"To był z jednej strony wielki sportowiec a z drugiej - jeszcze większy człowiek. Człowiek o niesamowitym charakterze i charyzmie. Człowiek, który - może ciężko w to uwierzyć - nie miał żadnego wroga! Nie miał nikogo, kto wypowiedziałby się o nim w negatywny albo nawet pół negatywny sposób. To była fantastyczna osoba otwarta, uśmiechnięta, szczera" - mówi Piotr Bąk, autor biograficznej książki "Arkadiusz Gołaś - Przerwana Podróż”. Publikacja jest poświęcona niezwykle utalentowanemu zawodnikowi siatkarskiej reprezentacji Polski, którego doskonale zapowiadającą się karierę przerwała tragiczna śmierć. Premiera książki odbywa się wieczorem w rodzinnym mieście siatkarza - Ostrołęce. "To hołd dla kogoś, kto pasji poświęcił się bez reszty" - podkreśla Piotr Bąk w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Pawłem Pawłowskim.

REKLAMA

Paweł Pawłowski: Dlaczego nadałeś książce tytuł "Przerwana podróż"?

Piotr Bąk: Arek jechał do Włoch. Jechał spełniać swoje marzenia. Grać w jednym z najlepszych klubów na świecie Lube Banca Macerata. I właśnie ten tragiczny wypadek na autostradzie w Austrii przerwał tę jego wspaniałą podróż, która trwała już dobrych kilka lat.

Pamiętasz jak zareagowałeś na wieść o śmierci Arka?

Zobaczyłem informacje w wieczornych serwisach sportowych. Wtedy internet nie był powszechny, tak jak teraz. Powiem szczerze, że na początku byłem w szoku. Natomiast - nie chcę zabrzmieć źle - dość szybko przeszedłem nad tym do porządku dziennego. Siatkówka dopiero zaczynała być tak ważnym aspektem mojego życia. Oczywiście, byłem też w szoku. Dowiadywałem się, co się stało. Przeglądałem gazety i starałem się zrobić research tego, co się stało z Arkiem. Dopiero jednak teraz, jak zacząłem pisać tę książkę, to przeżywam to wszystko zupełnie na nowo.

Skąd decyzja o napisaniu biografii właśnie akurat Arka Gołasia?

Uznałem, że Arek jest postacią, która absolutnie tego potrzebuje i na to zasługuje. To był z jednej strony wielki sportowiec a z drugiej - jeszcze większy człowiek. Człowiek o niesamowitym charakterze i charyzmie. Człowiek, który - może ciężko w to uwierzyć - nie miał żadnego wroga! Nie miał nikogo, kto wypowiedziałby się o nim w negatywny albo nawet pół negatywny sposób. To była fantastyczna osoba otwarta, uśmiechnięta, szczera.

Na odwrocie twojej książki napisane jest, że Arkadiusz Gołaś to był zwykły, skromny chłopak, ale też największy talent w polskiej siatkówce. Jaki on był na co dzień? Rozmawiałeś o nim z trenerami, kolegami z boiska, z rodziną...

Arek był taki sam, jak miał lat 12 i taki sam, jak miał lat 22. Bez względu na to, w jakim miejscu był, on się nie zmieniał. To, moim zdaniem, cechuje wielkich ludzi. Sukces nie zmienia ich w żaden negatywny sposób. Arek pamiętał, że pochodzi z Ostrołęki, pamiętał o swojej szkole podstawowej. To była osoba, która gdyby żyła osiągałaby największe sukcesy. Byłaby mistrzem świata i Europy razem z polska reprezentacją. Może Arek zdobyłby też medal w 2006 roku, kiedy to siatkarze wyszli w koszulkach z jego nazwiskiem na Plecach. To byłą fantastyczna postać, która już wtedy była jednym z najlepszych, a moim zdaniem zostałaby najlepszym środkowym na świecie.

Twoja książka to kilkaset stron. Jak ona powstawała?

Pracowałem około siedmiu czy ośmiu miesięcy. To były rozmowy z rodziną, z trenerami z boiska, z Krzysztofem Ignaczakiem, z Piotrem Gruszką i z wieloma postaciami, takimi jak trener Renisław Dmochowski (pierwszy trener Gołasia - przyp. red.), Krzysztof Felczak z MOS Wola Warszawa. Najwięcej pracy było jednak z Krzyśkiem Ignaczakiem.

To był przyjaciel Arka.

Przyjaciel przed duże "P". Arek dla Krzyśka był po tej najbliższej rodzinie chyba najbliższą osobą. Jadąc do Krzysztofa Ignaczaka, miałem 9 stron pytań przygotowanych! Wywiad nam wyszedł na około 60 stron. Sam wywiad! Krzysiek Ignaczak to skarbnica wiedzy. On ma teraz sporo obowiązków, ale wiem, że pamięta o książce i cieszy się z tego, że taki hołd dla Arka Gołasia Powstał.

Z Krzysztofem Ignaczakiem to była chyba bardzo osobista rozmowa?

Tak. Miałem wrażenie, że rozmawiam ze swoim bratem, który zwierza mi się ze swoich największych albo prawie największych tajemnic. Mówił o rzucaniu telefonem o ścianę przez Arka, kiedy był zdenerwowany. Mówił o robieniu słynnych kanapek z baleronem - jeśli ktoś przeczyta książkę, to doskonale będzie wiedział - o czym mówię. Mówił o graniu w gry do piątej nad ranem, kiedy mieli o ósmej trening. Więc panowie byli niesamowici w tym, co robili. Chodzili do siebie w klapkach, bo mieszkali od siebie 200 metrów. To była naprawdę osobista rozmowa, z której ja jestem tak jak z każdej rozmowy do tej książki bardzo zadowolony.

Rozmawiałeś też z rodziną Arka. Od jego śmierci minęło 12 lat. Czy te rany się już zabliźniły?

Ciężko mi wypowiadać się za jego rodziców. Rozmawiając z panią Danusią - mamą Arka, czy z panem Tomkiem - jego tatą, widziałem, że to w nich siedzi i zawsze będzie siedziało. Czy to będzie 2017 czy 2023 rok czy może nawet później, zawsze to w nich będzie. Będzie to uczucie, że stracili kogoś bliskiego. Stracili syna. Mają na szczęście córkę, która ich wspiera, to siostra Arka - Kasia. Arek jest w pamięci nas wszystkich. Mam za sobą już spotkanie z uczniami szkoły, do której chodził Arek. Było tu ponad 600 osób. Powiem szczerze, że przy prezentacji o Arku Gołasiu zapadła przejmująca cisza.

Rozmawiamy właśnie w szkole, gdzie Arkadiusz Gołaś stawiał pierwsze siatkarskie kroki. To dawna ostrołęcka "siódemka"; później Gimnazjum nr 1, teraz Szkoła Podstawowa nr 5. To placówka z tradycjami siatkarskimi. Ci starsi uczniowie mogą pamiętać Gołasia, ale aktualni już go nie poznali. Nie jest to dla nich jakaś abstrakcyjna postać?

Ta młodzież doskonale wie, jak ważna jest to postać dla Ostrołęki. Na pewno rodzice, dziadkowie czy wujkowie albo starsi koledzy opowiadali im o tej tragicznej sytuacji. Opowiadali też kim był Arek, bo ci młodzi ludzie nie mają prawa pamiętać kariery Arka i momentu jego śmierci. Dlatego ta książka ma także pomóc im w poznaniu Arka Gołasia na nowo. Mimo, że nie ma go z nami ponad 12 lat, to ja chciałbym, żeby Gołaś stał się rzeczywistą legendą, bo brakowało mi większego szacunku do tego człowieka. To jest moja misja, żeby Arek Gołaś jeszcze mocniej zakorzenił się w naszej pamięci i naszych sercach.

Nie jest to zwykłą biografia. Traktujesz tę publikację jako hołd.

Ma to być oddanie hołdu i czci komuś, kto swojej pasji poświęcił się bez reszty. Mało mamy takich siatkarzy, bo sukces Arka nie zmienił. W dzisiejszych czasach bardzo często młody sportowiec, kiedy szybko osiąga sukces, zmienia się nie do poznania. Nie pamięta o swojej rodzinie, najbliższych, o kolegach i trenerach bez których nie byłoby go w miejscu, w którym jest teraz. Arek zawsze pamiętał! I takich ludzi należy czcić i oddawać im hołd. Także to moja misja, żeby Arek był zapamiętany jako fajny siatkarz i jeszcze lepszy człowiek.

(ph)