Wielki piłkarz. Obok Marco van Bastena i Franka Rijkaarda członek słynnego holenderskiego tria, który poprowadził AC Milan do trzech mistrzostw Włoch i dwóch triumfów w Lidze Mistrzów. Laureat Złotej Piłki w 1987 roku, przyjaciel Nelsona Mandeli, a aktualnie asystent trenera reprezentacji Holandii. Ruud Gullit w specjalnej rozmowie z RMF FM mówi o kryzysie w ekipie "Oranje", nadchodzącym finale Champions League i apeluje do kibiców reprezentacji Polski, by uwierzyli w swoją drużynę. Wspomina też pewien kibicowski gadżet, który królował w Mediolanie na przełomie lat 80. i 90.

REKLAMA

Jan Kałucki, RMF FM: Kiedy powiedziałem mojemu tacie, że będę rozmawiał z Ruudem Gullitem był strasznie zazdrosny. Skład tamtego Milanu potrafi powiedzieć niemal z pamięci. Czy wrócą czasy, kiedy Milan będzie znów tak elektryzował kibiców?

Ruud Gullit: Mam wielką nadzieję. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że kiedyś każdy piłkarz chciał grać we Włoszech. Italia była prawdziwą "Ziemią Obiecaną". Teraz takim piłkarskim Eldorado jest Anglia, Hiszpania i Niemcy. To nie są najciekawsze czasy dla Milanu, ale poczekajmy. Wierzę, że złote czasy jeszcze nadejdą. Może nowi chińscy właściciele będą wiedzieli jak zainwestować pieniądze i sprowadzą dobrych piłkarze.

A Pana zdaniem te pieniądze to bardziej szansa, czy zagrożenie? Niektórzy alarmują, że tego typu pieniądze mogą sprawiać, że równowaga w światowej piłce może zostać zachwiana.

Nie uważam tak. Proszę spojrzeć na Anglię - większość klubów ma zagranicznych właścicieli. W dzisiejszych czasach jest to coś całkowicie normalnego. We Francji podobnie - Paris Saint Germain należy do Katarczyków, Monaco do Rosjan... każdy chce mieć klub bijący się o najwyższe cele.

Wracając jednak do przeszłości - ma pan swojego ulubionego gola? Ja chyba najbardziej lubię tego z meczu ze Steauą Bukareszt i z Bari na tej straszliwej murawie.

Tak, ten z Bari... To była na prawdę ładna bramka. Ma pan rację też jeśli chodzi o stan boiska - była straszna. Jednak jak miałbym wskazać na jednego gola, byłby to ten strzelony głową w meczu ze Związkiem Radzieckim. Trafienie w finale mistrzostw Europy zawsze jest czymś wyjątkowym.

Jeśli chodzi o strzały głową, to pamiętam ten w meczu z 1989 roku przeciwko Realowi Madryt. Milan wygrał wtedy 5:0.

To było też ładne trafienie, ale mimo wszystko wolę tego, kiedy graliśmy z Rosjanami.

Pański Milan z van Bastenem i Rijkaardem grał w holenderski sposób...

Czy ja wiem... Po prostu lubiliśmy atakować.

Ale sam Argio Sacci jeździł przecież do Amsterdamu oglądać Ajax.

To była idealna mieszanka włoskiego futbolu i holenderskiego polotu. Myśmy się dużo nauczyli od Włochów, a oni od nas. Wyszło coś niezwykłego.

A myśli pan, że holenderski futbol przechodzi kryzys? W 1988 roku czterech piłkarzy z Holandii było w czołowej piątce plebiscytu "Złota Piłka". Rok wcześniej pan triumfował w tym głosowaniu. Holandia nie wychowuje już wielkich zawodników?

Nie powiedziałbym tak. Wszystko się zmienia, ale my wciąż mamy dobrych zawodników - zobacz na Robbena. To prawda - spadek formy jest widoczny, ale jakoś się z tego wygrzebiemy.

A nie jest może tak, że po śmierci Rinusa Michelsa i Johna Cruyffa Holandia cierpi na coś w rodzaju "choroby sierocej"? Nie ma już z nami głównych ideologów holenderskiego futbolu, a nowych nie widać.

Ależ są. Rysuje pan sytuację w holenderskiej piłce w strasznie czarnych barwach. To prawda - jesteśmy w dołku, ale się z tego wygrzebiemy. Pamiętajmy, że na mistrzostwach w RPA byliśmy drudzy, a w Brazylii zajęliśmy trzecie miejsce. To było zaledwie trzy lata temu.

Teraz jest pan asystentem selekcjonera - widzi się pan w roli nowego mentora? W swojej książce tłumaczy pan "Jak Oglądać Piłkę Nożną".

Tam jest moja wizja futbolu i to, jak ja oglądam piłę nożną. Co ciekawe, ostatni finał Ligi Europy między Ajaxem Amsterdam a Manchesterem United wyglądał dokładnie tak, jak opisałem to w książce. Dokładnie!

Czyli nie był pan zaskoczony wynikiem.

Nie. Kiedy grasz przeciwko drużynie, która wywiera na ciebie presję, musisz wykopywać piłkę najdalej jak to tylko możliwe. Nie możesz atakować środkiem pola, jak to robił Ajax, bo ci z United dokładnie tego chcieli. Trzeba więc robić wszystko, czego twoi przeciwnicy nie chcą.

A kto teraz gra najładniej na świecie.

Real Madryt, ale lubię też Tottenham...

Czyli Real wygra w finale Ligi Mistrzów?

Nie, wydaje mi się, że Juventus wygra.

Dlaczego?

Bo to jest drużyna kompletna. Gra świetnie w obronie, ale nie jest to anty-futbol. Grają pięknie. To jest wręcz zabójcze połączenie. Nawet jak Juventus wygrywa i prze do wygranej, nie zapomina o tyłach.

A jak pan opisze grę reprezentacji Polski?

Wasza drużyna gra naprawdę dobrze. Właściwie jedna wygrana dzieli was od awansu na mistrzostwa świata. To olbrzymie osiągnięcie. A tak z ciekawości - z kim teraz gracie?

W czerwcu gramy z Rumunią.

Ok (Ruud Gullit podnosi kciuk do góry).

A czy wyobrażał sobie pan w latach 80. czy 90., że reprezentacja Polski będzie wyżej w rankingu FIFA niż Holandia?

Zacznijmy od tego, że ten ranking jest strasznie dziwny. Sam nie wiem, jakimi prawami się kieruje i za co zdobywa się punkty. On nie odpowiada na wszystkie pytania. Polska jest w tej chwili na lepszym miejscu, ponieważ grała na mistrzostwach Europy we Francji, a Holandia nie. To oczywiste. Dlatego straciliśmy mnóstwo punktów.

A z ciekawości - gdzie Pana zdaniem Polska może dojść na mistrzostwach świata w Rosji? O ile się oczywiście zakwalifikuje.

Musicie uwierzyć w swoją drużynę, że odniesie sukces. To będzie trudne, ale uwierzcie.

To wynika z tego, że przez lata byliśmy na piłkarskich peryferiach.

Doskonale to rozumiem. Ale co w takim razie mają powiedzieć kibice z Islandii albo Walii? Wszystko jest możliwe.

Zaczęliśmy od mojego ojca to pozwoli pan, że na nim skończymy. Kiedy był w Mediolanie na początku lat 90., powiedział że bardzo popularnym gadżetem kibicowskim była czapka z włosami Gullita.

Tak, pamiętam to! To było rzeczywiście zabawne. Pamiętam taż, że na ostatnich stronach gazet sportowych były komiksy. W jednym z nich bohaterowie nosili te czapki. To było śmieszne. Dredów już nie mam, ale ostatnio widziałem kogoś z takim nakryciem głowy. To było wielkie zaskoczenie.

Był pan w końcu "Kapitanem Dredem". Revelation Time napisał o panu piosenkę.

Tak, to było bardzo fajne, ale też ważne przedsięwzięcie. Revelation Time był bardzo politycznie zaangażowanym zespołem. Jasno opowiadał się przeciwko Apartheidowi. Na szczęście walka minęła. Muzyka reggae ma teraz inny wymiar. Teraz zostaje nam w spokoju słuchać muzyki.

I oglądać piłkę nożną.

Przede wszystkim oglądać piłkę nożną.