Michał Szyba był bohaterem meczu o brązowy medal mistrzostw świata piłkarzy ręcznych w Katarze, w którym Polska pokonała Hiszpanię 29:28. To m.in. jego gol doprowadził do dogrywki. "Dostałem wreszcie swoją szansę i wykorzystałem ją w 300 procentach" - ocenił.

W ostatniej akcji regulaminowego czasu chłopaki mi zaufali. Dzidzia (Michał Jurecki - PAP) podał mi piłkę, a ja długo się nie zastanawiałem. Rzuciłem i nawet nie wiem jak padła ta bramka, która doprowadziła do dogrywki. Nie będę mówił, że był taki plan. Tak wyszło. Później pokazaliśmy, że jesteśmy nie do złamania - powiedział 26-letni Szyba, którego uznano za najlepszego piłkarza meczu.

Zawodnik słoweńskiego RK Gorenje Velenje wcześniej na turnieju w Katarze nie pojawiał się zbyt często na boisku. Na pomeczowej konferencji prasowej trener biało-czerwonych Michael Biegler przyznał, że to był jego błąd, ale wprowadził go do gry w najlepszym możliwym momencie.

Pierwsze udane ataki dodały mi bardzo dużo pewności siebie. Zdarzały mi się też błędy, m.in. dostałem dwie minuty w bardzo ważnym momencie. Czasami górę biorą emocje, nie policzyłem dobrze zawodników i za wcześnie wszedłem na zmianę, przez co musieliśmy grać w osłabieniu. Ale chłopaki się sprężyli - podkreślił zdobywca ośmiu goli w spotkaniu o brązowy medal. 

Jego zdaniem w dogrywce Hiszpanie wyglądali na załamanych. W dogrywce nie straciliśmy zimnej krwi. Myślę, że Hiszpanie trochę się podłamali, gdy wyrównaliśmy kilka sekund przed końcem. W takich meczach wygrywa się już nawet nie taktyką, ale wiarą i wolą walki. Z kolei ta bramka, która doprowadziła do dogrywki, na pewno dała nam jeszcze dodatkowego kopa. My uwierzyliśmy w medal, a Hiszpanie chyba w tym momencie trochę się podłamali, bo wypuścili miejsce na podium w ostatnich sekundach - podsumował Szyba.

(mal)