Prawie 500 km na rowerach po górach od Bieszczad do Tatr – takie wyzwanie czekało na uczestników najtrudniejszego wyścigu rowerowego w Polsce „TransCarpatii”. Do mety w Zakopanem dojechała niecała połowa z 300 startujących zawodników.

Licząc wszystkie góry na trasie, zawodnicy wyjechali wyżej niż Mont Everest – róznica wzniesień wynosiła bowiem 12 tys. metrów. Ci, którzy dojechali do mety mogli więc być z siebie zadowoleni. Zwycięzcy - Mirosław Bieniasz i Jarosław Miodoński byli w tym roku bezkonkurencyjni. Mimo deklaracji przejechania trasy jeszcze raz, także i oni mieli na niej chwile zwątpienia. Zjazdy, podjazdy, błoto, kamienie – masakra - mówili.

Organizator wyścigu Marcin Rygielski podkreśla, że „TransCarpatia” to nie tylko błoto i nieludzkie zmęczenie: Ktoś, kto jest zbyt wrażliwy na „TransCarpatii”, to jej nie ukończy. Po prostu jest tyle przepięknych widoków i tyle niesamowitych miejsc do odwiedzenia - powiedział.

„TransCarpatia” to bez wątpienia jeden z najciekawszych wyścigów rowerowych w Polsce, a może i na świecie.