"Ostatni dzień wyścigu, gdy rozgrywano jazdę indywidualną na czas w Krakowie, był najtrudniejszy" - powiedział po ceremonii dekoracji zwycięzca Tour de Pologne Rafał Majka. Polski kolarz zajął na tym etapie 13. miejsce i tylko o osiem sekund wyprzedził w klasyfikacji generalnej Hiszpana Jona Izagirre. W jeździe na czas Bask wypadł lepiej, ale nie zdołał odrobić strat.

Czasówka była strasznie ciężka, nie pode mnie. Tak ciężka, że teraz ledwo stoję na nogach. To był najtrudniejszy dzień w całym Tour de Pologne. Na ostatnich dwóch kilometrach już nic nie widziałem. A jechać pod taką presją nie jest łatwo. Widać było, że kibice bardzo na mnie liczyli - powiedział dziennikarzom. Pytany o to, czy nie przeszkadzały mu warunki, żar, jaki panował w Krakowie w sobotnie popołudnie, odpowiedział: Ja kocham taką pogodę. Niech będzie nawet 50 stopni. To dla mnie lepiej.

Majka jest dumny ze zwycięstwa. Pamiętacie jak rok temu, gdy byłem czwarty, obiecałem, że wrócę na Tour de Pologne, żeby go wygrać? Obiecałem kibicom i dokonałem tego. Dotrzymuję słowa - oświadczył. Kolarz z Zegartowic nie wie, czy za rok przyjedzie na Tour de Pologne. Jeszcze nie znam swoich planów - wspomniał.

Podziękował też swoim kolegom z ekipy Tinkoff-Saxo oraz całej obsłudze. Podkreślał, że bardzo dobrze czuje się w rosyjsko-duńskiej grupie. Nawet walizki nie musiałem nosić. Wszystko robili po to, żebym wygrał ten wyścig. Cieszę się, że podpisałem trzyletni kontrakt. Widać, że dbają o mnie i to wychodzi wszystkim na dobre. Widać, że mam dużą renomę nie tylko w swoim zespole, ale także w peletonie. Wczoraj (na etapie wokół Bukowiny Tatrzańskiej) wszyscy czekali na mój atak. A jak to zrobiłem, nikt nie dał rady mnie przytrzymać - wspominał. Przez ostatnie siedem miesięcy spędziłem w domu tylko dwa tygodnie. Możecie więc sobie wyobrazić, jak ciężka jest moja praca. Ale to się opłaca - pięć wygranych w ciągu miesiąca - zaznaczył, przypominając swoje dwa zwycięstwa etapowe w Tour de France, dwa w Tour de Pologne i w całym polskim wyścigu.

Majka nie czuje się jeszcze spełnionym kolarzem. Moje marzenia powoli się spełniają, ale jeszcze brakuje do tych największych. Jestem młodym zawodnikiem. Mam dopiero 24 lata i muszę jeszcze dużo się uczyć. Muszę podnosić sobie poprzeczkę. Jeśli nie będę jej podnosić, to nie zostanę nigdy wielkim zawodnikiem. A ja chcę zostać wielkim zawodnikiem - podkreślił.

A jakie będzie kolejne wyzwanie, przed którym stanie? Ślub. To dopiero będzie wyzwanie - żartował kolarz, na którego na mecie w Krakowie czekała narzeczona Magda. 

(mal)