Technologia "goal-eye" zostanie wykorzystana podczas przyszłorocznych mistrzostw świata w Brazylii oraz podczas Pucharu Konfederacji, który zostanie rozegrany już za kilka miesięcy. Ostateczną decyzję w tej sprawie podjęły władze FIFA.

REKLAMA

Dwie technologie - "Hawk eye" i Goal-ref były testowane podczas Klubowych Mistrzostw Świata. Próba wypadła pomyślnie, bo FIFA zdecydowała się pójść krok dalej i wykorzystać pomoc technologiczną podczas Pucharu Konfederacji i mistrzostw świata.

Testowane w Japonii systemy są dobrze znane kibicom. Hawk-eye jest wykorzystywany m.in. w tenisie czy siatkówce. Korzysta z rozstawionych na boisku kamer i generuje komputerową powtórkę obrazu. Goal-ref wykorzystuje z kolei pole magnetyczne. Zamontowane w piłce specjalne czujniki informują sędziego, kiedy piłka przekroczy linię bramkową. To na razie jedyne systemy, które zostały zaakceptowane przez FIFA. Producenci musieli spełnić wcześniej rygorystyczne wymagania i przejść szereg testów.

Niebawem światowa federacja ma rozdać kolejne licencje. Dwa kolejne systemy mają już za sobą solidną liczbę testów. W kwietniu dowiemy się, która dokładnie technologia zostanie wykorzystana podczas Pucharu Konfederacji.

Kontrowersyjne decyzje sędziów przechodzą do historii

O wprowadzeniu technologii do futbolu mówiło się od dłuższego czasu. Naprawdę głośno o sprawie zrobiło się podczas mundialu w 2010 roku, kiedy sędzia nie uznał bramki Stevena Gerrarda, choć powtórki potwierdziły, że piłka przekroczyła linię bramkową. Anglicy przegrali z Niemcami w 1/8 finału 1:4. Kontrowersje mieliśmy także podczas polsko-ukraińskiego Euro 2012. W meczu Ukraina - Anglia, po strzale Marko Devicia, piłkę z linii wybił John Terry, ale telewizyjne powtórki potwierdziły, że piłka wcześniej znalazła się w bramce. Teraz na wielkich imprezach do podobnych sytuacji ma już nie dochodzić.

Największe emocje tego typu budzi jednak nieprzerwanie od ponad 40 lat finałowy mecz mistrzostw świata w Anglii w 1966 roku. Wtedy w dogrywce meczu Anglia - Niemcy Geofa Hurst trafił w poprzeczkę, a piłka odbiła się w okolicach linii bramkowej. Nawet telewizyjne powtórki nie wyjaśniają czy gol padł, czy też nie. Ta sytuacja do dziś budzi ogromne kontrowersje, ale sędzia liniowy Tofik Bachramow nie miał wątpliwości i gola uznano. Po latach arbiter przyznał, że dokładnie nie widział czy piłka znalazła się w bramce, a specjaliści zbadali, że piłce do przekroczenia całym obwodem linii bramkowej zabrakło 6 centymetrów.