Polscy szczypiorniści rozpoczęli od porażki walkę w mistrzostwach Europy w Danii. Biało-czerwoni po dramatycznej końcówce przegrali z Serbią 19:20 w pierwszym meczu w grupie C. W środę ich kolejnym rywalem będą Francuzi.

REKLAMA

PRZECZYTAJ ZAPIS RELACJI MINUTA PO MINUCIE!

Polacy sami są sobie winni. W drugiej połowie zmarnowali trzy rzuty karne. Nie wykorzystali też kilku innych świetnych okazji. Do przerwy biało-czerwoni przegrali 9:13 i trudno było doszukać się w ich grze czegoś pozytywnego. W ataku brakowało tempa, pomysłu, schematów, którymi można by postraszyć rywali z Serbii.

Rozmowa z trenerem Michaelem Bieglerem w przerwie musiała dobrze podziałać na Polaków, bo drugą część spotkania rozpoczęliśmy wspaniale. Odrobiliśmy straty i wyszliśmy na prowadzenie. Siły i animuszu starczyło jednak zaledwie na kilka minut. Później Serbowie zdołali opanować sytuację i do ostatnich minut walka była już bardzo wyrównana.

W trudnych momentach dobrymi interwencjami nadzieje przynajmniej na remis dawał bramkarz Sławomir Szmal, ale jego koledzy nie potrafili zdobyć się na równie błyskotliwe zagrania pod bramką rywali. To Szmal obronił rzut karny kilkadziesiąt sekund przed końcem meczu, ale biało-czerwoni mimo, że mieli później kilkanaście sekund na rozegranie akcji i grali w przewadze, nie potrafili zremisować, a nawet oddać groźnego rzutu.

Naszych zawodników można chwalić tylko za kilka początkowych minut drugiej połowy, a że jeszcze kilka dni temu przed wyjazdem na turniej Polacy zapewniali, że do awansu potrzebna jest dobra gra przez cały mecz, czyli 60 minut, to na razie formę naszych zawodników trzeba ocenić negatywnie.

Za błędy trzeba płacić i dziś zapłaciliśmy dużą cenę. W kolejnych dniach musimy poradzić sobie z Francją i Rosją, a to rywale nawet jeśli słabsi od Serbów, to nieznacznie. Na pewno trzeba poprawić skuteczność w ataku, grę w przewadze czy rzuty karne. Bez tego silna i zdecydowana obrona oraz wysoka dyspozycja Sławomira Szmala nic nie dadzą. Na przemyślenia jest trochę czasu, bo kolejny mecz rozegramy w środę wieczorem.

(MRod)