W piątek w Dausze rozpoczną się długo wyczekiwane lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Po raz pierwszy od dawna impreza nie odbędzie się tradycyjnie w sierpniu, ale dopiero jesienią. Jaki wpływ będzie to miało na wyniki osiągane przez lekkoatletów? W których konkurencjach powinniśmy spodziewać się zażartej walki o złoto i jak w tym wszystkim odnajdą się biało-czerwoni? Na te pytania Patrykowi Serwańskiemu odpowiedział Tomasz Majewski, wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.

REKLAMA

Patryk Serwański, RMF FM: Rozmawialiśmy zimą przed rozpoczęciem halowego sezonu. Było dużo wątpliwości związanych z całym lekkoatletycznym rokiem. Jak to wszystko ułoży się w związku z tak długim letnim sezonem? Dalej jest trochę tych niewiadomych, ale pewnie już zdecydowanie mniej. Jak do tych późnych mistrzostw świata podeszli nasi sportowcy? Byli otwarci na rady i sugestie?

Tomasz Majewski: Oczywiście, coś może się jeszcze zmienić na tej ostatniej prostej, bo to kluczowy czas, ale mogę szczerze powiedzieć, że większość naszej reprezentacji jest dobrze przygotowana. Dobrze to wszystko zaplanowała i jest w odpowiedniej formie w odpowiednim czasie. To są sportowcy przygotowani na to, by w Dausze walczyć o dobre rezultaty.

Niektóre konkurencje są bardziej wymiernie, inne mniej. Jedne bardziej zależą od pogody, drugie mniej. Ale czy biorąc pod uwagę te różne argumenty macie jakieś wyliczenia - ile medali powinni przywieźć biało-czerwoni z Kataru?

Zobaczymy. Ważne będą ostateczne liczby startowe. Już wiadomo, że z uwagi na ostatni wydarzenia nie wszyscy sportowcy z Bahamów będą w stanie dotrzeć do Kataru. Liczymy na kilka medali, choć będą to dla nas trudniejsze mistrzostwa niż w Londynie. Tam jechaliśmy prawie jak do siebie. Podobny klimat, dużo polskich fanów. Tu będzie inaczej. Przede wszystkim klimat i termin są inne, ale mamy kilka osób, które jadą tam po medale. Jak będzie pięć miejsc na podium to już będziemy zadowoleni.

Klimatyzowany stadion, upał poza stadionem, klimatyzacja w samochodach czy autobusach. Na ostatniej prostej już w Dausze można zaprzepaścić kilka miesięcy przygotowań łapiąc jakąś drobną infekcję. Można te zagrożenia wyeliminować?

Dlatego przez długi czas prowadziliśmy rozmowy uświadamiające zawodników, żeby wiedzieli jak się na to przygotować. Będziemy korzystać z kamizelek chłodzących. Zobaczymy, czy pomogą. Przede wszystkim ważny będzie zdrowy rozsądek, unikanie upałów, słońca. Trzeba się przed tym chronić. Czasami ważna będzie logistyka stadionu, hali rozgrzewkowej. Chodzi o to, by jak najmniej sił stracić. Trzeba uważać na klimatyzację, bo to zmiany temperatur są najgorsze dla organizmów. Trzeba odpowiednio się nawadniać, bo nawet taka wydawałoby się błahostka może przeszkodzić w zdobyciu medalu.

Oczywiście to o co spytam może się zmienić po tych mistrzostwach świata, ale jakie są najbardziej pozytywne zaskoczenia w tym roku w polskiej lekkoatletyce? Jeśli chodzi o wyniki, formę, podejście.

Na pewno Karolina Kołeczek. To nasza najbardziej pozytywna i najfajniejsza niespodzianka. Mam nadzieję, że na koniec będzie jeszcze dobry występ w Dausze. Zmiana trenera była dużym ryzykiem, które się opłaciło. To na razie świetnie procentuje. Karolina biega szybko, równo. Mam nadzieję, że awansuje do finału. Cieszy powrót Marii Andrejczyk do dobrego rzucania i oczywiście do zdrowia - to przede wszystkim. No i jest parę mniejszych miłych aspektów jak Asia Linkiewicz, która idzie na rekord życiowy. Powrót Piotrka Małachowskiego na dobrą drogę też jest czymś fajnym, że w tym wieku nadal daleko rzuca. Reszta gwiazd nie zawodzi, ale od tego są gwiazdy.

Nie wymieniłeś Konrada Bukowieckiego, a on przecież pokonał w końcu barierę 22 metrów. Kilka razy zresztą bił w tym roku życiówkę. Ze startu na start się poprawiał i mówi, że może być jeszcze lepiej w Dausze. To wszystko brzmi optymistycznie.

No nie wymieniłem Konrada, bo tego się po nim spodziewaliśmy. To nie jest niespodzianka. Wiemy, że on ma niesamowite możliwości. To największy talent w tej konkurencji na świecie. Kolejnym krokiem w jego karierze powinno być zdobywanie medali największych imprez na świecie. Obaj z Michałem Haratykiem mają na to szanse. Cieszy, że Konrad jest w gazie i pokonuje w bezpośrednich startach rywali, z którymi powinien bić się w Dausze o medali. Ale rywale nie śpią. W pchnięciu kulą poziom rywalizacji może być naprawdę bardzo wysoki. Jest wielu świetnie przygotowanych zawodników.

Widzisz kogoś, kogo te mistrzostwa mogłyby wykreować na nową gwiazdę lekkiej atletyki? Może nie od razu pokroju Usaina Bolta, ale chodzi mi właśnie o kogoś kto w perspektywie jakiegoś czasu może stać się taką postacią jak Jamajczyk czy Siergiej Bubka. Kogoś, kto poruszy fanów na całym świecie.

O to trudno. Trudno przewidywać czy namaścić kogoś na gwiazdę. Chciano zrobić taką gwiazdę z Wayde’a van Niekierka, ale to nie ta osobowość. Potem pojawiły się kontuzje i właściwie od dwóch lat go nie ma. Teraz myślę, że szanse na bycie taką lokomotywą ciągnącą dyscyplinę może być Norweg Karsten Warholm - biega świetnie i na pewno ma ciekawą osobowość. Poza tym w jego konkurencji w biegu na 400 m przez płotki może być rekord świata. Zresztą jest trzech świetnych płotkarzy i oni mogą lekkoatletykę napędzać. Poza tym myślę jeszcze o Sydney McLaughlin - młoda bardzo ładna, bardzo fajna zawodniczka i też ma z kim rywalizować. Ale na globalną gwiazdę sportu będziemy długo czekać. Ona się musi sama ujawnić.

Jakie to będą mistrzostwa? Raczej takie na wykończenie długiego sezonu bez wybitnych wyników czy może doczekamy się także rezultatów, które zaskoczą ekspertów? Nie mówię oczywiście o serii rekordów świata, ale będę bardzo dobre wyniki czy tylko walka o medale?

Ja bym powiedział, że takie mieszane. Części konkurencji nie przeszkodzą warunki w Dausze. W niektórych konkurencjach poziom jest świetny. Widać, że zawodnicy są w formie i mogą być nawet rekordy świata jak w tych płotkach. Ale będą też konkurencje bez wielkich rezultatów z niespodziankami. No i to już ostatni wielki sprawdzian przed Tokio. To też będzie miało znaczenie.

To oprócz męskich płotków i pchnięcia kulą może być fascynująca rywalizacja, a gdzie walka o wynik, ale bez fajerwerków?

Tyczka męska, trójskok damski - to mogą być świetne konkurencje. Biegi średnie, długie, maraton, który startuje o północy, chód sportowy: tam warunki odbiją się na wynikach. Wygrają najsilniejsi, którzy wytrzymają, ale o super warunkach nie ma mowy.

Rodzi się pytanie o szanse naszych doświadczonych biegaczy jak Adam Kszczot i Marcin Lewandowski. Odpowiednie reagowanie na bieg, taktyka, strategia - to jest ich mocna strona.

Mam nadzieję, że to wykorzystają. Te cechy ich premiują. Sprytem, doświadczeniem mogą wygrać. Wolny bieg w takich warunkach może dać im medal. Świat na 800 i 1500 metrów biega bardzo szybko, ale to nie jest zwykły mityng. To będzie inna walka, a wiem, że i Adam i Marcin są dobrze przygotowani.

Na ile możemy patrzeć na mistrzostwa świata w Dausze w kontekście igrzysk w Tokio? Da się coś przewidzieć w kontekście tego, co wydarzy się latem przyszłego roku?

Są jakieś tam wyliczenia jak medale mistrzostw przekładają się na igrzyska, ale tam będzie dużo trudniej. Są sportowcy, którzy wszystko planują pod igrzyska. W niektórych konkurencjach widać zawodników czy zawodniczki, którzy idą takim długim, dobrym kursem do Tokio. Igrzyska determinują wielkie kariery. Spora grupa gwiazd czeka już tylko na te zawody w Japonii i potem zakończą kariery. Oni chcą dotrwać i powalczyć w tym ostatnim wielkim boju. Trochę to wszystko będzie zakłamane z uwagi na późny termin mistrzostw świata. Niektórzy szykują się już na Tokio i w Dausze nie błysną, a za rok mogą być mocni. Ale pamiętajcie też o tym, że są konkurencje, w których walczy ze sobą 2-3 zawodników. Ten, który do Tokio pojedzie jako Mistrz Świata będzie mógł do tego wszystkiego inaczej podejść, inaczej się nastawić. To się naprawdę liczy.

Są przecież konkurencje gdzie realnie od lat o złoto biją się ci sami. Trochę jak na korcie Federer kontra Nadal i Djoković. Od lat dzielą pomiędzy sobą większość sukcesów. Czasami taka lekkoatletyczna rywalizacja toczy się przez ponad dekadę.

Tak, a świetnym przykładem jest na przykład trójskok męski. Amerykanie Will Clay i Christian Taylor. Inni się pojawiają i znikają, a finalny bój o złoto jest pomiędzy nimi. W tym roku Clay skoczył ponad 18 metrów, ale co z tego, że jest liderem światowych list skoro przeważnie z Taylorem przegrywa.