Na kilka tygodni przed rozpoczęciem igrzysk w Londynie we Francji ukazał się zatrważający raport na temat stosowania narkotyków i środków dopingowych wśród dzieci i młodzieży uprawiających sport. Według opracowania francuskiej Academie de Medecine, coraz więcej młodych osób nie widzi nic złego w stosowaniu niedozwolonego wspomagania. Co więcej, część z nich uważa to za rzecz całkowicie naturalną.

REKLAMA

W przeprowadzonej przez Akademię Medycyny anonimowej ankiecie od 5 do 15 proc. młodych sportowców przyznało się do regularnego korzystania z nielegalnego wspomagania farmakologicznego. Młodzież szkolna pierwszy kontakt z nim miała w wieku 9-15 lat. Źródłem zaopatrzenia były najczęściej: apteczka domowa, rodzice, trener klubowy, lekarz lub koledzy.

Na 2,5 mln uczniów zrzeszonych w szkolnych związkach sportowych (UNSS) 6,9 proc. uważa doping za rzecz zupełnie naturalną. Jako powód jego stosowania podają: ciekawość, antidotum na stres, zmęczenie, podniesienie sprawności intelektualnej i fizycznej, polepszenie pamięci i koncentracji, sława, pieniądze czy modę.

Estelle Laure, profesor farmacji Akademii Medycznej w Besancon, autorka książki "Doping i społeczeństwo", uważa, że spośród ponad 17 mln sportowców amatorów od 1 do 3 mln stosuje środki dopingujące. Żyjemy w społeczeństwie, gdzie znaczenie ma tylko sukces. Nie liczą się konsekwencje. Dla wielu sposobem na sławę i bogactwo jest doping. Media nie kwapią się do nagłaśniania problemu bojąc się, że to dewaluuje "image" sportu, co może spowodować spadek oglądalności transmisji w TV, a w konsekwencji utratę sponsorów i reklam. Ci, którzy sięgają po doping, nie kochają rywalizacji, ale zwycięstwo - podkreśliła Laure.

Francuski resort zdrowia uruchomił specjalną infolinię

Ministerstwo Zdrowia i Edukacji Narodowej uruchomiło prewencyjną Zieloną Linię. Dzwoniąc pod bezpłatny numer można się dowiedzieć o problemie dopingu. Pełniący stały dyżur psycholog szkolny Dorian Martinez przyznaje jednak z trwogą, że 1/3 rozmówców to dzieci, które nie pytają o konsekwencje i ryzyko utraty zdrowia, a o podanie recepty na tzw. "Pot de Belge" (belgijski kociołek) - śmiertelny koktajl składający się m.in. z amfetaminy, morfiny i kokainy. Stosowali go m.in. kolarze grupy Festina w Tour de France w 1998 roku.

Autorzy raportu jako winnych takiej sytuacji wskazują m.in. internetowe sklepy proponujące sprzedaż wysyłkową substancji wspomagających, zabronionych prawem i znajdujących się na czarnej liście Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Grożąca kara pozbawienia wolności do pięciu lat i 150 tys. euro grzywny nie odstrasza przestępców. W marcu francuscy celnicy we współpracy z Interpolem rozbili gang, konfiskując 300 tys. pochodzących z Chin tabletek testosteronu i hormonu wzrostu.

Francuski problem dopingu jest podobny do światowego - piszą w konkluzji autorzy raportu. Według nich nie wolno zgodzić się z propozycją zalegalizowania używania środków wspomagających pod kontrolą, ponieważ będzie to przede wszystkim na rękę laboratoriom, np. Balco, proponujących klientom nowe substancje o nieznanych efektach ubocznych, jakie może spowodować choćby doping genetyczny.

Ministerstwo Edukacji zobowiązało nauczycieli wychowania fizycznego i obywatelskiego, aby w nowym roku szkolnym uświadamiali uczniom niebezpieczeństwo dopingu. Przygotowano broszurki o tytule "Dopage - degage!" (doping - wynoś się!), przewidziano spotkania z olimpijczykami, lekarzami sportowymi. "Doping nie może być tematem tabu. Tę walkę musimy wygrać!" - uznali pomysłodawcy akcji.