarbu przesunął się na czoło rankingu "zderzaków" do zwolnienia podczas letniej rekonstrukcji.