Po dwóch tygodniach odwraca się sytuacja w piłkarskiej Ekstraklasie. W 26. i 27. kolejce Raków Częstochowa rozgrywał mecze w poniedziałek i wiedział, co w weekend zrobili najgroźniejsi rywale – Lech i Jagiellonia. Teraz to piłkarze z Poznania i Białegostoku muszą odpowiedzieć na wczorajsze zwycięstwo lidera rozgrywek.
- Raków pokonał Radomiaka 2:1 i umocnił się na pozycji lidera Ekstraklasy.
- Lech zagra dziś z Motorem w Lublinie, a Jagiellonia zmierzy się z Legią w Warszawie - oba mecze na wyjeździe i oba kluczowe w kontekście walki o mistrzostwo.
- Motor i Legia mogą pokrzyżować plany faworytom, bo grają dobrze u siebie i są mocno zmotywowane.
Raków Częstochowa zmierzył się wczoraj wieczorem z Radomiakiem, który w ostatnich tygodniach bardzo dobrze punktował w Ekstraklasie. Klub z Radomia pokazał się w Częstochowie z dobrej strony. Pierwszy strzelił bramkę, ale przegrał 1:2. To oznacza, że Raków zarobił kolejne trzy punkty. Dziś zatem piłkarzom Lecha i Jagiellonii będzie towarzyszyć dodatkowa presja, bo ekipy goniące lidera nie mogą stracić punktów.
Przerzucenie presji na rywala - to chyba idealny scenariusz dla trenera Marka Papszuna. To się wczoraj udało. Zadanie przed Lechem i Jagiellonią tym trudniejsze, że obie drużyny mają przed sobą wyjazdowe spotkania. "Kolejorz" zagra o 17:30 w Lublinie z Motorem, "Jaga" o 20:00 w Warszawie z Legią.
Wieczorny mecz naszych dwóch ćwierćfinalistów Ligi Konferencji może być bardzo ciekawy. Obie ekipy mają za sobą trudne przeprawy w pucharach i porażki z Chelsea oraz Betisem. Pod koniec lutego Legia zagrała z Jagiellonią w ćwierćfinale Pucharu Polski. Emocji nie brakowało - Legia wygrała 3:2. W tabeli Ekstraklasy piłkarze ze stolicy tracą do trzeciej Jagiellonii aż osiem punktów. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: w lidze Legia gra już tylko o prestiż. Jedynym naprawdę istotnym meczem będzie finał Pucharu Polski - to dla Legii przepustka do europejskich pucharów. Legioniści mogą jednak odegrać ważną rolę w walce o mistrzostwo, bo niebawem zagrają jeszcze z Lechem.
Jagiellonia za to ciągle liczy się w walce o mistrzostwo. Nie może jednak pozwolić sobie na stratę punktów w Warszawie. Pytanie, która drużyna lepiej zareaguje po czwartkowej porażce. Pytanie także o stan zdrowotny piłkarzy obu ekip. W Legii urazy leczą Gual i Kapustka. Po meczu z Chelsea dołączył do tego grona także Wszołek.
Lech Poznań w teorii ma łatwiejsze zadanie - lepiej grać w Lublinie z Motorem niż w Warszawie z Legią. Diabeł, jak zawsze, tkwi w szczegółach. W ostatnich pięciu wyjazdowych spotkaniach "Kolejorz" zgarnął "oszałamiające" 3 punkty. W tym roku przegrywał w Gdańsku, Białymstoku i Wrocławiu. Wygrał tylko w Szczecinie. Z kolei Motor na własnym stadionie w ostatnich sześciu spotkaniach ani razu nie przegrał i na pewno będzie chciał tę serię przedłużyć. Ostatnia domowa porażka lublinian to 19 października i zwariowany mecz z Widzewem, zakończony wynikiem 3:4. Motor ciągle ma szanse na bardzo udany sezon. Traci obecnie... 4 punkty do piątej w tabeli Legii. Beniaminkowi na pewno nie zabraknie motywacji.
Kolejny fajny mecz przed nami. Przyjeżdża do Lublina Lech, który bardzo musi, bo na siedem kolejek przed końcem rozgrywek ma trzy punkty straty do lidera z Częstochowy i musi gonić, bo na pewno jego celem jest zdobycie tytułu mistrza Polski. Staje jednak naprzeciwko drużyny, która bardzo chce, która u siebie w Ekstraklasie punktuje na poziomie 1,70 na mecz, a na stadionie będzie komplet publiczności. Przeciwnicy będą musieli podjąć to wyzwanie, a my mamy nadzieję, że mocno skomplikujemy im sprawę po tym meczu. Musimy być jednak w bardzo dobrej dyspozycji i mieć trochę szczęścia, żeby przeciwstawić się takiemu rywalowi - mówił na przedmeczowej konferencji trener Motoru, Mateusz Stolarski.
Teraz, po wygranej Rakowa nad Radomiakiem, różnica pomiędzy klubami z Częstochowy i Poznania urosła oczywiście do sześciu punktów.