Jeden z czołowych polskich snowboardzistów - Mateusz Ligocki - po 11 latach studiów obronił pracę magisterską na krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Jak przyznał po egzaminie, czuje się jakby zdobył medal na ważnych zawodach.

REKLAMA

Jak podkreślił świeżo upieczony magister, po latach studiowania z dużym żalem opuszcza mury uczelni. Żal odchodzić. Być może będę jakoś związany z krakowską AWF, ale pewien etap w życiu dziś zakończyłem. Uzyskanie tytułu magistra mogę porównać do zdobycia medalu na dużej imprezie. Przez 11 lat przyswoiłem sporo wiedzy, co mam nadzieję będzie procentować w dalszej części kariery sportowej - powiedział Ligocki.

Uczestnik zimowych igrzysk olimpijskich w Turynie (2006) i Vancouver (2010) pisał pracę o konsekwencjach zawodowego uprawiania sportu. Na swoim przykładzie opisał, jak zmienia się w dłuższym czasie (13 lat) organizm sportowca (np. jego wydolność). Jako reprezentant Polski byłem poddawany dokładnym badaniom dwa razy w roku. Byłem nimi objęty już dwa lata przed tym, zanim zacząłem studiować - tłumaczył.

Jak podkreślił sportowiec, studiował tak długo, bo zawsze górę nad książkami brał sport. Jeśli 260-280 dni w roku jest się poza domem, na zgrupowaniach i startach, później trudno jest nadrobić, bo czasu się nie cofnie... Kariera wyczynowa to piękna przygoda, ale krótka. Trzeba myśleć perspektywicznie, bo uprawianie sportu nie trwa wiecznie - dodał Ligocki. Był na tej uczelni przypadek Pawła Potoczka. On dał się poznać nie jako sportowiec, a działacz, organizator. Studiował 10 lat. Przebiłem go, więc można powiedzieć, że jestem swego rodzaju rekordzistą - żartował zawodnik.

Już w październiku polski snowboardzista zaczyna zgrupowanie w Austrii. Dotychczas nie zaniedbywałem treningów przed startami w sezonie i teraz też nie zamierzam. Wyczynowym sportowcem jest się cały rok - powiedział.