Agnieszka Radwańska awansowała do trzeciej rundy wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach w Wimbledonie (z pulą nagród 13,725 mln funtów). Polska tenisistka, rozstawiona z numerem siódmym, wygrała z Włoszką Albertą Brianti 6:2, 6:0.

Po stosunkowo łatwej grze w dwóch pierwszych gemach i objęciu prowadzenia 2:0 po przełamaniu serwisu Włoszki, Radwańska w trzecim znalazła się nieoczekiwanie w opałach przy swoim podaniu. Jednak obroniła sześć "break pointów" i wyszła na 3:0.

Początek meczu był dość nerwowy po obydwu stronach siatki, a obie tenisistki grały bardzo ryzykownie, czego skutkiem była duża liczba wygrywających uderzeń (13-10 dla Włoszki), ale i niewymuszonych błędów (korzystne dla Polki 9-13).

Obie zarówno podejmowały wymiany z głębi kortu, ale i odważnie chodziły do siatki, choć w wypadku Brianti często było to wymuszone dropszotami Polki. Przy czym w wykonaniu Włoszki to zagranie nie było jednak groźną bronią, a najczęściej je psuła albo otwierał rywalce okazję do skończenia wymiany.

Dzięki przewadze jednego "breaka" polska tenisistka wyszła później na 5:2 i 40:30 przy serwisie rywalki, ale przy pierwszej piłce setowej zagrała zbyt krótkiego loba, co umożliwiło Brianti zakończenie wymiany smeczem. Jednak przy drugim setbolu jej nieudany dropszot zatrzymał się na siatce i pierwsza partia zakończyła się po 40 minutach.

Pierwsze trzy gemy drugiego seta były powtórką pierwszego, bowiem Polka wygrała wszystkie, choć przy swoim serwisie znów broniła się przed przełamaniem, ale tym razem dwukrotnie. Później Włoszka wybitnie się pogubiła i nie była w stanie stawić większego oporu rozpędzonej krakowiance, która wykorzystała każde jej zawahanie i zepchnęła do głębokiej defensywy.

Skutkiem takiego rozwoju wydarzeń były dwa kolejne przełamania serwisu przeciwniczki, przy czym drugie przy pierwszym meczbolu po godzinie i 12 minutach. Na trybunach kibicowały jej młodsza siostra Urszula i matka Marta, a bezpośrednio obok kortu nie było - podobnie jak w pierwszej rundzie - ojca i trenera Roberta Radwańskiego, który bardzo emocjonalnie podchodzi do meczów córki.

Przed miesiącem jego złośliwe komentarze i nerwy Agnieszki związane z niekorzystnym przebiegiem spotkania w drugiej rundzie Roland Garros przeciwko Jarosławie Szwedowej, zakończonego nieoczekiwanym zwycięstwem tenisistki z Kazachstanu, doprowadziły do ostrej wymiany zdań i mało dyplomatycznych słów ze strony krakowianki.

Dziś Polka zepsuła 12 piłek, przy 25 niewymuszonych błędach po stronie Brianti. Miała jednego asa i ani razu nie pomyliła się przy serwisie (Włoszka miała dwa podwójne błędy), a także 18 wygrywających uderzeń, o trzy mniej od rywalki. Osiągnęła zdecydowaną przewagę w zdobytych punktach 78-41, a także wykorzystała pięć z dziesięciu break pointów, broniąc osiem piłek na przełamanie własnego podania.

Dzisiejsza wygrana dała Radwańskiej premię w wysokości 31 250 funtów oraz 100 punktów, jednak na razie wirtualnych, bowiem w Londynie broni w sumie 500 pkt za ubiegłoroczny ćwierćfinał. Dopóki więc nie powtórzy tego wyniku jest wciąż "pod kreską". W sobotę o miejsce w 1/8 finału krakowianka zagra ze zwyciężczynią meczu pomiędzy Włoszką Sarą Errani (nr 32.) i Hiszpanką Arantxą Parrą-Santonją.

Polka w 2005 roku triumfowała w juniorskim Wimbledonie, a w kolejnym sezonie wystąpiła wśród seniorek dzięki "dzikiej karcie". Odpłaciła organizatorom za tę przepustkę dochodząc do czwartej rundy, a w ostatnich dwóch sezonach osiągała tu ćwierćfinał. Najsłabiej wypadła przed trzema laty, odpadając w trzeciej rundzie.