W Warszawie rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji Polski przed kończącymi eliminacje mistrzostw świata meczami z Ukrainą i Anglią. Biało-czerwoni na finiszu walki o grę w Brazylii zajmują w tabeli grupy dopiero czwarte miejsce, ale wciąż mają teoretyczne szanse na awans. "Wciąż trzeba wierzyć. Musimy wygrać z Ukrainą, by przedłużyć nadzieje" - zaznaczył występujący w Serie A Kamil Glik.

REKLAMA

W pierwszym treningu kadry Waldemara Fornalika nie wezmą udziału Grzegorz Krychowiak i Arkadiusz Milik, którzy dołączą do kolegów wieczorem. Grzesiek Krychowiak doznał urazu kolana w ostatnim meczu ligowym i został we Francji na dodatkowe konsultacje. Nic nie wskazuje jednak na to, by kontuzja była poważna. Z kolei Arek Milik miał zapalenia zęba mądrości, który... trzeba było wyrwać. Działo się to w niedzielę, a dziś rano miał kontrolną wizytę u stomatologa - poinformował koordynator reprezentacji ds. mediów Tomasz Rząsa.

Pozostali zawodnicy powołani do kadry przez selekcjonera Waldemara Fornalika od rana zjeżdżali się do stolicy niemal z całej Europy. Jako jedni z pierwszych w hotelu, który będzie przez kilka dni bazą reprezentacji, stawili się Artur Jędrzejczyk z rosyjskiego FC Krasnodar oraz Piotr Celeban z rumuńskiego Vaslui. Z Londynu wspólnie podróżowali bramkarze Arsenalu Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański, a z Włoch razem przylecieli Piotr Zieliński, Paweł Wszołek i Bartosz Salamon.

Glik: Nie chcę się bawić w proroka

Ostatnim polskim "stranieri" z Italii był Kamil Glik, który nie ukrywa, że szanse na awans do brazylijskiego mundialu są nikłe. Ale wciąż są, więc trzeba wierzyć. Na razie koncentrujemy się na meczu z Ukrainą. Wiadomo, że musimy go wygrać, by przedłużyć nadzieje, więc trzeba maksymalnie wykorzystać te kilka dni do spotkania w Charkowie. O Anglii nie ma sensu na razie w ogóle myśleć - powiedział dziennikarzom obrońca Torino.

Glik od początku eliminacji ma raczej pewne miejsce w podstawowej jedenastce, ale często zmieniają się jego partnerzy z linii defensywnej. Nie chciał przewidywać, jakiego ustawienia teraz można się spodziewać. Nie chcę się bawić w proroka. Przyjechałem na zgrupowanie z myślą, by przekonać selekcjonera, że znowu warto na mnie postawić, ale to on jest od ustalania składu oraz taktyki i on podejmie w tej sprawie decyzje - zaznaczył.

Powroty do kadry po długiej przerwie

Po rocznej przerwie na zgrupowaniu reprezentacji pojawił się Grzegorz Wojtkowiak. Powołanie obrońcy TSV 1860 Monachium może zwiastować kolejne roszady w tej formacji. Skoro tu jestem, to pewnie trener miał jakiś plan związany ze mną. Nie rozmawiałem z nim jeszcze, więc nie wiem, na jakiej pozycji ewentualnie mnie widzi. Zdecydowanie bardziej jestem prawym obrońcą niż lewym, ale to właśnie na tej pozycji, z różnych przyczyn, gram ostatnio w klubie. Jeśli taka będzie wola szkoleniowca, to wystąpię na niej też w kadrze. Nie stanowi to dla mnie żadnego problemu - przyznał Wojtkowiak.

Jeszcze dłużej niż Wojtkowiaka w kadrze nie było Sławomira Peszki. Piłkarz FC Koeln grał w niej regularnie za kadencji trenera Franciszka Smudy, który wykluczył go wiosną 2012 po incydencie z taksówkarzem, wskutek którego zawodnik spędził noc w izbie wytrzeźwień. Na pytanie, jak minęła podróż do Warszawy, odparł z uśmiechem: Leciałem samolotem, ale z taksówki też korzystałem. Zapewniam, że wszystko było w porządku.

Jak podkreślił, jego kariera to pasmo wzlotów i upadków, ale ma nadzieję, że powołanie do drużyny narodowej po półtorarocznej przerwie będzie początkiem udanego etapu. Cieszę się, że znowu jestem na zgrupowaniu. Myślę, że to efekt tego, iż znowu wziąłem się za siebie i chcę odbudować swoją markę. Po niepowodzeniu w Anglii, bo tak trzeba ocenić moją przygodę z Wolverhampton, wróciłem do Kolonii i mam nadzieję, że tam wrócę do dawnej dyspozycji - powiedział Peszko.

Dodał, że ostatnio nie rozmawiał z selekcjonerem Fornalikiem. Miałem kontakt tylko z jego współpracownikami. Jednak odwiedził mnie wcześniej w Anglii, oglądał moje mecze. Zresztą już przed rokiem byłem blisko powołania, ale przytrafiła się kontuzja, trzy miesiące przerwy, a później, po zmianie trenera, straciłem miejsce w składzie i o reprezentacji mogłem zapomnieć - przyznał.

Uważa, że teraz wszystko idzie w dobrym kierunku. Nie występuję jeszcze w podstawowym składzie, bo nie przepracowałem z drużyną całego okresu przygotowawczego, ale z meczu na mecz czuję się coraz lepiej. A w reprezentacji, nawet gdybym miał zagrać minutkę, będę bardzo zadowolony - dodał.

"Dopóki piłka w grze..."

Biało-czerwoni już wiele lat nie wygrali wyjazdowego spotkania z teoretycznie silniejszym rywalem, a takim są Ukraina i Anglia. Pytany, dlaczego ma się to udać teraz, Peszko w swoim stylu odpowiedział: Może dlatego, że ja przyjechałem na zgrupowanie? A tak poważnie, to trzeba wierzyć, dopóki piłka w grze.

Ze świadomością skali wyzwania, ale i pełen wiary w możliwość powodzenia misji przyjechał do Warszawy Waldemar Sobota. Kto ma wierzyć, jak nie my, czyli zawodnicy i sztab szkoleniowy?! Kibicom to przyjdzie trudniej, bo ostatnio ich nie rozpieszczaliśmy i statystyki na pewno nie są po naszej stronie. Jednak wielu polskich piłkarzy prezentuje w klubach ostatnio wysoką formę i liczę, że uda się to przełożyć na reprezentację - powiedział pomocnik FC Brugge.

Cieszy się, że kilku doświadczonych graczy po dłuższej przerwie znowu znalazło się kadrze. Na pewno są w stanie pomóc na boisku, ale i poza nim, gdyż mają za sobą wiele ważnych meczów w reprezentacji i kiedyś stanowili o jej obliczu - zauważył.

Muszą wygrać oba mecze



Z Ukraińcami w Charkowie Polacy zmierzą się w piątek, a z Anglikami na londyńskim Wembley - cztery dni później. Tylko dwa zwycięstwa sprawią, że zajmą jedno z dwóch czołowych miejsc w grupie H eliminacji, co oznaczać będzie bezpośredni awans do MŚ w Brazylii bądź możliwość rywalizacji w barażach.

(MRod)