"To najlepsze otwarcie sezonu w mojej karierze" - tak Agnieszka Radwańska skomentowała swoje zwycięstwo w turnieju WTA Tour na twardych kortach w nowozelandzkim Auckland. Czwarta tenisistka świata pokonała w sobotnim finale, w ciągu godziny i 38 minut, swoją rówieśniczkę Belgijkę Yaninę Wickmayer 6:4, 6:4.

REKLAMA

Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego początku roku. To moje najlepsze otwarcie sezonu, w dodatku wygrałam turniej, w którym grałam po raz pierwszy. To perfekcyjne przygotowanie do Australian Open - powiedziała po triumfie Radwańska, która odniosła 11. turniejowe zwycięstwo w karierze. 23-letnia krakowianka przegrała dotychczas cztery finały, w tym jeden wielkoszlemowy (Wimbledon 2012). To niesamowite. Jeszcze nigdy nie udało mi się wygrać turnieju w pierwszym starcie w sezonie. Chciałam tu przynajmniej dojść do półfinału, ale udało mi się zwyciężyć. Zagrałam pięć dobrych meczów, nie tracąc nawet seta, więc myślę, że jestem dobrze przygotowana do Australian Open - uważa Radwańska, która zakończyła sobotnie spotkanie przy trzecim meczbolu.

Mecz finałowy w trudnych warunkach

Dzisiaj i wczoraj panowały tu trudne warunki przez mocny wiatr i deszcz, który przerywał mecze. Jednak mimo to grało mi się tu dobrze i jestem z siebie naprawdę zadowolona. Wierzę, że uda mi się utrzymać grę na takim wysokim poziomie przez co najmniej kilka tygodni - dodała.

W sobotnim finale obie tenisistki - Radwańska i Wickmayer - miały problemy z serwisem, na co wpływ miał mocny porywisty wiatr, często zmieniający kierunek. Polka miała w finale aż 12 "break pointów", z których wykorzystała cztery, po dwa w każdym secie. Rywalce udało ją się przełamać tylko dwa razy, przy sześciu okazjach.

Wickmayer, znana z agresywnego siłowego stylu gry, cały czas ryzykowała starając się celować piłkami w linie. Skutkiem tego była duża liczba 28 niewymuszonych błędów, ale i spora wygrywających uderzeń - 26. Natomiast Polka starała się ją skutecznie wybijać z rytmu i rozprowadzać między narożnikami kortu, a czasem też zaskakiwać dropszotami i ostrymi kątami.

Nie jestem w stanie cały czas tak mocno uderzać piłek, ale zawsze staram się znaleźć inne drogi do zwycięstwa - tłumaczyła krakowianka po meczu.

Już w trzecim gemie Radwańska przełamała podanie rywalki, dzięki czemu później wyszła na 3:1 i 4:2, ale Belgijka wyrównała na 4:4. Jednak potem przegrała dwa kolejne gemy i seta, po 45 minutach.

Wickmayer rozpoczęła drugą partię od prowadzenia 2:0 i 3:2, po czym trzy następne gemy zdobyła Polka. Przy 5:3 i podaniu rywalki nie wykorzystała meczbola, a w kolejnym gemie jeszcze jednego przy swoim serwisie, zanim zakończyła spotkanie.

Jestem trochę rozczarowana, bo zrobiłam dzisiaj wszystko, co tylko mogłam. Zostawiłam dzisiaj serce i dusze na korcie, ale to nie wystarczyło do zwycięstwa, niestety - powiedziała Wickmayer, która zdobyła 200 punktów do rankingu WTA Tour, w którym jest 23., a także 20 tysięcy dolarów premii. Triumfatorce przypadło 280 pkt i czeka na 40 tys. dolarów.

Teraz czas na Sydney

Obie tenisistki udadzą się teraz do Australii na kolejny turniej w Sydney (z pulą nagród 690 tys. dol.). Tam Polka również jest najwyżej rozstawiona, więc na otwarcie ma wolny los. W drugiej rundzie spotka się z jedną ze zwyciężczyń kwalifikacji lub Australijką Casey Dellacquą.

Jej młodszą siostrę Urszulę już w pierwszym meczu czeka trudne zadanie, bowiem wylosowała Dunkę polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki (nr 7.). Jeśli uda jej się pokonać byłą liderkę rankingu WTA Tour, to w drugiej rundzie może trafić na Wickmayer, jeśli ta wcześniej upora się z Niemką Julią Goerges.