Jacek Zieliński przekonuje, że Legia trafiła to jednej z najtrudniejszych grup Ligi Mistrzów. "O ile w eliminacjach mistrzom Polski dopisało szczęście, o tyle w tym losowaniu wyraźnie go zabrakło" - powiedział PAP były piłkarz warszawskiej drużyny.

REKLAMA

Mistrzowie Polski zmierzą się z broniącym trofeum Realem Madryt, Borussią Dortmund i Sportingiem Lizbona. Legia trafiła na zacnych rywali. Za równie silną uznaję grupę D, w której znalazły się Bayern Monachium, Atletico Madryt, PSV Eindhoven i FK Rostów. Najsłabszy wydaje się zestaw G z Leicester City, FC Porto, FC Brugge oraz FC Kopenhaga - ocenił.

Zieliński uważa, że szczęście, które sprzyjało mistrzom Polski w kwalifikacjach LM, w losowaniu fazy grupowej już im nie dopisało.

Niewiele brakowało, aby w ostatniej fazie eliminacji Legia nie zmierzyła się z Dundalk FC, tylko z BATE Borysów, a wtedy poprzeczka byłaby zawieszona znacznie wyżej. W tej rywalizacji mistrzowie Irlandii mieli wyjątkowego farta i zagrali niesamowicie skutecznie, bo w pierwszym meczu oddali trzy celne strzały i zwyciężyli 3:0. Z kolei w rewanżu dopiero w 34. minucie przekroczyli połowę gospodarzy i śmiało mogli przegrać nawet 1:9, a ulegli tylko 0:1 - stwierdził.

Były asystent Franciszka Smudy w reprezentacji Polski trochę był zdziwiony strategią Legii - przed rewanżowym meczem z Dundalk w konfrontacji z Arką Gdynia trener Besnik Hasi zdecydował się wymienić wszystkich zawodników z pola.

Cel nadrzędny w postaci awansu do Ligi Mistrzów został osiągnięty, ale nie wiem, czy przyjmowanie takiego schematu jest konieczne. Piłkarze są obecnie wszechstronnie monitorowani i na tej podstawie można stwierdzić, kto jest przemęczony, a kto jest w stanie zagrać dwa mecze w tygodniu. W drużynie sprzed 20 lat każdy palił się od występów, bo woleliśmy grać niż trenować. Tym bardziej, że nasze zajęcia wcale nie były lekkie. Mieliśmy też bardzo mocny skład, bo na każdą pozycję rywalizowało dwóch równorzędnych graczy. Pewne rotacje, w postaci 3-4 zmian, miały miejsce w Pucharze Polski i to w spotkaniach, o których wiedzieliśmy, że i tak je wygramy. W ciągu roku w lidzie, krajowym pucharze, Lidze Mistrzów i reprezentacji Polski uzbierało mi się 65 meczów - skomentował.

Dyrektor sportowy lidera pierwszej ligi Wigier Suwałki utrzymuje, że z obecną formą polski jedynak w tych rozgrywkach nie ma czego szukać.

Realnie patrząc, warszawianom pozostaje walka o trzecie miejsce w grupie, premiowane występami w Lidze Europejskiej. Ale tylko pod warunkiem, że zademonstrują zdecydowanie lepszą dyspozycję, bo na razie spisują się fatalnie. Gorzej grać chyba nie można i obawiam się, że jeśli Legia zaprezentuje się tak jak w meczach Górnikami Zabrze i Łęczna oraz Arką Gdynia, może dojść do kompromitacji tego zespołu - zauważył.

W inauguracyjnym spotkaniu LM wojskowi zmierzą się 14 września na własnym stadionie z Borussią Dortmund i według byłego piłkarza Legii sztab szkoleniowy ma sporo czasu, aby wyeliminować różne niedostatki.

Piłkarz w optymalnej dyspozycji to taki, który jest pewny siebie, czuje się dobrze fizycznie i wie, co w danym momencie robić na boisku. Tymczasem gra stołecznej drużyny w żadnym aspekcie nie wygląda korzystnie. Niepokojące jest to, że zawodnicy, którzy na wiosnę znajdowali się w niezłej formie, teraz spisują się poniżej swoich możliwości. W czasie przerwy na reprezentację nie będzie kilku graczy, ale i tak w sferze motorycznej i taktycznej można wiele poprawić. Najpierw trzeba jednak zdiagnozować gdzie tkwi problem, a następnie wprowadzić plan naprawczy - dodał.

Zieliński był podstawowym zawodnikiem zespołu, który w sezonie 1995/95 zajął drugie miejsce w grupie - za Spartakiem Moskwa, a przed Rosenborgiem Trondheim i Blackburn Rovers, ale w ćwierćfinale LM musiał uznać wyższość Panathinaikosu Ateny. 60-krotny reprezentant Polski podkreśla, że do tamtych rozgrywek jego drużyna przystąpiła z zupełnie innej pozycji niż obecna Legia.

Nie mieliśmy podstaw, aby kogokolwiek się bać i od nikogo nie czuliśmy się gorsi. W zespole występowali co prawda sami Polacy, ale w tym gronie nie było ludzi przypadkowych. W składzie mieliśmy były, obecnych, albo przyszłych reprezentantów kraju. Inna sprawa, że w Moskwie nie sposób było nawet zremisować, bo sędziowanie nie spełniało tam żadnych standardów. Pamiętam, że pierwszego gola Spartak strzelił na początku spotkania z "jedenastki", po tym jak Siergiej Juran przez nikogo nie atakowany przewrócił się dwa metry od linii pola karnego - przypomniał.

W zgodnej ocenie po awansie do fazy grupowej Legia znalazła się obecnie w finansowym raju i na wiele lat może "odjechać" innym zespołom ekstraklasy. 49-letni działacz przestrzega jednak przed takimi prognozami.

Dla nas Liga Mistrzów była szansą na zarobienie dobrych pieniędzy. Kontrakty mieliśmy niewielkie, ale sporo kasy, w postaci premii, mogliśmy podnieść z murawy. Klub też nieźle zarobił, ale nie przełożyło się to na naszą dominację w lidze. W tym sezonie nie zdołaliśmy obronić tytułu mistrza Polski, a po zakończeniu rozgrywek odeszło od nas dziewięciu podstawowych piłkarzy. Zatem spokojnie z tym odjazdem i eldorado - podsumował Zieliński.

(az)