​Natalia Maliszewska (Juvenia Białystok) zdobyła trzy złote medale podczas drugiego dnia mistrzostw Polski w short tracku, które odbywają się w Białymstoku. Sporą niespodziankę na dystansie 1500 metrów mężczyzn sprawił 18-letni Mateusz Krzemiński (AZS Politechnika Opolska), który okazał się najlepszy w stawce.

REKLAMA

Maliszewska, choć w swoim dorobku ma przecież Puchar Świata i medale największych światowych imprez, po każdym zwycięstwie w sobotę bardzo się cieszyła. Po prostu chyba tęskniłam za wygrywaniem, tęskniłam za zdobywaniem medali. To, że mogłam tutaj wystartować, praktycznie w domu, w którym mieszkam od zawsze, jest dla mnie bardzo miłe. Cieszę się, że mogłam tu być, choć szkoda, że nie ma na trybunach publiczności, która na pewno by nas dopingowała - mówiła najlepsza polska zawodniczka w short tracku, która w sobotę wygrała rywalizację na 500 i 1500 metrów oraz w sztafecie mieszanej. W niedzielę wystartuje jeszcze na dystansie 1000 metrów, w superfinale na 3000 metrów oraz w finale sztafet kobiecych.

Wielką chwilę szczęścia przeżył też w sobotę Mateusz Krzemiński, który okazał się najlepszy na dystansie 1500 metrów. Do mnie to do końca nie dociera. Jestem bardzo szczęśliwy. Dziękuję moim trenerom klubowym Annie Łukanowej oraz Łukaszowi Fabiańskiemu i całemu teamowi, a także moim rodzicom za olbrzymie wsparcie - mówił.

Krzemiński miał sporo szczęścia, bo na półtora okrążenia przed końcem biegu finałowego potknął się prowadzący do tej pory Rafał Anikiej (Juvenia Białystok). W biegu trzeba często reagować instynktownie. Niestety pech Rafała, a ja się cieszę swoim szczęściem - komentował zawodnik AZS Politechniki Opolskiej. Cieszył się też zwycięzca finału B na tym dystansie, Michał Niewiński z Juvenii Białystok, który wynikiem 2:14.743 pobił rekord Polski.

Niestety, na półtora kółka przed końcem strzeliła mi płoza i straciłem kompletnie równowagę. To była już sama końcówka i nie było z czego się rozpędzić. Nie chciałem blokować kolegów - mówił Anikiej. Białostoczanin powetował sobie tę porażkę na dystansie 500 metrów, gdzie okazał się najlepszy. Co ciekawe, w finale wystartowało czterech zawodników Juvenii Białystok. Wszyscy wiemy, że to jest najszybszy klub w Polsce i fajnie pokazać kolegom, kto jest tym samcem alfa - śmiał się Anikiej.

Pierwotnie krajowy czempionat zaplanowano na połowę marca, ale, w związku z rozwojem epidemii koronawirusa, walkę o medale trzeba było przesunąć o kilka miesięcy. Przede wszystkim bardzo się cieszymy, że te zawody się odbywają, bo sytuacja jest bardzo ciężka. Nam te mistrzostwa były bardzo potrzebne, to były zaległe mistrzostwa. Chcemy rozdać medale, sprawdzić, jak wygląda stan przygotowań. Co prawda bez udziału publiczności, ale to bardzo ważne, że te zawody się odbywają - mówił Konrad Niedźwiedzki, dyrektor sportowy Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego. Sponsorem głównym krajowego czempionatu jest PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Polscy zawodnicy w short tracku spodziewają się, że w tym sezonie nie będą mieli wiele okazji, by rywalizować na arenie międzynarodowej.

Raczej w tym sezonie nic dużego się nie odbędzie, ale mamy nadzieję, że chociaż uda się zorganizować w Gdańsku mistrzostwa Europy. Staram się spokojnie podejść do tego sezonu, tym bardziej, że nie miałem możliwości wyjazdu do Kanady, gdzie zazwyczaj się przygotowuję. Staram się nie nakładać na siebie presji, potraktować ten sezon bardziej treningowo - mówił Anikiej.

Wtórowała mu Natalia Maliszewska. Teraz trzeba żyć z dnia na dzień i lepiej za bardzo nie wybiegać w przyszłość, bo sytuacja jest bardzo dynamiczna, zmienia się z dnia na dzień. To będzie trudny sezon, ale myślę, że jak go przetrwamy, to będziemy dużo silniejsi - powiedziała.

Imprezą docelową mają być mistrzostwa Europy, które są zaplanowane w styczniu w Gdańsku, ale szefowie Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego chcą zorganizować także więcej imprez krajowych, by dać szanse rywalizacji zawodnikom.

Sezon międzynarodowy jest w zupełnej rozsypce, kalendarz ISU posypał się właściwie całkowicie. Naszym głównym celem są ME, które w styczniu planowane są w Gdańsku. Mamy nadzieję, że koronawirus nie pokrzyżuje nam planów. Naszym zadaniem jest stworzenie zawodnikom z short tracku możliwości rywalizacji do tych mistrzostw, bo same treningi nie wystarczą. Dlatego staramy się wypchać ten kalendarz najbardziej, jak tylko możemy - dodał Niedźwiedzki.

W niedzielę, która będzie ostatnim dniem mistrzostw, rywalizacja rozpocznie się o godz. 9, a zawodnicy walczyć będą na dystansach 1000 metrów kobiet i mężczyzn, w finałach sztafet oraz w superfinałach na dystansie 3000 metrów.