Jeśli we wtorek wygramy z Czechami, zagramy o medale. Sytuacja w grupie jest jednak niezwykle ciekawa. Czesi dzięki zwycięstwu nad Słowenią mają jeszcze szanse na awans. Nie liczą się tylko Niemcy. Możliwości jest wiele i mimo że kilka brzmi wręcz nieprawdopodobnie, to na Mistrzostwach Europy piłkarzy ręcznych nie można wykluczyć żadnego scenariusza.

REKLAMA

Pozostałe mecz „polskiej grupy”:

wtorek:

Polska – Czechy

Słowenia – Francja

Niemcy - Hiszpania

czwartek:

Polska – Francja

Słowenia – Hiszpania

Czechy – Niemcy

Obecnie sytuacja w tabeli przedstawia się następująco: i my i Francuzi mamy po 5 punktów. Trzy zgromadzili Hiszpanie. Założeniem niezbędnym do awansu jest pokonanie we wtorek Czechów. Wtedy na naszym koncie będzie już 7 oczek i półfinał będzie nasz. Nie ma bowiem możliwości, aby wyprzedziły nas aż dwie drużyny. Co najwyżej jedna. I może być to tylko Francja.

Przy założeniu, że pokonamy Czechów, a Francuzi zdobędą komplet punktów (pokonają nas i Słowenię) grupę wygrają Trójkolorowi przed Polakami. I nic już nie pomoże Hiszpanom, bo nawet jeśli będą mieli na koncie siedem punktów to ustąpią miejsca w tabeli Biało-Czerwonym – przegrali bezpośredni mecz.

Może także zaistnieć sytuacja, w której po 7 punktów zgromadzą trzy drużyny – Polska, Francja i Hiszpania. Już teraz widać jednak, że w „małej tabeli” też nie spadniemy poza czołową dwójkę. Hiszpanie mieliby bowiem w takiej sytuacji jedynie punkt za remis z Francją. My już mamy dwa oczka za pokonanie Hiszpanów i nawet po porażce z Francją zajmiemy drugie miejsce.

Sytuacja w grupie stała się bardziej klarowna dzięki porażce Słowenii z Czechami. Gdyby Słoweńcy wygrali mieliby na koncie 4 punkty i realne szanse na awans. Teraz zmalały one do minimum... choć jeśli Słowenia wygra oba mecze z Francją i Hiszpanią może jeszcze awansować.

Wszystko zależy od naszego meczu z Czechami. Wygrana da psychiczny luz przed półfinałem, ale potyczka z Czechami nie musi być spacerkiem – wczoraj przekonali się o tym Słoweńcy, którzy już do przerwy przegrywali 12:21. Początek meczu co prawda był jeszcze zgodny z oczekiwaniami. Słoweńcy prowadzili 6:5 po 10 minutach gry, ale później nie potrafili trafić do czeskiej bramki i po kolejnych 10 minutach przegrywali 6:13. Bramkarz Gorazd Skof, który w meczu z Polską wyczyniał cuda tym razem obronił... 1 rzut na 18 i resztę meczu spędził na ławce rezerwowych. Po przewie Czesi rozluźnieni wysokim prowadzeniem dali się co prawda dojść Słoweńcom na trzy bramki, ale zwycięstwo dowieźli do końca. Ten mecz jedynie potwierdza, że na tym etapie rywalizacji każdy może wygrać z każdym. I nawet Niemcy, który wybitnie w Austrii nie idzie mogą jeszcze urwać punkty Hiszpanom, a podrażnieni Słoweńcy z całą pewnością nie odpuszczą Francuzom.

Tak naprawdę jakiekolwiek wyliczenia, są w piłce ręcznej niewiele warte, bo poziom rywalizujących drużyn jest bardzo wyrównany.

Ewentualna porażka z Czechami, której przecież wykluczyć nie można, mocno skomplikuje sytuację w grupie. Do walki o awans mogą włączyć się wtedy Słoweńcy, a nawet Czesi. Tak naprawdę w naszej grupie wiadomo tylko jedno – do półfinału nie awansują Niemcy. Każdy inny scenariusz jest ciągle możliwy i choć kilka z nich wydaje się wręcz „mission impossible” to niczego wykluczyć nie można. Przynajmniej do wtorkowego wieczoru.