Polscy szczypiorniści o godz. 17.30 meczem z Algierią rozpoczną turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich w Londynie. W sobotę zagrają z Serbią, a dzień później z Hiszpanią. Awans zapewnią sobie dwa zespoły.

REKLAMA

Podopieczni Bogdana Wenty wystąpią w Hiszpanii w najsilniejszym składzie. Po kontuzjach do składu wrócili Marcin Lijewski, Sławomir Szmal i Tomasz Rosiński. Na początek turnieju nasi szczypiorniści zmierzą się z Algierą.

To trudny przeciwnik. Mamy problemy z egzotycznym stylem gry takich zespołów. Algierczycy preferują zmasowaną obronę, co na pewno nie ułatwi nam zadania. Jednak wszystko wskazuje, że na tym turnieju kluczowy dla nas będzie mecz z Serbami - przyznał Marcin Lijewski.

W sobotę biało-czerwoni zagrają z Serbią, a dzień później z Hiszpanią. Te mecze mogą być decydujące, ale też dużo trudniejsze niż starcie z Algierią. Serbowie czują się bardzo pewnie, bo pokonali naszą ekipę na ostatnich Mistrzostwach Europy. Według ekspertów walka o drugie miejsce rozegra się między Polską i Serbią, grający przy własnej publiczności Hiszpanie typowani są na pewnych zwycięzców.

Przyjechaliśmy tutaj walczyć na całego, bo awans na igrzyska jest spełnieniem marzeń dla każdego sportowca. Za wszelką cenę będziemy chcieli to osiągnąć, choć zdajemy sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Musimy zagrać przynajmniej dwa bardzo dobre spotkania - podkreślił Grzegorz Tkaczyk.

Dla polskiej ekipy to nie tylko walka o igrzyska ale być może o przyszłość reprezentacji w tym kształcie. Skład na turniej kwalifikacyjny niewiele różni się od tego w jakim nasza drużyna grała na mistrzostwach świata w 2007 roku. Według dyrektora sportowego Związku Piłki Ręcznej w Polsce Jerzego Noszczaka to może być najważniejszy turniej ostatniego czterolecia: Może nie dla całej piłki ręcznej, ale na pewno dla tego zespołu. Ta drużyna jest, choć to brzydko brzmi, stara. Wiele już zdobyła, ale nie wszystko i wielu zawodników chciałoby zaakcentować zakończenie kariery występem na igrzyskach - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Maciejem Jermakowem dyrektor sportowy Związku Piłki Ręcznej w Polsce Jerzy Noszczak. Nasi szczypiorniści rozpoczynają dziś walkę o wyjazd na Igrzyska w Londynie. W hiszpańskim Alicante awans uzyskają dwie najlepsze ekipy.

Maciej Jermakow: Analizując ostatni mecz z Niemcami (Polacy przegrali 26:28) jakie możemy wyciągnąć wnioski przed tym turniejem?

Jerzy Noszczak: Z punktu sportowego ten mecz nie był taki ważny. To było raczej widowisko i przetarcie przed chyba najważniejszymi zawodami ostatniego czterolecia. Było to ważne też dla chłopaków, którzy długo ze sobą nie grali. Ale obawy są. To jest turniej przedolimpijski, każdy chciałby awansować, nawet Algierczycy.

To rzeczywiście najważniejsza impreza ostatniego czterolecia dla piłki ręcznej w Polsce?

Może nie dla całej piłki ręcznej, ale na pewno dla tego zespołu. Ta drużyna jest, choć to brzydko brzmi, stara. Wiele już zdobyła, ale nie wszystko i wielu zawodników chciałoby zaakcentować zakończenie kariery występem na igrzyskach.

"Dźwigamy na barkach ciężar całego związku" - to słowa trenera Bogdana Wenty. Pana zdaniem piłka ręczna w Polsce opiera się tylko na seniorskiej reprezentacji? Wenta mówił m.in o juniorach czy słabości naszej ligi.

Zgodzę się z Bogdanem - zarówno od strony sportowej jak i finansowej. To jest prawda. Inne reprezentacje, żeńska czy juniorska mają inne cele. Są nastawione głównie na szkolenie, nie na wyniki sportowe. Mało mamy młodych zawodników w składzie, więc muszę się zgodzić z trenerem. Ta reprezentacja ciągnie naszą piłkę ręczną już od 7 lat.

Przyznał Pan, że prawie wszyscy zawodnicy naszej drużyny to zawodnicy wiekowi, dla których to ostatnia szansa, by zagrać na igrzyskach. A co później, nie obawia się Pan przyszłości?

Pewna era się kończy. Oby nie było tak, jak u Szwedów, którzy przez wiele lat nie mogli się dobić do czołówki. Ale nie przewiduję wielkiego upadku. Wprowadzanie młodych zawodników po igrzyskach jest możliwe. Nie ma już na świecie wielkich mocarzy, do których poziomu nie uda się doskoczyć. Dość duża objętość szkolenia centralnego może zapewnić nam regularne występy w mistrzostwach świata, nie powinna powtórzyć się sytuacja z reprezentacji żeńskiej, która od wielu lat nie gra na mistrzostwach świata czy Europy.

Wróćmy do olimpijskich kwalifikacji. Pierwszy mecz nasi zawodnicy zagrają z Algierią - rywal teoretycznie do zbierania punktów, tylko teoretycznie?

Wszyscy się teraz wszystkich boją. Nie ma słabeuszy na tym poziomie rozgrywek, to druga drużyna Afryki. Problemem na tym turnieju może być to, że wszyscy trzej rywale grają zupełnie innym stylem. Algieria to szkoła afrykańska, zespół serbski gra w stylu bałkańskim, a Hiszpania w tym naszym, europejskim. Ale trenerzy to wiedzą, płyty są, nawet z meczami Algierii, więc uda się przygotować do każdego meczu.

To jak musimy się przygotować np. na Serbów?

Zespół ten gra bardziej indywidualnie niż zespołowo. Ale wydaje mi się, że z tym zespołem nie będzie tak źle, większe problemy mogą być na początku z Algierią. W Serbii grają zawodnicy wybitni, ale nie na wszystkich pozycjach.

Hiszpanie to najgroźniejszy rywal?

Przekornie powiem, że nie. Hiszpania gra "normalnie", w podobnym stylu. Mamy Jurkiewicza, który gra w Hiszpanii, zna ten styl. Myślę więc, że jakby stała się jakaś tragedia i mecz z Hiszpanią miał duże znaczenie to wcale nie stoimy na przegranej pozycji.