"Pod względem czysto fizycznym, czyli takim, który możemy zmierzyć, Kamil jest w świetnej dyspozycji" - mówi dzień po utracie przez Kamila Stocha tytułu mistrza świata w skokach narciarskich jego trener Łukasz Kruczek. W rozmowie ze specjalnym wysłannikiem do Falun opowiada też o wielkim pechu Piotra Żyły i oczekiwaniach na sobotni konkurs drużynowy.

REKLAMA

Kacper Merk: Dlaczego mistrzostwa wypadły tak, jak wypadły?

Łukasz Kruczek: Ale dla nas one się jeszcze nie skończyły, jesteśmy cały czas w grze o dobry wynik w konkursie drużynowym. Poza tym, gdyby to były zwykłe konkursy Pucharu Świata, to 8. miejsce Ziobry czy 9. Żyły nie byłyby odbierane źle. Oczywiście, większe oczekiwania mieliśmy względem Kamila Stocha, ale zderzenie z tymi oczekiwaniami wyszło nie po naszej myśli.

Czy mówiąc wprost - nie trafiliście z formą Stocha?

Odpowiedź na to pytanie dadzą konkursy do końca sezonu. Pod względem czysto fizycznym, czyli takim, który możemy zmierzyć, Kamil jest w świetnej dyspozycji. Niestety, to samo nie skacze. Myślę, że większy ciężar do jego przysłowiowego plecaka włożyły oczekiwania i nieustanne myślenie o tych mistrzostwach świata.

A na ile pecha miał w czwartkowym konkursie Piotr Żyła?

Gdyby pociągnął lepszy los na wietrznej loterii, nastroje mogły być trochę inne, choć w jego przypadku i tak nie były złe, gdyż skoczył jeden z lepszych konkursów w tym sezonie. Dziś możemy tylko gdybać, co by było, gdyby trafił na lepszy wiatr. Faktem jest, że miał najgorsze warunki z całej finałowej trzydziestki, ale w skokach czasem też tak bywa.

Jak trudno będzie o medal w konkursie drużynowym?

Bardzo, bo czołówka wyraźnie się zagęściła. To nie jest sytuacja sprzed dekady, gdy mając jednego bardzo dobrego zawodnika, dokładałeś do niego trzech innych i jakoś to wyglądało. Dziś nie dość, że musisz mieć czterech dobrych zawodników, to jeszcze każdy z nich musi oddać po dwa dobre skoki. Bo jeśli zdarzy się choć jedna wpadka, już cię nie ma. I myślę, że w tej chwili my jesteśmy taką drużyną. Żaden z chłopaków nie bryluje indywidualnie, lecz siła jest w równej czwórce. Nie przypadkowo mówi się przecież, że siłę drużyny należy mierzyć po jej najsłabszym ogniwie.

Trener już wie, kto wystąpi w drużynówce?

Mam ułożoną pewną hierarchię, bo każdy wystąpił tu choć w jednym konkursie. Wiem, jak oni zachowywali się w sytuacji zawodów, jakie mieli problemy z działaniem pod presją, a w drużynie jest to niezwykle istotne. Popołudniowy trening może coś zmienić w tej hierarchii, ale nie musi, bo samo dobre skakanie już teraz nie wystarczy. Będziemy musieli dołożyć do tego obraz, jak zawodnicy radzili sobie w sytuacji zwiększonego napięcia.