"Jestem dumna z powodu Sylwii, bo dała radę. Kiedyś biegłam też pierwszy raz po medal i wiem, że to jest strasznie ciężkie uczucie. Jestem z niej dumna, że walczyła dzisiaj jak nigdy" - powiedziała Justyna Kowalczyk, która w parze z Sylwią Jaśkowiec wywalczyła brązowy medal w sprincie drużynowym techniką dowolną w narciarskich mistrzostwach świata w Falun. Jak dodała biegaczka, obie zawodniczki "były dobrze przygotowane i zrobiły swoje".

REKLAMA

W tym sezonie Pucharu Świata tę konkurencję rozegrano tylko raz. W styczniu w estońskiej miejscowości Otepaeae Polki zajęły trzecie miejsce, ustępując jedynie Norweżkom i Szwedkom.

To było przede wszystkim nasze przetarcie, wspólny debiut "łyżwą" - powiedziała Jaśkowiec.

Uwierzyłyśmy, że jesteśmy tam, gdzie być powinnyśmy. Wiedziałyśmy, że jesteśmy w stanie walczyć w Falun o medal. Byłyśmy dobrze przygotowane, byłyśmy w gronie faworytek i po prostu zrobiłyśmy swoje - dodała Kowalczyk. W Szwecji kolejność była taka sama.

Złoty i srebrny medal były praktycznie zarezerwowane przed zawodami, ale na brązowe krążki chętnych było wielu, m.in. Niemki, Finki - oceniła Jaśkowiec.

Polki były jednak bardzo blisko drugiego miejsca. Szwedka Stina Nilsson wyprzedziła Jaśkowiec tuż przed metą.

Zauważyłam ją dopiero jak mnie minęła. Wiedziałam, że ktoś mnie naciska. Nie zastanawiałam się jednak kto to, tylko parłam do przodu z całych sił. Przemknęła jednak obok jak burza - powiedziała blisko 29-letnia zawodniczka.

Polki od początku były w czołówce i na trzeciej zmianie stało się jasne, że będą w najlepszej czwórce razem z Norweżkami, Niemkami i Szwedkami.

Pierwsze były poza zasięgiem pozostałych, ale na piątej zmianie Justyna Kowalczyk w pięknym stylu objechała Niemkę i wyprowadziła sztafetę na drugie miejsce.

Sylwia Jaśkowiec "dociągnęła" na nim do ostatniej prostej - niestety, na finiszu okazała się minimalnie słabsza od gwiazdy gospodarzy, Stiny Nielsson.

Norweżki finał ukończyły w czasie 14.29,57. Drugie były reprezentantki gospodarzy Stina Nilsson i Ida Ingemarsdotter, które straciły do triumfatorek 8,17 s. Kowalczyk i Jaśkowiec minęły metę 0,31 s później.To pierwszy w historii polski medal MŚ w tej konkurencji.

"Ja się już medali nazdobywałam"

Siłą każdej dyscypliny jest to co zrobi drużyna. Zobaczycie, że sztafeta też będzie ładnie walczyć. Ja już się medali nazdobywałam. Cieszę się, że mogłam pomóc Sylwii, a dziewczyny w biegu łączonym mogły biec na moich nartach, które są świetnie wyselekcjonowane - podkreśliła Kowalczyk.

Narciarka z Kasiny Wielkiej na podium stała niemal na każdych ważnych zawodach od igrzysk Turyn 2006. Wyjątkiem były tylko rok później mistrzostwa świata w Sapporo. Jaśkowiec natomiast została trzecim sportowcem, po biathloniście Tomaszu Sikorze i Kowalczyk, którego do medalu MŚ doprowadził trener Aleksander Wierietielny.

Ten medal potwierdza, że jest to wielki człowiek, świetny fachowiec. Bardzo się cieszę, że dane mi było z nim współpracować. Ciężki, twardy i generalnie bardzo wymagający, ale jak widać praca z nim daje efekty. Bez trenera nie byłoby nas tutaj, a na pewno mnie - przyznała Jaśkowiec.

I pamiętaj kto o nas dba i robi nam owsiankę na śniadanie - wtrąciła Kowalczyk.

(abs)