Dzisiejszy, drugi etap jubileuszowego, 100. Tour de France będzie znacznie krótszy od wczorajszego, ale na trasie znalazły się cztery górskie premie. W żółtym trykocie lidera ruszy na trasę Niemiec Marcel Kittel z ekipy Argos Shimano.

Dzisiejszy odcinek może sprawić problemy sprinterom, bowiem w połowie trasy znalazł się podjazd na Col de Vizzavona, na wysokość 1163 metry nad na poziomem morza. W końcówce jest jeszcze jedna premia górska trzeciej kategorii, ale ostatnie kilometry są już płaskie.

Przed startem tematem numer jeden w kolumnie wyścigu był nadal chaos organizacyjny na mecie pierwszego etapu. Zamieszanie, spowodowane przez kierowcę autobusu, który zablokował wjazd na metę, przyczyniło się do kraksy, w której poturbowało się kilkunastu zawodników.

Zdaniem Marca Madiota, byłego znakomitego kolarza, dziś dyrektora sportowego ekipy FDJ, nie można obarczać całą winą organizatorów. To sędzia główny powinien panować nad sytuacją. Nie stanął jednak na wysokości zadania. Sprzeczne informacje - najpierw o skróceniu etapu o trzy kilometry, a za chwilę odwołanie tej decyzji, wprowadziły chaos. Kolarze jechali wówczas 70 kilometrów na godzinę, całkowicie skupieni na finiszu i nie dziwię się, że nie wszyscy usłyszeli dokładnie, co się dzieje. Stąd zamieszanie i w efekcie kraksa - denerwował się Madiot.

Kolumna Tour de France po raz pierwszy zawitała na Korsykę. Pierwszy etap nie był zbyt udany organizacyjnie, przed kolarzami jeszcze dwa odcinki na śródziemnomorskiej wyspie.