Po raz ostatni zagrał w Ekstraklasie w maju 2007 roku. Wisła Kraków zremisowała wtedy z ŁKS-em. „Biała Gwiazda” w całym sezonie zajęła siódmą lokatę. Jakub Błaszczykowski grał wtedy także przeciwko Odrze Wodzisław, Widzewowi Łódź czy Groclinowi Grodzisk Wielkopolski. Teraz doświadczony skrzydłowy wraca na ligowe boiska. Wisła Kraków z Błaszczykowskim w roli kapitana zagra dziś na wyjeździe z Górnikiem Zabrze. Ten mecz rozpocznie się o 18:00.

REKLAMA


Jakub Błaszczykowski to jeden z bardzo niewielu polskich piłkarzy, który jest lubiany i szanowany przez kibiców bez względu na wszystko. Sympatia fanów to wypadkowa charyzmy, umiejętności i nieustępliwości, którymi piłkarz imponował przez lata na boisko i poza nim - choćby wracając do wysokiej formy po kolejnych kontuzjach. Swoją wymowę ma także już 105 meczów w reprezentacji Polski. W naszym futbolu to po prostu człowiek instytucja. Po ponad 11 latach kibice będą mogli go oglądać na krajowych boiskach.

Błaszczykowski wraca do Wisły Kraków. Okoliczności powrotu i sytuacja w Białej Gwieździe to oczywiście sytuacja niemal bez precedensu w najnowszej historii naszej piłki. Warto spojrzeć na jego powrót z punktu widzenia czystego futbolu, bo przecież w Ekstraklasie zagra teraz jeden z najlepszych piłkarzy w jej historii.


Błaszczykowski wyjeżdżał z Polski w 2007 roku jako utalentowany piłkarz na dorobku. Wraca jako gwiazda po przejściach, ale wciąż gwarantująca odpowiedni poziom. Być może kilku młodszym ligowcom wiosną zadrżą nogi, gdy znajdą się oko w oko z Błaszczykowskim.

W Dortmundzie Błaszczykowski stał się jedną z ikon Borussii. Mimo urazów za każdym razem wracał do wielkiej formy i był współtwórcę największych sukcesów klubu. 253 mecze, 32 bramki i 52 asysty - to jego liczbowy dorobek w barwach drużyny. Na liście sukcesów dwa tytuły Mistrza Niemiec, Puchar Niemiec i dwa Superpuchary. Z Borussią zagrał też w finale Ligi Mistrzów. Piłkarzy z porównywalnym CV było niewielu. Obecnie porównanie wytrzymać może chyba tylko inny Wiślak, Marcin Wasilewski. Wypada tylko mieć nadzieję, że choć na krótkie powroty zdecydują się także pozostałe gwiazdy naszej piłki, które kontynuują jeszcze zagraniczne kariery.

Kariera w Borussii zakończyła się dla Błaszczykowskiego tak naprawdę w połowie 2015 roku, kiedy to został wypożyczony do Fiorentiny. Tam zagrał łącznie w 20 meczach. Po sezonie wrócił na krótko do Dortmundu, by zostać sprzedanym do VfL Wolfsburg. Tam miał już problemy z miejscem w pierwszym składzie. Złożyły się na to także kontuzje. Przez 2,5 roku uzbierał 45 występów w drużynie "Wilków". Strzelił jedną bramkę - w październiku 2017 roku trafił w pojedynku z Bayerem Leverkusen i to był jego ostatni gol w Bundeslidze.

Teraz Błaszczykowski wraca do Ekstraklasy i to w niesamowitych okolicznościach. Wsparł finansowo były klub, stał się de facto jedną z najważniejszych osób w Wiśle. Umowę podpisał na pół roku, a grać będzie za najniższą możliwą stawkę - 500 złotych. Te środki przeznaczy na bilety, które trafią do dzieciaków z domów dziecka.

Błaszczykowski swój pierwszy mecz po powrocie do kraju zagra z Górnikiem w Zabrzu. Zagrał przeciwko tej drużynie trzy razy w Ekstraklasie, jednak za każdym razem w Krakowie. 105-krotny reprezentant Polski ma też wspomnienia związane z Zabrzem. W 2002 roku trafił do Górnika i przez kilka miesięcy występował w szkółce tego klubu. Nie wspominał tego okresu zbyt dobrze, źle się tam czuł, o czym możemy przeczytać w książce "Kuba", którą piłkarz napisał wspólnie z Małgorzatą Domagalik.

W Zabrzu zdarzyło się także coś, co zaważyło na przyszłości Błaszczykowskiego, bo to tam poznał Łukasza Piszczka. Później panowie przez wiele lat grali wspólnie w Dortmundzie i reprezentacji, gdzie stworzyli bardzo groźny duet na prawej flance. Piszczek w obrony, Błaszczykowski w pomocy. Panowie do dziś są bliskimi przyjaciółmi.

Dotychczasowy bilans Błaszczykowskiego w Ekstraklasie to 51 meczów, 3 bramki i 10 asyst. W całej seniorskiej karierze klubowej skrzydłowy zagrał 380 meczów. Ani razu nie obejrzał bezpośrednio czerwonej kartki. Tylko raz musiał opuścić boisko za dwie żółte.