Gorzką pigułkę musieli przełknąć polscy lekkoatleci w koreańskim Daegu, gdzie obyły się mistrzostwach świata. Jedyny medal, złoty, zdobył tyczkarz Paweł Wojciechowski. Zawiedli natomiast najwięksi faworyci. "Nic nam nie wychodziło" - ocenił prezes PZLA Jerzy Skucha. Przed dwoma laty biało-czerwoni przywieźli z Berlina osiem "krążków".

REKLAMA

W stolicy Niemiec wyszło nam wszystko, a do tego były miłe niespodzianki. W Daegu nic nam nie wychodziło, jedynie Paweł Wojciechowski spisał się rewelacyjnie. Spójrzmy na to jednak realnie. Polska lekkoatletyka jest gdzieś pomiędzy Berlinem a Daegu. Jako matematyk określiłbym, że średnia arytmetyczna wychodzi cztery i pół medalu. Prawdopodobnie jesteśmy właśnie w tym miejscu - powiedział Skucha.

Mimo wszystko prezes stara się zachowywać resztki optymizmu. Nic w przyrodzie nie ginie, więc jeśli nam teraz nie wyszło, to dobrze powinno być w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Londynie. Taka czarna passa nie powinna nam się już powtórzyć - stwierdził.

Przypomniał też analogiczną sytuację sprzed paru lat, kiedy polscy lekkoatleci w Sewilli, na rok przed igrzyskami w Sydney, zdobyli tylko jeden medal i to również złoty (4x400 mężczyzn), a z Australii wrócili z trzema krążkami.

W Hiszpanii czekaliśmy wtedy na medal do ostatniego dnia imprezy. Wtedy też nic nie wychodziło. Robert Korzeniowski został zdyskwalifikowany, młociarze zawiedli... Oby historia się powtórzyła - powiedział.

Skucha nie chciał przyznać kto zawiódł go najbardziej, ale wymienił parę nazwisk. Nie chciałbym kategoryzować, to chyba dla wszystkich oczywiste. Tomek Majewski i Piotrek Małachowski to zawodnicy, którzy przyjechali tutaj po medal, a nie weszli do ścisłego finału. Byłem przekonany, że Ania Rogowska, mimo że miała problemy zdrowotne skoczy "swoje" i stanie na podium. Również na medal Anity Włodarczyk w duchu liczyłem. To właśnie w tych konkurencjach jest największy niedosyt - zaznaczył.

Niektórych lekkoatletów czekają zmiany, bo zagrożone jest ich miejsce w elitarnym klubie Londyn 2012, który najlepszym zapewnia przygotowania do igrzysk.

Kiedy stworzono elitarny klub to nam, jako PZLA, pieniędzy nie dołożono. Kosztem całego budżetu związku wydzielono budżet na klub Londyn. Mam nadzieję, że pozostanie on w ramach tego co mieliśmy, jeśli tak będzie to nikomu na szkolenie nie zabraknie - wspomniał Skucha.

Mimo wszystko zawodnicy poczują różnicę w portfelu. Niektórzy mogą zostać pozbawieni stypendiów ministerialnych. Również kontrakty trenerskie będą znacznie niższe. Tego PZLA nie przeskoczy, bo to jest rozporządzenie ministra - dodał.