Lech Poznań zremisował u siebie z Legią Warszawa 1:1 w szlagierze 28. kolejki piłkarskiej ekstraklasy i wobec piątkowej porażki Pogoni w Szczecinie z Wisłą Płock 1:2 awansował na pierwsze miejsce. W niedzielę przed szansą objęcia pozycji lidera stanie Raków Częstochowa.

REKLAMA

W przeszłości rywalizacja Lecha z Legią często rozstrzygała o losach mistrzostwa Polski, ale w tym sezonie warszawska ekipa - z powodu bardzo słabiej postawy jesienią - nie obroni tytułu i walczy już głównie o prestiż. Po sobotnim remisie w Poznaniu zajmuje dziewiąte miejsce (36 pkt).

Jeżeli Lech chce zdobywać mistrzostwo, musi wygrać. My o mistrzostwo w tym sezonie nie walczymy. Większa presja jest na naszym rywalu - przyznał przed meczem trener gości Aleksandar Vukovic.

Losy spotkania, oglądanego przez prawie 40 tysięcy widzów, rozstrzygnęły się już w pierwszej połowie. "Kolejorz" objął prowadzenie w 30. minucie po strzale słowackiego obrońca Lubomira Satki, a dziesięć minut później wyrównał głową Portugalczyk Rafael Lopes.

Więcej goli już nie padło, choć końcówka była emocjonująca. W 90+2. minucie czerwoną kartkę zobaczył ukraiński pomocnik Legii Ihor Charatin.

Dwie minuty później doszło do kontrowersyjnej sytuacji - wydaje się, tak przynajmniej wynika z telewizyjnych powtórek, że obrońca Legii Lindsay Rose zagrał piłkę ręką w polu karnym, jednak sędzia nie zdecydował się na podyktowanie "jedenastki".

Dla nas to strata dwóch punktów, ale mam nadzieję, że na koniec sezonu będziemy mogli powiedzieć, że zdobyliśmy ważny jeden, a nie, że straciliśmy dwa - przyznał trener Lecha Maciej Skorża.

Wspomniał również o kontrowersyjnym wydarzeniu w polu karnym.

Byłem w pokoju sędziowskim, aby zapytać o tę ostatnią sytuację po strzale Joela Pereiry. Arbiter wytłumaczył mi, że sytuacji sam nie widział, natomiast z wozu VAR dostał informację, że była ona "czysta". Ja widziałem te powtórki i mam wątpliwości. To już jest jednak historia i tego nie zmienimy - dodał Skorża.

Jego zespół ma obecnie 56 punktów i jest liderem. Taki sam dorobek ma prowadząca dotychczas w tabeli Pogoń Szczecin, która w piątek sensacyjnie przegrała u siebie z Wisłą Płock 1:2, choć prowadziła po golu Kamila Grosickiego w 33. minucie.

"Portowcy" przed tym meczem mogli pochwalić się 10 zwycięstwami u siebie i tylko jedną porażką, natomiast "Nafciarze" na obcych boiskach spisywali się dotychczas słabo. Przegrali wcześniej aż 10 z 13 wyjazdowych meczów w sezonie.

Raków powalczy o pozycję lidera

Tylko jeden punkt do Lecha i Pogoni traci Raków, który w niedzielę stanie przed szansą objęcia pozycji lidera. Podopieczni Marka Papszuna podejmą o godz. 17:30 walczący o utrzymanie Śląsk.

Wrocławska ekipa, w której miesiąc temu doszło do zmiany trenera (nowym jest Piotr Tworek), wygrała w tym roku tylko jedno spotkanie.

Tymczasem piłkarze Rakowa spisują się znakomicie. Nie przegrali żadnego z dziewięciu ostatnich meczów w lidze, a licząc z Pucharem Polski - jedenastu.

W 28. kolejce odbyło się już kilka meczów ważnych dla losów rywalizacji o utrzymanie. W piątek Zagłębie Lubin pokonało u siebie słabo spisującą się wiosną Stal Mielec 3:1 i awansowało na 13. miejsce.

Górnik Łęczna i Bruk-Bet Termalica Nieciecza w trudniej sytuacji

W sobotę wyjazdowych porażek doznały dwa ostatnie zespoły w tabeli - Górnik Łęczna i Bruk-Bet Termalica Nieciecza, których sytuacja jest bardzo ciężka (mają po 24 pkt). To beniaminkowie ekstraklasy, ale jeżeli nie zaczną seryjnie wygrywać (muszą też liczyć na korzystne wyniki innych meczów), wrócą wkrótce do 1. ligi.

Ekipa z Łęcznej - już pod wodzą nowego trenera Marcina Prasoła - przegrała w Gliwicach z Piastem 0:1, a "Słoniki" z Niecieczy uległy w Gdańsku Lechii 0:2.

Jedną z bramek dla Lechii strzelił doświadczony Portugalczyk Flavio Paixao, dla którego to 98. gol w polskiej ekstraklasie.

Na niedzielę, oprócz meczu w Częstochowie, zaplanowano spotkania Warty Poznań z Cracovią oraz Wisły Kraków z Górnikiem Zabrze.

Obecną kolejkę zakończy poniedziałkowa rywalizacja Radomiaka z Jagiellonią Białystok.