"Cieszę się, że ze strony kibiców płynie do mnie aż takie wsparcie" - mówi Babatunde Aiyegbusi, wybrany Sportowcem Marca w plebiscycie RMF FM i Interia.pl. Futbolistę amerykańskiego rodem z Oleśnicy wyróżniliście za sukces, jakim było podpisanie kontraktu w najlepszej lidze świata - NFL. W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Kacprem Merkiem "Babs" mówi, że transfer do NFL znaczy więcej niż w świecie piłki nożnej przenosiny do Realu Madryt, i zdradza, jak będą wyglądały w jego życiu najbliższe miesiące.

REKLAMA

Babatunde Aiyegbusi: Bardzo dziękuję wszystkim, którzy na mnie głosowali. Cieszę się, że ze strony kibiców płynie do mnie aż takie wsparcie.

Kacper Merk: Nadążasz za tym, co się ostatnio wokół Ciebie dzieje?

Wydaje mi się, że tak, choć przez ostatnie trzy tygodnie moje życie odmieniło się całkowicie. Powiem szczerze, że gdy odbierałem wizę do USA, nie spodziewałem się, że sprawy potoczą się tak szybko.

Jeden z naszych słuchaczy napisał, że to trochę tak, jakby piłkarz z naszej czwartej ligi podpisał umowę z Realem Madryt.

Nie znam się za dobrze na piłce, ale wydaje mi się, że transfer do NFL to chyba nawet trochę lepiej niż przenosiny do Realu Madryt. Zostałem pewnego rodzaju pionierem i mam nadzieję, że będzie to miało pozytywny wpływ na rozwój całej Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego. Już sam fakt, że dostałem szansę walki o miejsce w składzie drużyny z najlepszej ligi świata, spowoduje, że Amerykanie przyjrzą się naszym rozgrywkom, w których można znaleźć wielu fantastycznych atletów. Zawodnicy w kraju wkładają mnóstwo sił i serca w to, by się rozwijać, i mam nadzieję, że zostanie to dostrzeżone. Tym bardziej, że NFL, podobnie jak wcześniej NBA, coraz mocniej otwiera się na Europę.

Jak duży jest przeskok między PLFA a NFL?

Liga w USA jest niedoścignionym wzorem dla wszystkich innych na świecie. Różnica jest bardzo duża, więc nawet nie można za bardzo porównywać. Ale należy pamiętać, że nasza liga ma dopiero 10 lat, więc dopiero się rozwija.

Po treningach w USA boli każdy centymetr ciała?

Na razie ćwiczymy tylko na siłowni, nie było jeszcze zajęć w pełnym kontakcie, więc nie mam jeszcze problemów z chodzeniem. Oczywiście dzień w dzień dostaję łupnia na siłowni, ale nie mam kłopotów ze wstawaniem z łóżka czy motywacją, by kolejnego dnia rano znów ruszyć na takie zajęcia. Przygotowania na boisku zaczniemy 20 kwietnia i mogę zapewnić, że dam z siebie wszystko. Przecież nie przyleciałem do USA po to, by patrzeć na innych, tylko walczyć o swoje marzenia. I nawet gdyby miało coś później nie wyjść, to cieszę się każdą chwilą, którą mogę tu spędzić.

Jak będzie wyglądać Twoja najbliższa przyszłość?

Minnesota Vikings zaproponowali mi kontrakt, który ostatecznie wejdzie w życie, jeśli przejdę odbywający się w lipcu selektywny camp. I do tego czasu będę tu po prostu trenował. Tak jak wspomniałem wcześniej, w połowie kwietnia ruszają przygotowania całej drużyny, więc na treningach będzie się pojawiać 90 zawodników. Wszyscy będziemy razem przygotowywać się do sezonu i w lipcu trenerzy zdecydują, kto znajdzie się w wąskim, 53-osobowym składzie. Gdyby zdarzyło się tak, że nie znajdzie się w nim miejsce dla mnie, to każda inna drużyna może mi zaproponować umowę. Ale w tej chwili nie skupiam się na tym, co będzie później. Na razie robię wszystko, by pracować jak najlepiej i ostatecznie przekonać do siebie władze klubu. Mam nadzieję, że uda mi się tu pozostać.