"To był fatalny zbieg okoliczności. Dwa metry w tę albo we w tę i Lambrecht by się tylko trochę poobcierał i pojechał dalej" - tak Andrzej Spytkowski, dyrektor sportowy reprezentacji Polski w Tour de Pologne skomentował w rozmowie z PAP tragiczny wypadek Bjorga Lambrechta na trasie wyścigu. Młody belgijski sportowiec zmarł w poniedziałek w szpitalu. Miał 22 lata.

REKLAMA

Spytkowski podkreślił, że zawodnicy reprezentacji Polski byli zdruzgotani informacją o śmierci Lambrechta. Paweł Franczak był naocznym świadkiem. To był fatalny zbieg okoliczności. Dwa metry w tę albo we w tę i Lambrecht by się tylko trochę poobcierał i pojechał dalej. To była nowa, szeroka droga i wtopiony w asfalt plastikowy element odblaskowy - relacjonował. Kolarze jechali wolno, nic się nie działo, początek etapu, z przodu jechała ucieczka, a Belg - jak opowiadał Franczak - musiał być trochę rozkojarzony, najechał na ten plastik i wylądował w rowie. Właściwie to nawet nie była kraksa. W rowie akurat był przepust i on niefortunnie całym ciałem uderzył w ten beton - dodał.

Kolarze pracują przede wszystkim nad wydolnością, muszą mieć siłę w nogach, ale ich masa mięśniowa od pasa wzwyż nie jest tak duża jak u zwykłego człowieka. Nie mają poduszki amortyzacyjnej w postaci tkanki tłuszczowej. Na zdjęciach sprzed 30 lat, za moich kolarskich czasów, zawodnicy byli szczupli, ale nie aż do tego stopnia co dziś. Bernard Hinault czy Miguel Indurain wyglądali inaczej niż Egan Bernal. Szukając przewagi nad innymi, dzisiejsi kolarze bardzo pilnują diety i są "wycieniowani" do granic możliwości, a przez to bardziej narażeni na kontuzje - przyznał Spytkowski. Technologia idzie do przodu. Gdy startowałem w Giro d’Italia, mogłem jechać bez kasku, ale na wyścigach w Australii czy w Stanach Zjednoczonych musiałem go zakładać, bo oni mieli swoje odrębne przepisy. Dobrze pamiętam moment, gdy po śmierci Andrieja Kiwiliewa w wyścigu Paryż-Nicea (w 2003 roku - PAP) wprowadzono ten obowiązek. Dziś kask nikomu nie przeszkadza, nie wyobrażam sobie jazdy bez kasku, ale jednocześnie jest coraz więcej wypadków, prędkości są coraz wyższe, rowery coraz doskonalsze. Kiedyś sprinterzy finiszowali z prędkością 55-60 km/h, a dziś osiągają 70-80 km/h. I gdy już dojdzie do wypadku, skutki są często tragiczne. Więc trzeba szukać nowych zabezpieczeń - dodał.

Zdaniem Spytkowskiego w przyszłości mogą pojawić się np. koszulki z poduszkami powietrznymi. Są już prowadzone prace nad kaskiem z poduszką powietrzną. Miałaby się ona otwierać w momencie upadku kolarza i zabezpieczać kark - podkreślił.