Krzysztof Hołowczyc zdradził w RMF FM swoje kolejne plany. W niedzielę na mecie wygranego przez niego rajdu Baja Poland "Hołek" poinformował o tym, że nie będzie się przygotowywał do kolejnego Dakaru. Ale z szybkich samochodów jeszcze nie wysiada.

REKLAMA

Maciej Jermakow, RMF FM: Trudno było podjąć tę decyzję o przerwaniu regularnych startów w rajdach?

Krzysztof Hołowczyc: Cieszę się, że pan to tak pięknie powiedział - "regularnych". Chciałem to podkreślić, że skończyłem intensywną karierę czyli "dakary", Puchar Świata - te imprezy, które wyganiały mnie na pół roku z domu. Nadszedł teraz taki czas, że chcę coś oddać mojej rodzinie. Myślę, że to dla mnie ważny moment. Ciągle jestem szybki, wygrałem Baję Poland, mam świadomość, że mógłbym to jeszcze robić. Ale kiedyś mnie uczyli, żeby zejść ze sceny w momencie, kiedy jesteś dobry. Oczywiście, chciałbym jeszcze raz do roku, tak jak to robię w WRC, przyjeżdżać na Baję i wspierać ten rajd. Oczywiście, będzie to z nieco innym nastawieniem. Nie będę już zawodnikiem fabrycznym, który musi walczyć i zwyciężyć. Choć też boję się, co zrobię z tą adrenaliną, która będzie się produkować...

Ale są jeszcze przecież starty w rallycrossie. Zostaje pan w tej dyscyplinie?

Tak, mamy program uczeń-mistrz, wychowuję młodego zawodnika (Martina Kaczmarskiego - przyp. red.), który zresztą na Baja Poland był bardzo szybki. On ma ogromny talent i chcemy to kontynuować. W ogóle uważam, że układ, w której doświadczony zawodnik przekazuje swoją wiedzę jest bardzo fajny. To dla mnie naprawdę ważne.

Pan chyba jednak swój cel w rallycrossie też ma. Nie wierzę, że nie chce pan wygrywać...

No pewnie, ze tak. Zawsze w sporcie człowiek ma niedosyt i tak powinno być. Będę walczyć, w przyszłym roku chcemy pojechać w kategorii Supercars czyli w tych najszybszych, najmocniejszych samochodach. Chcemy się nauczyć tej nowej dyscypliny i ściągnąć ją do Polski. Jest to coś fenomenalnego, na małej przestrzeni kibice mogą oglądać świetną akcję. Uważam, że warto inwestować w rallycross. To dla nas nowe otwarcie i świetne przeżycie.

Wspomniał Pan o Baja Poland, ale czy w Rajdzie Polski też będzie można oglądać Pana w akcji?

Bardzo bym chciał. To się oczywiście wiąże z kosztami i sponsorami, ale ciągle mam świetnych partnerów. Dla mnie to jest wielka przyjemność jak jadę taki rajd. Oczywiście mam świadomość, że sportowo jestem w innym miejscu, ale gdy kibice mówią mi: "panie Krzyśku, pan może nawet tyłem jechać i będziemy pana oglądać" i wspominamy razem dawne czasy to są dla mnie niezapomniane momenty. Biorę dużo energii od kibiców.

Mistrzostwo Europy, tytuły mistrza Polski, podium w Rajdzie Dakar...Żegna się pan z rajdami będąc kierowcą spełnionym?

Czuję satysfakcję. Były piękne momenty, cudowne chwile, których jeszcze wtedy jako młody gówniarz nie potrafiłem docenić, ale teraz z perspektywy czasu wiem, że to były duże wyniki. Podium Dakaru to też dla mnie coś specjalnego. 10 lat ciężkiej pracy, wielokrotnie się z tą gąską witałem, przewodziłem nawet stawce, ale jakieś awarie techniczne i ciężkie momenty również były. Dwa razy miałem też przecież złamany kręgosłup. Mój lekarz zadzwonił do mnie szczęśliwy: "Wreszcie mnie posłuchałeś, mamy szansę, że jeszcze pociągniesz". Ja mu mówię, że rallycross to już spokojna jazda, w której będę grzecznie jeździł. No a wiemy, że to kontaktowa konkurencja. Choroba, może on będzie słuchał tego...nie daj Boże...

(MN)