Zamknięcie granicy pomiędzy Norwegią i Szwecją sprawiło problem wielu klubom, zwłaszcza w przygranicznych miasteczkach, norweskim Oerje i szwedzkim Tockfors. Miejscowa skocznia narciarska jest tak zbudowana, że zawodnicy rozpoczynają najazd w Szwecji, a lądują w Norwegii.

REKLAMA

Po odkryciu kilkudziesięciu przypadków brytyjskiej mutacji koronawirusa Norwegia zamknęła swoje granice o północy w piątek, natomiast Szwecja już 24 stycznia, lecz tylko dla przyjeżdżających z Norwegii.

Szwedzko-norweska granica ma 1630 kilometrów długości i na wielu jej odcinkach miejscowości po obu jej stronach od lat współpracują ze sobą we wszystkich dziedzinach m.in. w sporcie.

Dwa kluby sportowe w Oerje i Tockfors zbudowały kompleks dla sportów zimowych, ale stadion i szatnie są zlokalizowane po stronie norweskiej natomiast większa część tras biegowych w Szwecji, co przez zamknięcie granicy uniemożliwia ich użytkowanie w taki sposób jak zostały zaprojektowane.

Dla biegaczy narciarskich znaleziono jednak rozwiązanie i powstały nowe, krótsze trasy biegnące wzdłuż granicy tak aby narciarze mogli biegać równolegle zachowując wymagany odstęp 2-3 metrów umożliwiający im rozmawianie. Dla ich orientacji w regularnych odstępach ustawione zostały chorągiewki z flagami państwowymi, a respektowania przepisów pilnują policjanci z obu krajów i na nartach.

Kluby posiadają też wspólną maszynę do torów biegowych dla techniki klasycznej i Norwegowie, po przygotowaniu swojej części trasy, ustawiają maszynę precyzyjnie na linii granicznej i wychodzą z kabiny drzwiami od strony Norwegii. Drugimi wchodzą szwedzcy pracownicy.

W najgorszej sytuacji znaleźli się jednak skoczkowie narciarscy, ponieważ miejscowy obiekt jest tak zbudowany, że wieża i najazd obiektu znajdują się po stronie szwedzkiej natomiast zeskok już po stronie norweskiej. Linia graniczna przebiega na... progu skoczni.

Szwedzka telewizja SVT nazwała sytuację absurdalną, lecz jak najbardziej rzeczywistą w czasach pandemii ponieważ zawodnik wykonujący skok ryzykuje grzywnę za przekroczenie zamkniętej granicy w wysokości tysiąca euro i to zarówno od szwedzkiej jak i norweskiej policji, ponieważ podwójnie łamie prawo.

Oddając skok zawodnik nielegalnie przekracza w locie zamkniętą granicę Norwegii i już nie może wrócić do Szwecji, ponieważ ta nie wpuszcza osób przybywających z Norwegii.

Z zamkniętej granicy korzystają jednak szwedzcy restauratorzy, a ich "system" przedstawiła norweska telewizja NRK. Biorąc pod uwagę długość granicy w dziesiątkach przygranicznych miejscowości Norwegowie zamawiają przez internet pizzę w szwedzkich restauracjach, która jest o połowę tańsza i płacą kartami kredytowymi.

"Szwedzki dostawca w umówionym miejscu ustawia pudełko z pizzą 10 centymetrów od linii granicznej i kijem od szczotki przesuwa je na jej środek, a norweski odbiorca swoim kijem ze specjalnym haczykiem przyciąga ją do siebie" - opisali dziennikarze NRK w swoim reportażu.