"To był mój pierwszy wyścig, w którym startowałem, więc jest to podróż sentymentalna i zawsze, kiedy tylko mogę, jestem tutaj. Chciałbym jechać szybko, ale zobaczymy jak będzie" - mówi Andrzej Szepieniec, wicemistrz Polski w wyścigach górskich przed tegorocznym wyścigiem w Limanowej. Impreza wystartuje już w najbliższy weekend.

REKLAMA

Maciej Pałahicki, RMF FM: Jak z waszej perspektywy wygląda Wyścig Górski Limanowa i jego trasa?

Andrzej Szepieniec: My lubimy takie trasy, które są wymagające, szybkie, w których trzeba cały czas trzymać wciśniętą prawą nogę. A czasami nie jest łatwo, szczególnie w Limanowej, dlatego że tam jest dużo bardzo szybkich zakrętów, zwłaszcza w tej części, która się odbywa w lesie. Tam naprawdę prędkości są zacne i po cichu za tym tęsknimy...

Nawet bardzo zacne, bo ubiegłoroczna średnia przekroczyła 170 km/h. Podkreślam: średnia prędkość.

Prędkość maksymalna dochodzi miejscami do 230 km na godzinę, myślę, że więcej tu się już nie da rozkręcić, a średnia prędkość wynosi dobrze ponad 150 km na godzinę. Oczywiście u tych najszybszych samochodów. Natomiast pierwsze edycje wyścigu kończyły się na za szczytem Ostrej i ten zakręt był sporym wyzwaniem. Ze względów bezpieczeństwa, odkąd są to Mistrzostwa Europy, ten fragment został wyłączony, skrócona została trasa... Jak mówiłem na konferencji, że czasami można było przymknąć oczy, to miałem na myśli właśnie ten fragment, w którym nic - prócz nieba - przez chwilę nie było widać. Także to było fajne, my lubimy takie wyścigi.

Jak słyszałem, tam była taka hopka, na której rozwijaliście 250 km na godzinę.

No ja akurat nie, ale jeśli ktoś miał bardzo mocny, szybki samochód, który przyspieszał w taki sposób, w który mogło się to jeszcze do takiej prędkości napędzić, to jak najbardziej. Było bardzo szybko.

No ale to nie jest tor wyścigowy, to jest normalna droga, bardzo kręta droga. Co widzi zawodnik pokonując ją z prędkością 200, 200-kilkudziesięciu kilometrów na godzinę?

Mógłbym powiedzieć żartobliwie, że to, co chce widzieć, ale rzeczywiście nie ma dużo czasu na rozglądanie się. My jesteśmy skupieni na linii, którą powinniśmy podążać i próbujemy jak najszybciej dotrzeć z punktu A do punktu B. Oczywiście z różnym skutkiem. Ale jest to trasa szybka, my jesteśmy skoncentrowani na czarnym... Generalnie: aby po czarnym i aby bezpiecznie do mety, ale i jak najszybciej, ponieważ konkurencja w tym roku też dopisze, szczególnie w tych najmocniejszych samochodach. Myślę, że kibice będą mieli fajne widowisko, czego byśmy sobie życzyli. Serdecznie ich zapraszam do Limanowej.

Mówiło się tutaj na konferencji, że to najlepszy, najciekawszy wyścig w kraju. Rzeczywiście?

Przede wszystkim najbezpieczniejszy. Najlepiej zorganizowany. Widać zaangażowanie władz lokalnych i przede wszystkim ludzi, którzy oddają całe serce, żeby przygotować ten wyścig. My się przyjeżdżamy "bawić", natomiast wiemy, że jest to okupione ciężką pracą bardzo wielu ludzi i doceniamy to. Dziękujemy im za to i cieszymy się, że taka trasa jest, że zostały zorganizowane tutaj wyścigi górskie, a do tego, że jest to runda Mistrzostw Europy, z czego ja się osobiście cieszę. Raz udało mi się nawet na pudło generalki wskoczyć. To był mój pierwszy wyścig, w którym startowałem, więc jest to podróż sentymentalna i zawsze jak tylko mogę, jestem tutaj. Chciałbym jechać szybko, ale zobaczymy jak będzie.

Co ciekawe, tutaj jest cały przekrój samochodów: od małych fiatów po bolidy, których zazwyczaj nie można zobaczyć na jednej trasie.

Mistrzostwa Europy mają to do siebie, że przyjeżdżają specyficzne konstrukcje rodem z Formuły 1. Myślę że z jakichś starszych jej ewolucji. Naprawdę piekielnie szybkie samochody. W zeszłym roku i w latach ubiegłych, przyjechała czołówka Mistrzostw Europy i panowie naprawdę nie żartują. Jadą piekielnie szybko. Są to specyficzne zawody, bo to takie połączenie wyścigów z rajdami. Jak dla mnie, kogoś kto kocha rajdy, ale nie było mnie nigdy na to stać, żeby móc w nich za młodu uczestniczyć, jest to sport dość drogi. Jest to jakieś połączenie rajdów i wyścigów, i cieszę się że mogę spełniać swoje marzenie z dzieciństwa.

Czyli miło się do Limanowej przyjeżdża?

Zawsze. Tym bardziej, że ja się wychowałem niedaleko stąd, więc jest to zawsze podróż sentymentalna.

To pewnie na rowerku nie raz tę trasę się przejechało.

Chciałbym powiedzieć, tak, ale... Obiecuję że kiedyś "wyspindram" się na rowerku tam na górę.