W poprzednim roku łyżwiarska zaskoczyła wszystkich wygrywając zawody Pucharu Świata, a później sięgając po zwycięstwo w klasyfikacji generalnej na dystansie 500 metrów. Teraz Natalia Maliszewska i cała kadra short-tracku jest już w USA i kończy przygotowania do kolejnego sezonu. W piątku w Salt Lake City początek pierwszych zawodów.

REKLAMA

Patryk Serwański RMF FM: Skoro zaczynasz sezon, to muszę spytać o to, jak przebiegał okres przygotowawczy?

Natalia Maliszewska: Było ciężko, ale sezon przygotowawczy nigdy nie jest łatwy. To jest monotonia. Wchodzimy na lód dwa razy dziennie, trenujemy ciężko i mieszkamy praktycznie na obozie. Do domu wpadamy tylko przeprać rzeczy i wracamy z powrotem. I tak jest przed każdym sezonem. Jesteśmy grupą profesjonalistów i wiemy, że tak trzeba trenować i jako grupa wierzymy, że to przyniesie efekty. Mamy wspaniałą dwójkę trenerów i idziemy w to w ciemno.

Właściwie nie wiadomo, kiedy to zleciało i już trzeba zaczynać bój o pierwsze punkty Pucharu Świata. Też masz wrażenie, że wszystko potoczyło się jakoś bardzo szybko?

Trochę nie możemy uwierzyć, że to już, że za tydzień stanę na starcie z innymi dziewczynami. Dookoła jest za ciepło, nikt nie myśli o zimie. Ciężko jest pomyśleć o zimowej kurtce i początku sezonu, ale tak naprawdę to nie jest jakiś wyjątkowo wczesny start. Przed rokiem zaczynaliśmy wcześniej. Co do treningów to będzie łatwiej, bo zmieni się tryb pracy. Będziemy podtrzymywać dyspozycję. Dopiero za jakiś czas wrócimy do tych mocnych treningów. Fajnie będzie się sprawdzić na zawodach. Trening to nie to samo. Nie ma presji, adrenaliny, która we mnie buzuje i pomaga mi na zawodach jechać zdecydowanie szybciej.

To będzie dla ciebie inny sezon. Przed rokiem budowałaś swoją pozycję w Pucharze Świata. Teraz musisz ją utrzymać. Do tego jesteś obrończynią trofeum.

Trenowałam tak jak przed rokiem. Nic się nie zmieniło. Celem są niezmiennie Igrzyska w Pekinie. Nie zastanawiam się nad tym co muszę w tym roku zrobić i co osiągnąć. Wiem, że chodzi o Igrzyska. Wiedzą to też trenerzy. Mam już w dorobku Puchar Świata, tytuł Mistrzyni Europy, medal Mistrzostw Świata. Brakuje tylko tego jednego, o którym od dawna mówię.

Czy na dystansie 500 metrów pojawi się jakaś nowa gwiazda, jak ty przed rokiem, czy będziemy mieli w pewnym sensie status quo?

Szczerze przyznam, że się nad tym nie zastanawiałam. Nie rozglądam się dookoła. Skupiam się na swojej pracy, ale oczywiście im wyższy poziom tym lepiej, tym większa rywalizacja i większa adrenalina. Już w poprzednim sezonie sporo dziewczyn walczyło. Teraz chciałabym się w tej czołówce utrzymać.

Twój wyjazd do USA to zamknięcie pewnej klamry. Przed rokiem poleciałaś na pierwsze zawody sezonu jak zawodniczka o przeciętnej rozpoznawalności. Wygrałaś dwa razy i wróciłaś do Polski w zupełnie innej sytuacji. Później te sukcesy powtarzały się przez całą zimę. Przed rokiem wierzyłaś, że to wszystko się tak potoczy?

To prawda. Ekipa, z którą trenuję wiedziała, że stać mnie na dużo, ale to, że wygram dwukrotnie w Pucharze Świata? To było bardzo duże osiągnięcie, które miło wspominam. Od tego czasu rzeczywiście dołączyłam do czołówki i mogliśmy prawie co miesiąc spotykać się na lotnisku, żeby rozmawiać o moich sukcesach. Oby tak dalej. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie znów dam sporo powodów do zadowolenia i będziemy mogli mówić o short-tracku, bo to wspaniała dyscyplina sportu.