"Grając przez siedem lat w Polsce, Stephane Antiga poznał wielu zawodników, wiedział, jakie są relacje między nimi, kto komu nie pasuje i co zrobić, żeby wszyscy mogli ze sobą współpracować. (…) Wiedział o nich wiele więcej niż jego poprzednicy. Dlatego podjął kilka decyzji, którymi zadziwił środowisko" - tak były selekcjoner kobiecej reprezentacji siatkarskiej Jerzy Matlak podsumowuje wielką rolę, jaką w sukcesie polskich siatkarzy na MŚ odegrał trener Antiga.

REKLAMA

/ PAP/Bartłomiej Zborowski / PAP
/ PAP/Bartłomiej Zborowski / PAP
/ PAP/Bartłomiej Zborowski / PAP
/ PAP/Andrzej Grygiel / PAP
/ PAP/Andrzej Grygiel / PAP
/ PAP/Andrzej Grygiel / PAP
/ PAP/Bartłomiej Zborowski / PAP
/ PAP/Bartłomiej Zborowski / PAP
/ PAP/Bartłomiej Zborowski / PAP
/ PAP/Bartłomiej Zborowski / PAP

W niedzielny wieczór nasi siatkarze pokonali Brazylię 3:1 i po raz drugi w historii zdobyli złoty medal mistrzostw świata. Sukces odnieśli pod wodzą Stephane’a Antigi, który dopiero w maju zakończył karierę zawodniczą, a praca z polską reprezentacją była jego debiutem w roli trenera.

Po wyborze Antigi na selekcjonera męskiej kadry Matlak nie ukrywał swojego sceptycyzmu wobec decyzji związku. Przyznał jednak, że Francuzowi przede wszystkim udało się powołać do reprezentacji wszystkich najlepszych zawodników, w tym Mariusza Wlazłego.

Szybko okazało się, że jego osoba miała właśnie zmobilizować siatkarzy do przyjazdu na reprezentację. Nie ma co się oszukiwać, że chodziło głównie o jednego zawodnika, czyli Wlazłego, który z różnych powodów nie grał w kadrze w ostatnich latach. Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby go nie było w tym zespole i to w takiej formie - nie byłoby po prostu mistrzostwa świata - podkreśla Matlak.

Jego zdaniem, nie bez znaczenia okazała się znajomość "szatni" po stronie Antigi. Z wieloma zawodnikami Francuz jeszcze nie tak dawno występował w polskiej ekstraklasie. Grając przez siedem lat w Polsce poznał wielu zawodników, jakie są relacje między nimi, kto komu nie pasuje i co zrobić, żeby wszyscy mogli ze sobą współpracować. Wiedział o nich wiele więcej niż jego poprzednicy, którzy coś tam słyszeli, ale często z drugiej ręki. W przeciwieństwie do niego nie mieli dostępu do tej "szatni". Dlatego podjął kilka decyzji, którymi zadziwił środowisko. Przecież Bartek Kurek ze swoimi umiejętnościami mógł swobodnie znaleźć się w kadrze, ale widocznie chodziło o inne rzeczy, o których my do końca nie wiemy - mówi Matlak.

Oceniając cały turniej szkoleniowiec zaznacza, że nie jest zaskoczony sukcesem Polaków - jak podkreśla, biało-czerwoni z meczu na mecz grali coraz lepiej i jedynym zespołem, który mógł im realnie zagrozić, byli Brazylijczycy. W trakcie mistrzostw tak to wyglądało, że z każdym dniem byliśmy silniejsi, graliśmy dobrze albo bardzo dobrze. Na tle innych drużyn prezentowaliśmy się dużo lepiej. O ile Niemcy czy Francuzi do końca trzymali swój poziom, to w meczach z nimi to my byliśmy faworytem. Mieliśmy za sobą publiczność. Brazylia była praktycznie tym jedynym poważnym zespołem, który mógł nam napsuć krwi - mówi.

Jego zdaniem, zwycięstwo w drugiej fazie MŚ nad Canarinhos sprawiło, że polscy siatkarze podeszli do finałowego spotkania bardziej pewni siebie.

Brazylijczycy po pierwszym secie zaczęli grać coraz słabiej, by nie powiedzieć, że źle. Później już popełniali wręcz kuriozalne błędy. Ta nasza siła została jeszcze spotęgowana przez kibiców. To, co działo się na trybunach, było czymś niesamowitym. Owszem, wcześniej też była taka atmosfera, ale podczas mistrzostw osiągnęła chyba apogeum - podkreśla Matlak.

"Mam nadzieję, że mądrzy ludzie wykorzystają ten boom"

Były selekcjoner żeńskiej kadry po cichu liczy, że sukces siatkarzy pomoże odbudować kobiecą drużynę, która w ostatnich latach mocno obniżyła loty i zabraknie jej na rozpoczynającym się we wtorek we Włoszech mundialu.

Życzyłbym sobie, że po takim sukcesie będziemy stawiać na siatkówkę w pełnym wymiarze. Trzeba w jakiś sensowny sposób pomóc damskiej drużynie, a nie zostawiać ją na marginesie. Mam nadzieję, że mądrzy ludzie wykorzystają ten boom i spróbują ją odbudować. Na pewno pojawią się nowi sponsorzy, a być może coś z tego pańskiego stołu zostanie dla kobiecej siatkówki - podsumowuje.

/ Bartłomiej Zborowski (PAP) / PAP
/ Bartłomiej Zborowski (PAP) / PAP
/ Bartłomiej Zborowski (PAP) / PAP
/ Bartłomiej Zborowski (PAP) / PAP
/ Bartłomiej Zborowski (PAP) / PAP
/ Bartłomiej Zborowski (PAP) / PAP
/ Bartłomiej Zborowski (PAP) / PAP
/ Andrzej Grygiel (PAP) / PAP
/ Andrzej Grygiel (PAP) / PAP
/ Andrzej Grygiel (PAP) / PAP

/ Andrzej Grygiel (PAP) / PAP
/ Andrzej Grygiel (PAP) / PAP
/ Andrzej Grygiel (PAP) / PAP
/ Andrzej Grygiel (PAP) / PAP

(edbie)