Bayern Monachium mistrzem Niemiec - te słowa można napisać już ósmy rok z rzędu. Tym razem formalność stała się faktem w Bremie, gdzie drużyna Hansiego Flicka pokonała Werder 1:0 (1:0). Kolejny raz błysnął Robert Lewandowski, który nie tylko wpisał się na listę strzelców, ale uczynił to w fenomenalny sposób - donosi portal Onet.

REKLAMA

Przymusowa przerwa spowodowana nadmiarem żółtych kartek nie wytrąciła Roberta Lewandowskiego z rytmu. Przed pauzą Polak zamknął trzecią dziesiątkę goli w obecnym sezonie, teraz otworzył czwartą. Sukces jest wielowymiarowy - nigdy wcześniej "Lewy" nie strzelił w Bundeslidze więcej niż 30 bramek, a gdy już to zrobił - zapewnił Bayernowi mistrzostwo Niemiec. Smaczku temu wszystkiemu dodaje wyjątkowa uroda wtorkowego trafienia.

Robert Lewandowski wyniósł grę tyłem do bramki na niespotykany poziom. W 43. minucie meczu z Werderem Brema polski napastnik najpierw idealnie wkleił się w linię spalonego, później po podaniu Jerome'a Boatenga efektownie przyjął piłkę na klatkę piersiową, by wreszcie strzałem z półobrotu zapewnić swojej drużynie prowadzenie.

TU ZNAJDZIESZ CAŁY ARTYKUŁ

Wcześniej Bayern prezentował się dość niemrawo, nie forsował tempa, nie stwarzał niemal żadnych sytuacji. Tak, jakby wiedział, że po prostu doczeka się na trafienie. Podstawy, by tak twierdzić były poważne - Werder to nie tylko jeden z ligowych słabeuszy, ale też i drużyna, która przegrała 18 (!) kolejnych meczów z Bayernem. Takiej serii nie widziała żadna z pięciu najmocniejszych lig Europy.

Skoro Lewandowski trafił raz, jasne było, że będzie miał ochotę na więcej. Nawet się udało, w 55. minucie popisał się efektownym strzałem piętą, ale sytuację odnotowano jedynie w rubryce "spalone". Później Polak próbował znaleźć kolejnego gola głową, ale minimalnie przestrzelił.

Po wtorkowym zwycięstwie Bayern ma 76 punktów, o 10 więcej od Borussii Dortmund Łukasza Piszczka. Wicelider swoje spotkanie tej kolejki rozegra w środę z FSV Mainz, ale nie zdobędzie już w tym sezonie więcej niż dziewięciu punktów. Bawarczycy zdobyli ósmy tytuł z rzędu i 30. w historii.

We wtorek powody do zadowolenia miał także inny Polak - bramkarz Unionu Berlin Rafał Gikiewicz. Jego zespół pokonał u siebie SC Paderborn 1:0, dzięki czemu zapewnił sobie utrzymanie w ekstraklasie, jednocześnie skazując ostatnią ekipę w tabeli na spadek.

W innym wtorkowym spotkaniu Hertha Berlin przegrała na wyjeździe z SC Freiburg 1:2. W barwach gości cały mecz rozegrał Krzysztof Piątek.