Lech Poznań został nowym liderem piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasy. "Kolejorz" pokonał w piątek Zagłębie Lubin 1:0. Jedyną bramkę zdobył Vojo Ubiparip. Na drugiej pozycji znalazł się Górnik Zabrze, który wcześniej wygrał z Koroną Kielce 2:0.

REKLAMA

Dla lubinian piątkowe spotkanie było dobrą okazją do rehabilitacji po ostatnim, przegranym 0:1 wyjazdowym meczu z Koroną Kielce. Trener Zagłębia Pavel Hapal nie mógł jednak skorzystać z kontuzjowanych Łukasza Hanzela i Aleksandara Tunczewa. Lech, dla którego zwycięstwo oznaczało awans na pierwsze miejsce w tabeli, przyjechał do Lubina bez zawieszonego za uderzenie rywala Mateusza Możdżenia i Luisa Henriqueza, który dopiero w piątek wrócił ze zgrupowania kadry.

Goście rozpoczęli z dużym animuszem i już w 5. minucie cieszyli się ze zdobycia bramki. Po dośrodkowaniu Rafała Murawskiego w pole karne Adam Banaś niedokładnie wybił piłkę, która trafiła do stojącego na 18. metrze Vojo Ubiparipa. Serb popisał się znakomitym uderzeniem z woleja i pomimo rozpaczliwej interwencji Michała Gliwy piłka wpadła do siatki.

10 minut później mogło być już 2:0, ale po strzale Huberta Wołąkiewicza Gliwa końcówkami palców zdołał sparować piłkę na rzut rożny. Bramkarz Zagłębia jeszcze kilkukrotnie uchronił swój zespół przed stratą bramki, broniąc groźne strzały m.in. Grego Lovrencsicsa i Marcina Kamińskiego. Gospodarze zaatakowali śmielej dopiero w końcówce pierwszej połowy, ale brakowało im dokładności w wykończeniu akcji.

Po zmianie stron zaczęła się rysować coraz wyraźniejsza przewaga gospodarzy. W 60. minucie Maciej Małkowski z czterech metrów trafił w dobrze ustawionego Jasmina Burica, a chwilę później Szymon Pawłowski strzelił w poprzeczkę. Goście cofnęli się na własną połowę i całkowicie oddali inicjatywę rywalom, a od 72. minuty grali w dziesiątkę po tym, jak drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką za faul na Pawłowskim ukarany został Kebba Ceesay.

W ostatnich minutach kibice mogli oglądać prawdziwe oblężenie bramki Lecha, ale lubinianie nie potrafili wykończyć swoich akcji celnymi strzałami i wynik spotkania nie uległ już zmianie.

Górnik lepszy od Korony

W pierwszym piątkowym meczu Górnik pokonał Koronę. Zabrzanie podtrzymali serię ośmiu spotkań bez porażki w tym sezonie, choć początek meczu stał pod znakiem groźnych ataków Korony. Wydawało się, że bramka dla kielczan to kwestia czasu. W 22. minucie po uderzeniu Grzegorza Lecha zabrzańskiego bramkarza uratowała poprzeczka.

Na przerwę gospodarze schodzili z zaliczką dwóch trafień, zadanych w ciągu czterech minut. W obu przypadkach do pognębienia rywali przyczynił się Prejuce Nakoulma - najpierw idealnie wyłożył piłkę Arkadiuszowi Milikowi, potem sam wykończył akcję. Dla Milika Korona to szczęśliwy przeciwnik. 1 kwietnia w meczu z tym zespołem (też przed własną publicznością) zdobył swoje pierwsze dwa gole w ekstraklasie.

Drugą połowę Górnik mógł zacząć w wymarzony sposób, gdyby Aleksander Kwiek z kilku metrów trafił do bramki, a nie kilka pięter nad nią, a Paweł Olkowski wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem Korony. Goście próbowali doprowadzić do remisu, ale zapominając o obronie, narażali się na kontry zabrzan. Po jednym ze strzałów Milika piłkę z pustej bramki wybił Michał Janota. Później Paweł Olkowski trafił w słupek bramki Korony.