"Zemdlałam dwa razy, kiedy byłam bardziej początkującym freediverem i nie znałam wtedy swoich granic (...) Oduczyłam się tego. Jak to się mówi, jak ktoś jest bardzo zdolny, to musi w pewnym momencie dotknąć swojej granicy, swojej ściany". Agata Załęcka - zdobywczyni Telekamery, 8-krotna rekordzistka Polski we freedivingu - łączy dwa światy. Kilka razy w tygodniu zakłada kostium do nurkowania, a w tzw. międzyczasie - uczestniczy w zdjęciach do filmów i seriali. Jak przyznaje w rozmowie z Cezarym Dziwiszkiem z redakcji sportowej RMF FM - to łączenie wcale nie jest łatwe.
Przez ostatnie około pół roku Agata Załęcka przygotowywała się najpierw do Pucharu Świata w dynamice, czyli nurkowaniu poziomym. Impreza odbyła sie w marcu. W kwietniu wzięła udział w zawodach Deepspot Challenge w Mszczonowie, a w maju wygrała zawody Pucharu Świata na filipińskiej wyspie Camotes.
Zdałam sobie sprawę, że od sześciu miesięcy żyłam w reżimie sportowo-artystycznym. Byłam tylko między planem zdjęciowym, teatrem a wodą. Planem zdjęciowym, teatrem a siłownią. Planem zdjęciowym, teatrem - i znowu wodą. I właściwie nawet nie spotykałam się za bardzo z ludźmi - oprócz tego, że w pracy - mówi w rozmowie z RMF FM Agata Załęcka.
Aktorka i sportsmenka opowiedziała nam też co w praktyce oznaczał ten "reżim".
Przeważnie 2 dni treningów, 1 dzień przerwy, 2 dni treningów, 1 dzień przerwy. A jak już się przekracza 90 metrów (przyp.red. głębokości nurkowania), to przeważnie 1 dzień treningu, 1 dzień przerwy, 1 dzień treningu, 1 dzień przerwy. Jeśli to jest tylko jedno głębokie nurkowanie w ciągu dnia, to na taki cykl potrzeba trochę więcej czasu: miesiąc, albo 3/4 tygodnie - opowiada.
"Reżim sportowo-artystyczny" oznacza dla Agaty Załęckiej nie tylko konieczność poświęcania się na przemian aktorstwu i treningom freedivingu. To także konieczność utrzymania swojego ciała w świetnej kondycji. A to oznacza dietę. A nawet dwie. Bo dieta aktorki i dieta sportsmenki bardzo się od siebie różnią i trudno jest je pogodzić.
Otóż jako aktorka - kobiety o tym wiedzą - muszę unikać węglowodanów. A spotkanie z kamerą prowadzi do tego, że wyglądamy przeważnie na 5 kg więcej. Więc my, aktorzy, nie jemy za dużo "węgli". Jemy dużo białka po to, żeby twarz się wysmukliła, woda z nas zeszła, nie zatrzymywała się w organizmie, nie jemy dużo soli itd. Ale jeśli chodzi o sport, o freediving, to bez węglowodanów nie ma szans. Szczególnie jak są fale, zimne morze, prądy. Musimy mieć siłę. Więc ja kiedyś, będąc na diecie aktorskiej, w pewnym momencie straciłam siły do startów i musiałam sobie dać tak zwany "carbo loading" (przyp. red. "ładowanie węglowodanami", spożywanie dużej ilości węglowodanów, żeby zmagazynować glikogen w mięśniach, przed intensywnym wysiłkiem fizycznym), który naprawdę przywrócił mi moc. Łącząc aktorstwo z freedivingiem, to wygląda tak - jeżeli w środę mam zdjęcia, to już we wtorek staram się nie jeść "węgli". Na trening pójdę już bez węgli. W poniedziałek też staram się nie jeść węgli. Jeżeli w czwartek mam trening, a nie mam planu zdjęciowego, to w środę zasuwam z "carbo loading", więc muszę lawirować - opowiada Agata Załęcka.
Jako sportsmenka nie może sobie też pozwolić na spożywanie niesprawdzonych produktów o niewiadomym składzie. Żeby przypadkiem nie spożyć środka zakazanego przez agencje antydopingowe.
Jestem poddawana testom równie często co Robert Lewandowski. Jeżeli na przykład (...) ktoś na planie zdjęciowym chce mi coś podać na ból głowy, to ja muszę sprawdzić: instrukcję, skład, wysłać je do mojego specjalisty od antydopingu i zapytać: czy mogę to wziąć? (...) Niektórzy boją się jeść mięso, bo tam są hormony. A już w ogóle kilka dni przed zawodami i na startach wszyscy trzymają blisko nawet swoją wodę i jak ją ktoś zostawi z boku - to już jej potem nie pije. Trzeba bardzo uważać i mieć świadomość takich rzeczy. Mieliśmy ostatnio dużo takich sytuacji - z Igą Świątek itd. Nawet jak jest podany skład produktu, to nie jest przecież podane, czy coś zanieczyszczone. Bardzo często, jeżeli rzeczy nie są atestowane, musimy wszystko sprawdzać - podkreśla aktorka i freediverka.
Według definicji freediving jest "swobodnym nurkowaniem na wstrzymanym oddechu". Freediverzy korzystają m.in. z: płetw, masek, okularów, pianek lub skór pływackich, ale nie mają ze sobą butli tlenowych.
Żeby więc docierać na głębokość 80-90 metrów (nieoficjalny rekord życiowy Agaty Załęckiej to 91 metrów), muszą wstrzymać oddech na kilka minut.
Mój "nurek" na 91 metrów trwał 3 min 30 sek., ale przyspieszyłam czas i ostatnie 88 m na Filipinach było w 3 min 5 sek. (...) Im schodzimy głębiej, tym powinniśmy nurkować szybciej. To jest trudne, bo zależy od pracy mięśni. Dwutlenek węgla szybciej się nabudowuje, ale jest to do zrobienia. Dlatego adaptujemy się: jak nurkujemy, to mniej więcej co 2 metry. Przynajmniej ja tak robię - co dwa metry zwiększam swoją głębokość, sprawdzam ją (...) Nie przepadam za wstrzymywaniem oddechu na czas, ale 2, czy 3 lata temu moje statyczne wstrzymywanie oddechu wyszło na 5 minut 8 sekund".
Agata Załęcka w swojej karierze nie uniknęła niebezpiecznych sytuacji. W przypadku nadmiernego stresu, czy niedyspozycji organizmu pod wodą mogą się zdarzyć tzw. "blackouty", czyli omdlenia.
Zemdlałam dwa razy pod wodą podczas zawodów, kiedy walczyłam o złoto lub o kolejny rekord Polski. Jak to się mówi - jak ktoś jest bardzo zdolny, to musi w pewnym momencie dotknąć swojej granicy, swojej ściany. Ale mam ogromny niedosyt. Wiem, że mogę nurkować więcej niż 91 metrów. Nie zrobiłam tego wtedy (przyp. red. na Filipinach), bo nie było przestrzeni, ale już myślę o kolejnych zawodach, gdzie mogę pojechać i to zrobić - przyznaje sportsmenka.
Ani na zawodach, ani na treningach freediver nie jest na szczęście pozostawiony sam sobie.
Te omdlenia w moim przypadku miały miejsce na poziomie 5-7 metrów pod wodą, kiedy już byłam z asekuracją i to było typowe przeciągnięcie mojego czasu i sił na zamiary. Ale wtedy są osoby ze skuterami, sonar mnie widzi, kamera mnie widzi, co się ze mną dzieje. Kamera zresztą towarzyszy mi na zawodach aż do dna, gdziekolwiek jestem, więc wszyscy widzą co się ze mną dzieje. Czują na linie drgania, czy idę w dół, czy do góry, czy się zatrzymałam (...) na treningach jestem z zawodowcami. To są sprawdzone miejsca nurkowe, gdzie jest sonar. Jestem zabezpieczona, przyczepiona do liny. Linę można wyciągnąć do góry. Na ileś metrów ktoś schodzi po mnie i tę linę się wyciąga do góry. Jestem do niej przypięta specjalną smyczą i nie da się tak łatwo jej odpiąć - podkreśla Agata Załęcka.
Freediving to niszowa dyscyplina sportu, a jej trenowanie jest kosztowne. Nurkować na głębokość 90 metrów nie da się w końcu w pierwszym lepszym akwenie.
Agata Załęcka w rozmowie z Cezarym Dziwiszkiem nie ukrywa, że poszukuje sponsora, bo teraz większość kosztownych wyjazdów i treningów w różnych częściach świata musi finansować ze swoich zarobków. Więc nawet - teoretycznie - gdyby chciała zrezygnować z aktorstwa - nie mogłaby tego zrobić, bo nie miałaby odpowiednich środków na uprawianie freedivingu, bo wsparcie - np. ministerialne - jest zbyt niskie.
Freediving to sport kwalifikowany (...) to oznacza, że jest jak najbardziej akceptowany przez Ministerstwo Sportu. Nasza federacja należy do MKOl-u (...) W ubiegłym roku otrzymałam stypendium od ministra sportu za wybitne osiągnięcia sportowe, za co jestem bardzo wdzięczna panu ministrowi i ministerstwu sportu. Wydaje się, że w tym sporcie nie potrzeba dużo sprzętu, ale jednak - są drogie loty, drogie treningi (...) Honduras, Roatan, Kas w Turcji, Grecja, Cypr, Japonia (...) Tak naprawdę wszystko sponsoruję z honorarium aktorskiego i nie ukrywam, że pokładam nadzieję w mojej menedżerce, że pomoże mi znaleźć sponsora. Byłoby mi bardzo miło, bo wtedy na pewno miałabym szansę zrobić więcej dobrego dla Polski, osiągać lepsze wyniki i mogłabym sobie pozwolić na częstsze wyloty - przyznaje Agata Załęcka.
Czy w związku z tym weźmie udział we wrześniowych mistrzostwach świata na wyspie Mytikas w Grecji? Jest w nich nominowana do startu w maksymalnej liczbie dyscyplin, ale jak przyznaje w RMF FM - nie wie, czy tym razem będzie potrafiła pogodzić świat aktorstwa i nurkowania.
Muszę pracować. Jeżeli odmówię pracy jako aktorka, a mam akurat w trakcie mistrzostw świata sześć spektakli plus pewnie parę dni zdjęciowych ... Jeżeli z tego zrezygnuję, to nie będę miała pieniędzy i na życie i na to, żeby pojechać na mistrzostwa. Więc dwoję się i troję, zastanawiam się, jak to zrobić. Jestem optymistką. I wierzę, że wszystko jest możliwe - podkreśla Agata Załęcka.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video